Anna i Krzysztof Jasińscy z Dobrosławia w gminie Ostrowice są zawodową rodziną zastępczą. Mają dwie córki. Wychowują też pięcioro dzieci. To rodzeństwo z gminy Kalisz Pomorski. Jak im się wiedzie?
Rodzinę Anny i Krzysztofa Jasińskich odwiedziliśmy w gorącym okresie przygotowań świątecznych. Pani Ania będzie piekła ciasta. Krzysztof zajmie się porządkami przed domem i na podwórku. Dzieciaki będą pomagały robić sałatki. Pomalują jajka i przygotują świąteczny koszyk z pokarmami.
W sobotę rano poświęcą go w kościele. A wieczorem rodzice pójdą na mszę Wigilii Paschalnej.
- W niedzielę wszyscy spotkamy się przy świątecznym stole. W niedzielę i w poniedziałek będziemy odpoczywali i świętowali - śmieją się rodzice.
Śmieją się, bo trudno jest mówić o wypoczynku, gdy wychowuje się siedmioro dzieci.
Los się plecie
Anna i Krzysztof są małżeństwem od 15 lat. On pochodzi z Bolegorzyna, jest budowlańcem. Ania jest z Dobrosławia. Poznali się na dyskotece w Ostro-wicach. Pobrali się i wkrótce urodziła się ich najstarsza córka Wiktoria. 12 godzin po jej narodzinach okazało się, że dziewczynka ma poważną wadę serca. Od tamtej pory przeszła trzy operacje i przez cały czas jest pod opieką lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka. Kolejna córka Anny i Krzysztofa, Natalia przyszła na świat 7 lat później.
Pomimo obaw rodziców, że też może mieć wadę serca, dziewczynka jest okazem zdrowia.
- W czasie wielokrotnych pobytów w szpitalu mieliśmy okazję obserowować ciężko chore dzieci, które zostały porzucone przez rodziców. Nasza Wiktoria zaprzyjaźniła się z niektórymi z nich. A mi przyszło wtedy na myśl, że jeżeli operacje, które przechodziła Wiktoria, zakończą się pomyślnie, to moglibyśmy zostać rodziną zastępczą - powiedziała nam pani Ania.
- Mąż też był zdania, że moglibyśmy spróbować. Chociaż mieliśmy obawy, czy podołamy, to jednak zdecydowaliśmy się.
Zostali rodziną zastępczą
- Zdecydowaliśmy się. W 2013 roku przeszliśmy niezbędne szkolenia i wkrótce trafił do nas noworodek ze szpitala w Drawsku. Miał na imię Krzysiu. Był u nas przez 7 miesięcy. Później trafił do adopcji, do rodziny ze Szczecina - wspomina pani Ania.
- Po małej przerwie mieliśmy 7-miesięcznego Krystiana. Był u nas rok. Wrócił do rodziców biologicznych. Potem przez pół roku był z nami półtoraroczny Igor. Chłopiec wrócił do ojca. Teraz Jasińscy mają dwie córki i pięcioro rodzeństwa, nad którymi sprawują opiekę jako rodzina zastępcza.
- Te dzieci nie mają ojca. Zmarł w 2015 r. Mama odwiedza je dosyć często. Dwuletnia Patrycja i pięcioletni Łukasz trafiły do nas w 2015 r. Pozostała trójka: czternastoletnia Natalia, jej dziesięcioletni brat Szymon i ośmioletni Przemek trafili do nas z pogotowia rodzinnego w Złocieńcu w lipcu ubiegłego roku - mówi Anna Jasińska.
- Rodzeństwo powinno wychowywać się razem. Dobrze to rozumiemy. I chociaż mieliśmy obawy, czy podołamy temu wyzwaniu, jest dobrze. Dzieci radzą sobie w szkole, są pogodne i znalazly wspólny język z biologicznymi córkami państwa Jasińskich.
Obowiązków jest sporo
- Wychowywanie siedmiorga dzieci nie jest łatwe, ale radzimy sobie. Nieocenione jest wsparcie teściów, którzy pomagają dzieciom w odrabianiu lekcji, robią zakupy, wspierają nas na każdym kroku - uważa Krzysztof Jasiński.
- W każdej sytuacji możemy na siebie liczyć - potwierdza pani Ania. Każdy dzień rozpoczyna się kilka minut po godz. 6. Dzieci wstają, myją się, jedzą śniadanie, Krzysztof odwozi pięcioro z nich do szkoły w Ostrowicach. Pani Ania zajmuje się najmłodszymi. Po szkole dzieci bawią się na podwórku lub w domu, gdy na dworze jest brzydko. Odrabiają lekcje, jedzą kolację i o godz. 22 są już w łóżkach. W czasie weekendów jeżdżą na wycieczki i na basen do Świdwina.
- Ot, takie zwyczajne życie. Często widzę na twarzach dzieci uśmiech. Chyba jest im u nas dobrze - mówi Anna.
Rodzice z dziećmi mieszkają na piętrze, a rodzice pani Ani na parterze przestronnego domu.