Wielki odlot pana Grzegorza. Zakręcony jak wirnik helikoptera
Przy składaniu śmigłowca potrafi pracować kilkanaście godzin bez przerwy. Ma już około 170 modeli statków powietrznych. I to wszystko trzyma w jednym pomieszczeniu.
W pokoju Grzegorza Wandasa z Darłowa gabloty są dosłownie wypełnione modelami najróżniejszych samolotów i śmigłowców. Ich składanie to nie jedyna jego pasja. Jest też miłośnikiem latania i spotterem, który fotografuje samoloty przelatujące nad miastem.
Mirja padła ofiarą wojny, ale u niego na półce stoi
Modele kolekcjonuje od kil-ku lat. Od dawna uwielbia latać samolotami, postanowił więc kupować miniatury wielkich maszyn.
Oprócz samolotów pasażerskich, których chyba każdy model u niego znajdziemy, na półkach pięknie prezentują się największe modele - śmigłowce. Praca nad nimi przynosi darłowianinowi najwięcej satysfakcji, W kolekcji ma już: Mi-2, Mi-8, Mi-14 oraz PZL W-3 „Sokół” w bojowych kolorach. Złożył także model Mi14 PS SAR.
- Oryginał przez wiele lat pełnił służbę poszukiwawczo-ratunkową na darłowskim lotnisku, wpisując się w lokalny krajobraz. W 2010 roku został wycofany ze służby i przebazowany do Muzeum Lotnictwa w Dęblinie - mówi.
Obecnie swój wolny czas poświęca na składanie dwóch śmigłowców W 3RM - Anakonda. To specjalistyczne maszyny przeznaczone do prowadzenia akcji poszukiwawczo-ratowniczej na morzu.
Z samolotów w gablotach pana Grzegorza zauważyć można np. model Airbusa A380 - to największy pasażerski samolot świata, który na swój pokład może zabrać nawet 853 osoby. Jest też Boeing C-17 Globemaster III. To ciężki wojskowy samolot transportowy. Wchodzi w skład wyposażenia USAF, RAF, Royal Australian Air Force, a także sił powietrznych NATO. Uwagę zwraca również Boeing E-3 B Sentry, który na dachu ma zamontowany okrągły radar. Boeingi tego typu są powszechnie znane jako amerykańskie AWACS, wykorzystywane do wykrywania nisko lecących obiektów na tle ziemi z odległości ponad 400 km.
- Poza tym dumny jestem z modelu Antonowa An-225 „Mrija”, czyli największego samolotu transportowego świata, który został niedawno zniszczony podczas działań wojennych niedaleko Kijowa - mówi kolekcjoner.
A przypomnijmy, że słynną „Mriję” w oryginale można było zobaczyć także w Polsce. 14 kwietnia 2020 roku samolot przetransportował z Chin na lotnisko F. Chopina w Warszawie materiały medyczne do walki z koronawirusem.
Cała kolekcja bardzo szybko powiększyła się do ok. 170 modeli. Każdy nowy zakup to dylemat, gdzie go postawić. Pan Grzegorz niedawno dla swojej pasji musiał poprzestawiać niektóre meble.
- Samo śmigło ma ponad pół metra średnicy, więc miejsca na taki jeden model musi być wystarczająco dużo. Dla przykładu: śmigłowiec Mi-14 ma prawie 80 cm długości łącznie - podkreśla.
Niecierpliwi nie mają szans
Budowa Mi14 PS SAR zajęła mu półtora miesiąca, 200 godzin pracy. To wcale nie tak dużo, bo są modele, których składanie zajmuje nawet trzy miesiące.
- Bywa tak, że jeśli mam wolny dzień, to potrafię sklejać kilkanaście godzin bez przerwy. Do niektórych rzeczy nie opłaca mi się siadać na dwie czy trzy godziny. Dużo wtedy nie jestem w stanie zrobić, a tylko porozkładam sobie elementy i nie skończę - śmieje się.
Zabawa zaczyna się, gdy przesyłka z modelem zostanie dostarczona do domu pana Grzegorza.
- Na początek muszę przejrzeć, jakie elementy są do złożenia, i przeczytać instrukcję. Często są w niej dodatkowe informacje, na co uważać, gdzie np. zastosować ciężarki, żeby śmigłowiec nie opadał na ogon. Później jest wycinanie, podklejanie, usztywnianie - wyszczególnia.
Uważność i precyzja są jak najbardziej wskazane.
- Miałem taki przypadek, że już zamknąłem kabinę pilotów, był tylko mały szyberdach. Śmigłowiec jednak spadł mi ze stołu i urwał się fotel w środku. Na szczęście szyberdach był otwierany i przez niego wyciągnąłem fotel, nałożyłem klej i wstawiłem go z powrotem - wspomina.
Radość latania i fotografowania
- Wraz z coraz większą liczbą modeli zacząłem wgłębiać się w szczegóły co do konkretnych statków powietrznych. Postanowiłem je też fotografować, gdy przelatują nad naszym regionem na wysokości kilku lub kilkunastu tysięcy metrów - opowiada Grzegorz Wandas.
Z największych samolotów, które udało mu się uchwycić na fotografii, był Antonov -AN 124 „Rusłan” oraz Airbus A 380. Jedno z ciekawszych zdjęć, zrobione kilka lat temu, to przelot dreamlinera prosto z fabryki. Maszyna leciała nad Darłowem w asyście myśliwców F-16.
A ile to wszystko kosztuje?
Pan Grzegorz modele wyszukuje na swojej ulubionej stronie internetowej - gpm. pl, gdzie jest wszystko, co potrzeba mu do pracy.
- Tam można dostać różne śmigłowce. Jedna sztuka, którą ostatnio kupowałem, kosztowała około 230 złotych. Do tego musiałem dokupić dodatki, takie jak na przykład klej. Łącznie za wszystko wyszło około 300 złotych - wylicza Grzegorz Wandas.
Cena, jak zaznacza, jest od lat taka sama, a to dlatego, że niektóre wydania modeli są sprzed kilkunastu lat.
Co ma w planach?
- Chciałbym zakupić model transportowego Airbusa A 400M. Udało mi się go złapać, gdy leciał nad Darłowem. Zrobiłem mu zdjęcia. Problem jest z dostępnością tego modelu. Szukałem w różnych sklepach i jest z tym ciężko, ale poluję - mówi.
Dla przykładu, jak trudno czasem znaleźć ulubiony model, podaje Antonova An-124 z Ukrainy, którego szukał przez internet pół roku. W końcu znalazł model właśnie na Ukrainie.
- Były techniczne problemy z płatnością, ale w końcu jakoś się udało. Dwa miesiące czekałem na dostarczenie go do domu - wspomina.
Czy taka pasja jest dla każdego? - Są pewne warunki. Jeśli ktoś ma w miarę precyzyjne ręce, dużo spokoju i cierpliwości, nie załamuje się tym, że coś mu w danym momencie nie wychodzi, to jest to hobby dla każdego - odpowiada modelarz.