Wielki Widzew na razie jest na trybunach
O zbliżającym się trzecioligowym sezonie piłkarskim rozmawiamy z Patrykiem Wolański, bramkarzem i jednocześnie kapitanem Widzewa.
Jest pan kapitanem zespołu. Czy w Widzewie taka opaska na ramieniu nie jest ciężarem?
W żadnym razie. Wręcz przeciwnie, ona mnie tylko dodatkowo mobilizuje. Zdaję sobie sprawę, że sporo osób uważa, że golkiper nie powinien być kapitanem. Ale mógłbym zadać im pytanie, dlaczego tak sądzą? Od lat funkcjonuje powiedzenie, że bramkarz jest nie do końca ,,normalny”, jednak nie bardzo wiem, skąd się wzięło. Staram się być kapitanem z prawdziwego zdarzenia. Stąd właśnie biorą się czasem moje dyskusje z sędziami, o co niektórzy też zresztą mają pretensje. Czy Iker Casillas, zachowując wszelkie proporcje, jako kapitan się nie nadawał do pełnienia tej funkcji?
A może coś jest na rzeczy? Czy tych rozmów z arbitrami nie było ostatnio zbyt wiele?
Odpowiem pytaniem na pytanie. Czy w minionym sezonie pauzowałem za żółte kartki? Nie. Czyli nie osłabiłem zespołu. Niektórzy zawodnicy obawiają się sędziów. Ja sądzę, że to też ludzie i mam pełne prawo zamienić z nimi kilka zdań. Oczywiście, kiedy zachodzi taka potrzeba.
Czy może pan porównać Widzew, w którym pan obecnie występuje, do tego sprzed kilku lat?
I tak, i nie. Jesteśmy w trzeciej lidze, wtedy byliśmy w ekstraklasie. Myślę, że nie ma sensu zbyt często wracać do przeszłości. Lepiej skoncentrować się na tym, co przed nami. Nie lubię się powtarzać, ale wielką frajdę sprawia mi bycie widzewiakiem.
Ciąży nad wami presja. Wiadomo przecież, jaki cel ma ten zespół...
Wiadomo. Awans, awans, awans. Wszyscy o to bez przerwy pytają, próbują wymóc jakieś deklaracje, obietnice. Staram się nie wypowiadać za kolegów z drużyny, ale chyba wszyscy wiemy, o co gramy. Uczulam chłopaków, żeby zacisnęli zęby i nauczyli się żyć z krytyką, która zapewne na nas wszystkich spadnie. Zawsze znajda się tacy, którym nie będzie np. pasowało zwycięstwo 1:0. Zaczną się głosy o zmianie szkoleniowca, rewolucji w drużynie itp. Ze swojej strony chciałbym więc zaapelować do naszych wspaniałych kibiców o choć trochę cierpliwości. Podejrzewam, że gdyby zamieniła się z nami miejscami drużyna z ekstraklasy, to też nie wygrałaby każdego spotkania 5:0. Wielki Widzew na razie jest na trybunach, na boisku potrzeba jeszcze na to trochę czasu. Żeby było dla wszystkich jasne - nie wyobrażam sobie tego, żebyśmy w sezonie 2018/2019 nie byli drugoligowcem.
Niczego nie można być pewnym, ale wszystko wskazuje na to, iż rozpocznie pan w sobotę mecz z Victorią Sulejówek między słupkami. Z obrońców, którzy regularnie grali jeszcze w rundzie wiosennej zagrają zapewne Marcin Kozłowski i Sebastian Zieleniecki. Czy nie zachodzi więc obawa o brak zgrania w defensywie?
Każdy kolejny mecz sprawia, że pod tym względem jest lepiej. Po sparingu z Elaną Toruń na uraz narzeka Damian Kostkowski, ale tak już bywa. Może go zastąpić Radek Sylwestrzak, są jeszcze inni. Jestem przekonany, że sobie poradzimy.
Ma pan jakiś prywatny sportowy cel na rundę jesienną?
Powinienem powiedzieć, że marzę o zachowaniu czystego konta przez te kilkanaście spotkań, ale to raczej mało prawdopodobne. Nie będę więc specjalnie oryginalny - chciałbym być zdrowy i mieć jak najmniej pracy. Naprawdę nie będzie mi przeszkadzało, jak będziecie pisać o tym, że Wolański był bezrobotny i mógł prowadzić z murawy doping z fanami.
Nie żal panu, że nie gra w ekstraklasie?
Szczerze? Mam 26 lat, liczę więc, iż na tej pozycji mogę grać jeszcze dosyć długo. Na tym etapie mojej przygody z futbolem to właśnie Widzew jest dla mnie najbardziej odpowiednim miejscem. Poza tym, kto powiedział, że za jakieś trzy lata nie znajdziemy się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Wojciech Szczęsny, czy Łukasz Fabiański? Kto powinien stać w bramce reprezentacji Polski?
Obaj to świetni fachowcy. Gdybym to ja był Adamem Nawałką, postawiłbym jednak na Szczęsnego. Bo to on ma w sobie trochę boiskowego ,,szaleństwa”. A to bardzo potrzebne w tym fachu.