Wielkie słowa spływają opornie. Populizm triumfuje, wolno wszystko, szamotanina trwa
Jeszcze nigdy chyba wielkie słowa przed 11 listopada nie spływały na papier tak opornie. Proste terminy, jak patriotyzm, dziedzictwo, korzenie, pamięć i historia naznaczone są dzisiaj prymitywną polityką, awanturą i agresją. O patriotyzmie wiedzą dziś ponoć wszystko chłopaczki maszerujące w ciężkich butach. A miłości do ojczyzny uczą nas internetowe trolle, niekiedy przebrane za wpływowych dziennikarzy.
Gdy jeszcze dodamy propagandową machinę rodem z PRL-u i mieszanie w głowach wojskami obrony terytorialnej czy repolonizacją - znikąd pocieszenia. Gdzie ta radość, a przecież radośnie powinno właśnie nastrajać jutrzejsze Święto Niepodległości.
Już nawet nie chcę wtrącać trzech groszy o sytuacji międzynarodowej, gdzie słowo „wojna” nie jest już zastrzeżone wyłącznie dla ekstremistów, a zwycięstwo trumpizmu jest niemal symbolem politycznej szamotaniny na świecie.
Spróbujmy jednak znaleźć w sobie odrobinę entuzjazmu, który powinien nam towarzyszyć, gdy myślimy o naszym kraju. Spróbujmy uwierzyć, że rozum zatriumfuje. Że idee polityczne mogą być różne, sposoby na zarządzanie krajem mogą być różne, temperamenty mogą być różne, ale wszyscy - czy z prawa, czy z lewa, czy z centrum, czy skraja - wszyscy będą czuwać nad tym, by populizm, prostactwo, siła i agresja nie wygrały. Uda się tak pofantazjować?
Doprawdy, nikt nie oczekuje cudów. Wszyscy widzimy, jak zmienia się świat i jak łatwo dajemy się dziś politykom manipulować - pod każdą szerokością geograficzną. Jednak pilnujmy choć minimum. Niech tym minimum będzie pamięć o historycznych wydarzeniach, bohaterach oraz bezimiennych aktorach, którzy wskutek triumfu demagogii i dętego politykierstwa, potracili nie tylko cześć i nie tylko majątek, ale także życie.
TWITTER @MAREKTWAROG