Z dr. Thomasem Kreuzinger–Janikiem, dyrektorem Odlewni VW Poznań, o rozwoju zakładu, czystym środowisku i Wildzie, rozmawia Rafał Cieśla.
Pół roku temu został pan dyrektorem odlewni Volkswagena. Jak się pan czuje w Poznaniu?
A jak wyglądam?
Wygląda pan na człowieka szczęśliwego.
I tak faktycznie jest. W Poznaniu byłem 10 lat temu. I gdy teraz przyjechałem, to zobaczyłem jak to miasto się zmieniło. Jest wspaniałe.
A odlewnia też się zmieniła?
Oczywiście. W Poznaniu znajduje się trzecia co do wielkości odlewnia Volkswagena. Do tej pory zainwestowaliśmy w nią 370 milionów euro i chcemy dalej to czynić. Uzyskaliśmy już zgodę na kolejne inwestycje o wartości średnio 20 milionów euro rocznie, przez okres kolejnych pięciu lat.
Na co konkretnie zostaną przeznaczone te pieniądze?
Trzy tygodnie temu udało nam się pokonać konkurencję i uzyskać zlecenie na produkcję obudowy przekładni dla modułowej platformy podłogowej MEB do budowy samochodów elektrycznych w koncernie volkswagen. To dla nas bardzo ważne, że będziemy uczestniczyć w tym projekcie. Staramy się też o kolejne zlecenia. Chodzi tu o głowice cylindrów dla nowoczesnych silników benzynowych evo volkswagena, o pojemności 1,0 i 1,5 litra. Jeśli uda nam się zdobyć to zamówienie, wówczas zainwestujemy głównie w park maszynowy.
Co jeszcze produkujecie w zakładzie na poznańskiej Wildzie?
W Odlewni Volkswagen Poznań powstają też głowice cylindrów, które są odlewane w technologii grawitacyjnej. Z kolei obudowy przekładni kierowniczej wytwarzamy w technologii ciśnieniowej. Oczywiście tych produktów jest więcej, na przykład powstają u nas też wsporniki osi przedniej do audi A4.
Z czego te odlewy są wykonywane?
Stosujemy pięć różnych stopów aluminium. Dwa stopy do produkcji głowic cylindrów, jeden do obudowy przekładni i pokrywy głowicy cylindrów, jeden do obudowy kolumny kierowniczej i jeden do produkcji wsporników osi przedniej.
W jakich autach możemy znaleźć elementy wyprodukowane w Poznaniu?
To właściwie samochody wszystkich marek wchodzących w skład koncernu, czyli volkswageny, seaty, skody, czy audi. Nasze wyroby trafiają do fabryk na całym świecie, w tym także do Europy, ale i na przykład do Rosji, Chin, czy Republiki Południowej Afryki.
Wspominał pan o modernizacji parku maszynowego. A jak ocenia pan kompetencje załogi odlewni?
Tylko przy samej produkcji zatrudniamy 870 osób. I przyznam, że zostałem pozytywnie zaskoczony poziomem wykształcenia i zaangażowania pracowników. Co ważne, zatrudniamy sporo osób z wyższym wykształceniem kierunkowym. Ale zatrudniamy też osoby z wykształceniem zawodowym, których sami zresztą kształcimy w naszej przyzakładowej szkole. Obecnie w trzeciej klasie uczy się 11 przyszłych odlewników.
Co się z nimi stanie po ukończeniu tej szkoły? Wszyscy znajdą u was zatrudnienie?
Tak, tych jedenastu uczniów będzie pracowało w naszej odlewni.
W zeszłym roku jeden z inwestorów chciał na Wildzie uruchomić odlewnię. Mieszkańcy jednak, z obawy o środowisko, powiedzieli nie tej inwestycji i zaczęli protestować. Czy zainwestujecie także w ochronę środowiska?
Pamiętam jak byłem w tym zakładzie 10 lat temu. Wówczas czuć było tu bardzo silny zapach, który przenikał nawet przez odzież. Trzeba ją było kilkukrotnie wyprać, żeby się go pozbyć. Teraz tego nie ma, powietrze jest czyste. Wszystko dzięki temu, że wprowadziliśmy bardzo ważne zmiany w produkcji.
Jakie?
Głowice cylindrów, które są produkowane w hali nr 1 metodą odlewania grawitacyjnego wymagają zastosowania rdzenia z piasku. Ale, aby ten rdzeń był twardy, to piasek musi być czymś mocno sklejony. Wcześniej właśnie ta substancja klejąca powodowała emisję nieprzyjemnych pyłów i dymów. Produkcję wszystkich głowic cylindrów przestawiliśmy zatem na nieorganiczny środek wiążący. Dzięki temu podczas produkcji rdzeni i samego odlewania części nie powstają niemal żadne gazy. To była fantastyczna zmiana, która została bardzo dobrze przyjęta przez naszych pracowników i oczywiście naszych sąsiadów na Wildzie.
I uciążliwe zapachy całkowicie zniknęły?
Tak.
Jakość powietrza to jedno, ale z racji położenia fabryki w mieście musicie się również liczyć z tym, że jadące do zakładu tiry korkują ulice. Ile takich pojazdów dziennie wjeżdża na teren odlewni?
Codziennie odprawiamy w naszej odlewni 32 tiry. Przywożą one do nas aluminium oraz inne surowce i odbierają nasze wyroby. Samochody ciężarowe wjeżdżają jednak od strony ulicy Hetmańskiej za terenem szpitala i przejeżdżają przez teren zakładów Cegielskiego, dzięki których uprzejmości uzyskaliśmy zgodę na tego rodzaju dojazd. W ten sposób następuje odciążenie ruchu na ulicy 28 Czerwca 1956 roku. Także problem z parkingiem dla naszych pracowników został rozwiązany. Zbudowaliśmy dla nich nowy, tak aby samochody członków naszej załogi nie zajmowały miejsc na ulicy, czy chodniku. Ale na rzecz środowiska i mieszkańców robimy więcej. Bierzemy udział w unikatowym projekcie, dzięki któremu ciepło wytwarzane w odlewni ogrzewa kilkadziesiąt domów w Poznaniu, w tym także szpital. Wspólnie z pracownikami sadziliśmy też drzewa wzdłuż zakładu. Przede wszystkim jednak olbrzymi nacisk kładziemy na kontakty z naszymi sąsiadami.
I co z tych kontaktów wynika?
Wiele dobrego dla obu stron. Przede wszystkim my czujemy się współmieszkańcami Wildy i nam również zależy na rozwoju dzielnicy. Dlatego wszelkie zgłaszane nam problemy traktujemy poważnie i – co ważne – aktywnie działamy. Gdy pojawił się zarzut, że nasi pracownicy śmiecą wokół zakładu, to zajęliśmy się problemem, choć przecież trudno udowodnić, że to akurat nasi pracownicy wyrzucają śmieci. Ale nie unikaliśmy odpowiedzialności, tylko potraktowaliśmy zarzut poważnie. Przeprowadziliśmy akcję informacyjną wśród załogi i uczuliliśmy ochronę. W czasie festynu na Wildzie aktywnie w nim uczestniczyliśmy. Zresztą przy okazji zaprosiliśmy mieszkańców na nasz jubileusz 20-lecia odlewni. Poza tym dwa razy do roku organizujemy drzwi otwarte, tak aby nasi sąsiedzi mogli zobaczyć, jak ta nasza odlewnia faktycznie działa.