Wielki remont ośrodka dla bezdomnych przy ul. Grunwaldzkiej w Białymstoku
To będzie niezwykła akcja. W piątek rusza wielki remont ośrodka dla bezdomnych przy ul. Grunwaldzkiej. Dzięki ludziom dobrej woli.
Dla nas to będzie cud Bo nagle tyle osób i firm odpowiedziało na nasz apel - cieszy się Elżbieta Żukowska-Bubienko, szefowa stowarzyszenia Ku Dobrej Nadziei. Prowadzi ośrodek dla bezdomnych przy ul. Grunwaldzkiej. Mieści się w dużym, murowanym budynku.
Przyjeżdżamy, a tu straszny rwetes! Pełno ludzi. Uwijają się. Ekipa z firmy Superbruk właśnie wykonuje podjazdy dla niepełnosprawnych. - To jest fantastyczna sprawa, którą nie wiedzieliśmy jak ugryźć. Bo nie było na to pieniędzy - przyznaje szefowa stowarzyszenia. Widać, że jest zaskoczona tym, co się nagle zaczęło dziać. Ale największe zaskoczenie będzie w piątek.
Wtedy przyjadą ekipy budowlane, fachowcy oraz ludzie dobrej woli. I zacznie się wielki remont. Na pomysł tej akcji wpadł prezydent Białegostoku. - Odwiedziłem ośrodek. Warunki tu są fatalne - mówi Tadeusz Truskolaski. Problem w tym, że budynek należy do PKP. Miasto nie może dać ani grosza na remont. Takie prawo.
- Dlatego zwróciłem się do kilku osób, by pomogły. Jedna firma podaruje okna, inna kafelki. Ja też będę, ale prywatnie. Wezmę w piątek urlop. Pomogę w czym trzeba - zapewnia prezydent.
Roboty jest naprawdę mnóstwo. W całym ośrodku trzeba wymalować ściany. Wymienić okna i drzwi. Plus nowe wykładziny czy posadzki. I dostosować łazienki do potrzeb niepełnosprawnych. - Zresztą musimy mieć ich więcej. Wzięliśmy się więc do roboty i dostaliśmy trochę dotacji z ministerstwa. I robimy te łazienki. Ale nie wystarczy nam na wszystko, na przykład na wentylację, która jest bardzo potrzebna, bo w budynku jest wilgoć - opowiada Elżbieta Żukowska-Bubienko.
Największą bolączką jest dostosowanie budynku do wymagań przeciwpożarowych. Wiadomo, że pójdzie na to część ministerialnej dotacji. Ale zabraknie pieniędzy na drzwi przeciwpożarowe. A ośrodek potrzebuje ich siedem.
- Kolejny problem to taki, że co chwilę psuje się nam samochód. Bo trzeba wozić bezdomnych po lekarzach, albo urzędach. Może jakaś firma dysponuje samochodem i chciałaby go nam przekazać. To nie musi być bus, wystarczy osobowy - mówi Elżbieta Żukowska-Bubienko.
Teraz w ośrodku przy Grunwaldzkiej przebywa setka bezdomnych. To m.in. pani Anna. Trafiła tutaj w marcu. Zwyczajnie nie stać jej na wynajęcie mieszkania. Bo emeryturę ma niską, zaledwie 772 zł. A jeszcze musi spłacać dług. Na jej konto wszedł komornik.
- Mąż zmarł, więc zostałam sama z trójką dzieci. Bez pracy, nie miałam za co płacić czynszu. Dopóki nie skończyłam 60 lat, nie miałam żadnego dochodu - mówi.
Zamieszkała więc w lokalu socjalnym przy Eliasza. Ale tam nie dało się wytrzymać. Wyłamywano jej drzwi i okradano. I tak pani Anna trafiła do ośrodka dla bezdomnych przy Grochowej. Teraz mieszka przy Grunwaldzkiej. - Chcę spłacić dług. Podejmuję pracę, bo chcę się stąd wyprowadzić. Złożyłam już papiery o mieszkanie. I czekam - mówi kobieta.
A na razie zakasuje rękawy, bo chce pomóc w remoncie, w ogarnięciu tego wszystkiego.
29-letni Łukasz w ośrodku mieszka od roku. - Tato pił, nie płaciliśmy za mieszkanie. Była eksmisja. Trafiliśmy więc do domu dla bezdomnych Caritas przy Sienkiewicza. Ale tato został przyłapany na piciu. Ja też nie jestem święty, sięgałem po alkohol. Po prostu, załamałem się - opowiada Łukasz.
Teraz z ojcem jest w ośrodku przy Grunwaldzkiej. - Jest dobrze. Dzięki Bogu - już sześć miesięcy nie piję. Tato też przestał. Mam pracę - dodaje.
W stowarzyszeniu Ku Dobrej Nadziei można przenocować, ogrzać się, umyć, zjeść... Z ogrzewalni korzysta 50 osób. - To miejsce, gdzie bezdomni mogą przebywać cały czas i mają do dyspozycji krzesełka. Oczywiście, w nocy dajemy im maty do spania. Na ogrzewalni wydajemy po sto posiłków dziennie: śniadania, obiady i kolacje. Przychodzą do nas ubodzy ludzie, których nie stać na jedzenie. Mamy naprawdę dobre obiady - uśmiecha się Elżbieta Żukowska-Bubienko.
Przez całą dobę działa noclegownia (32 miejsca). Schronisko ma kolejne 22. Mieszkają tutaj osoby w podeszłym wieku, często niesamodzielne. - Poruszają się na wózkach inwalidzkich, zmieniamy im pampersy. Czekają na miejsce w domu pomocy społecznej. Jest u np. nas pani z połamanym biodrem. Normalnie po operacji w szpitalu pacjent wraca do domu. A ona gdzie ma wrócić? Tutaj - wzrusza ramionami Elżbieta Żukowska-Bubienko.
Pierwsza siedziba stowarzyszenia mieściła się w starej kamienicy przy ul. Żelaznej. - Zrobiliśmy tam duży remont za własne pieniądze. Miasto chciało dostosować budynek do warunków przeciwpożarowych. Niestety, nie udało się - opowiada szefowa ośrodka. Stowarzyszenie musiało się więc przeprowadzić na Grochową. Tam też były problemy, więc stowarzyszenie wylądowało na Grunwaldzkiej. Siedziba więc jest, ale żyć tu trudno.
Wygląda na to, że kłopoty wreszcie się kończą. - Życie pisze piękną historię bohaterów „Miłości”. Kto by się spodziewał? To dla mnie niesamowita radość, że udało się - cieszy się Piotr Czaban, dziennikarz TVN24 i... basista zespołu Roki. Nakręcił teledysk od piosenki „Miłość” swojego zespołu, w którym wystąpili podopieczni stowarzyszenia „Ku dobrej nadziei”.
- Podczas pracy nad teledyskiem zobaczyłem w jak fatalnych warunkach żyją ludzie z ośrodka przy Grunwaldzkiej 76 oraz z jakimi problemami boryka się stowarzyszenie. Naszym marzeniem było to zmienić na lepsze - opowiada Piotr Czaban.
Teledysk ma też zachęcić do pomagania stowarzyszeniu „Ku dobrej nadziei”. Premiera odbyła się dwa miesiące temu. Tuż po niej została zorganizowana kwesta i piknik na rzecz ośrodka.
Piotr Czaban problemami stowarzyszenia zainteresował też Tadeusza Truskolaskiego. - Zaprosiłem pana prezydenta i pana posła Krzysztofa Truskolaskiego do ośrodka. I poprosiłem, by coś zrobić, żeby zmienić los tych ludzi. Prezydent zapalił się i zorganizował piątkową akcję . Bardzo mnie to cieszy. Super! - mówi szczęśliwy dziennikarz. W piątek przyjdzie na Grunwaldzką. - Ścian nie będę malował, ale kibicuję wszystkim, którzy zechcą pomóc w remoncie.