Wierchowicz: Bulwar to za mało
Gorzów. Dziś przekraczamy granicę dwóch światów: z jednej strony Francja - elegancja, z drugiej Kazachstan.
Gorzów swój widzę ogromny. Już dzisiaj miasto winno czynić przygotowania do połączenia się z ościennymi gminami. Przecież i Kłodawa i Deszczno praktycznie i fizycznie już są z Gorzowem, chociaż może tego nie wiedzą. To nie tylko powiększenie obszaru miasta, ale także zwiększony budżet, większe możliwości rozwojowe, więcej atrakcyjnych dla inwestowania i budowania obszarów w dyspozycji miasta. Rozumiem obawy gmin przed wchłonięciem, raczej przed połączeniem, ale proces jest nieodwracalny. Tak gminy jak i miasto zbliżają się do siebie, przenikają, i nie ma sensu tego nie dostrzegać i przed tym się bronić. Większy może więcej. Nie bez znaczenia jest także rządowa premia finansowa z tego tytułu, patrz przykład Zielonej Góry.
Bulwar to za mało
W ciągu kolejnych pięciu lat zakończyć powinniśmy wszystkie istotne inwestycje drogowe, remontując drogi wyjazdowe. Kostrzyńska gotowa już będzie za dwa lata. Dylemat: czy ma być jedno-, czy dwujezdniowa rozstrzygnięty. Szeroka, z jednym torowiskiem tramwajowym, jednak jednojezdniowa. Badania natężenia ruchu przekonują, że to będzie wymiar wystarczający dla tej ulicy. A zaoszczędzone w ten sposób pieniądze miasto przeznaczy na remont kolejnego wyjazdu z miasta, czyli ul. Myśliborską. Obwodnica północna /S-3/ zakończona już będzie za dwa lata. Podobnie z wyjazdem na Gdańsk, do której już dzisiaj miasto się przymierza. Tym samym rozwiążemy problem ruchu tranzytowego.
Koniecznym w tej pięciolatce jest remont ulic wzdłuż wiaduktu kolejowego nad Wartą. To obecnie wstydliwa wizytówka miasta, oglądanego z góry, gdy wjeżdżamy do niego pociągiem. Niczego tu ukryć się nie da. Zagospodarowany bulwar to zdecydowanie za mało. Przechodząc dzisiaj z bulwaru na drugą stronę ulicy, przekraczamy granicę dwóch światów. Z jednej strony Francja - elegancja, z drugiej Kazachstan, chociaż może się mylę, bo w Kazachstanie nie byłem. Oczywiście planowany już na rok obecny remont wiaduktu sprzyjać będzie zdecydowanemu poszerzeniu zakresu renowacji niemal całej dzielnicy przywiaduktowej z odnowieniem elewacji kamienic i remontem nawierzchni ulic, dzisiaj w stanie tragicznym, włącznie. Wkład miasta w to dzieło będzie konieczny i istotny. Za pięć lat zapomnimy zapewne, w jakim stanie była ulica Warszawska, na wysokości wjazdu do filharmonii. Dzisiaj to niemal czołgowisko, jutro gładka jezdnia. Szkoda, że nie dojdzie do przywrócenia naturalnego przebiegu tej ulicy - tak by Warszawską można było dojechać bezpośrednio do katedry. Ale to konsekwencja niemądrej decyzji zamknięcia z kolei Sikorskiego dla ruchu kołowego, ulicy będącej przedłużeniem Warszawskiej.
Tak sobie myślę: po co komplikować rzeczy proste. Gorzów posiadał wygodny i przejrzysty układ komunikacyjny z dwoma pryncypialnymi ulicami: Chrobrego i Sikorskiego. Kilkadziesiąt lat temu skomplikowano ten układ, uniemożliwiając dojazd ulicą Sikorskiego do katedry. I kiedy pojawia się możliwość przywrócenia tego naturalnego stanu rzeczy, ten stan komplikuje się jeszcze bardziej, zamykając Sikorskiego przy katedrze. Może włodarze miasta przemyślą sprawę jeszcze raz. Obawiam się także, że za pięć lat będzie w centrum stał olbrzymi gmach nowego ratusza, zbudowany na bazie obecnego i starej komendy policji. Gmach nikomu już nie potrzebny w takim rozmiarze, gdyż postęp technologiczny w komunikowaniu się ludzi spowoduje, że bezpośredni kontakt urzędnika z obywatelem będzie zbędny, a i urzędników przez to będzie zdecydowanie mniej.
Piszę, iż gmach niepotrzebny, no może potrzebny tylko obecnemu prezydentowi, który podobnie jak jego poprzednicy chce pozostawić po sobie pomnik. Tak jak jego bezpośredni poprzednik pozostawił filharmonię. Filharmonia przetrwa, obroni się przed licznymi atakami, ale chyba jednak w wersji impresaryjnej. Tak jak zawsze żałuję, że mamy filharmonię w podwórzu, podczas gdy mogłaby ona zdobić pierzeję ul. Sikorskiego. Pamiętam, że za tej przeklętej „komuny” w Warszawie udało się przesunąć w całości jeden z kościołów o kilkadziesiąt metrów. Ale z filharmonią tego niestety zrobić się nie da. Naprzeciwko tego przybytku kultury, mam nadzieję, tętnić będzie życiem Zespół Szkół Zawodowych. Czy znajdą się uczniowie, zobaczymy, gdyż efektu projektu 500+ jeszcze nie doświadczymy.
W dziedzinie kultury błyszczeć będzie nasz teatr. Czy pod obecnym dyrektorem, który wydaje się być tak zmęczony jak zasłużony, oby. Jeżeli nie dopadnie go „dobra zmiana”, winien swoją misję pełnić dalej. Nie wyobrażam sobie lata w mieście bez Teatru Letniego. Jeżeli „dobra zmiana” nie zakaże jazzu, jak to zdarzało się w dawnych czasach, za rządów bliskiej obecnej formacji władzy, partii, to Pod Filarami nadal będziemy gościć tuzów tej muzyki, a maluchy kształcić się będą w „Małej akademii jazzu”. Nie bez przyczyny obecna rada miasta nadała kilkunastu jej wykładowcom odznaki honorowego obywatela.
Żużel się obroni
Wydawało się, że po odejściu z klubu Prezesa Tysiąclecia, obecne kierownictwo Stali nie da rady, szczególnie zaspokoić rosnących wymagań finansowych zawodników. A jednak się kula. W tym roku liczymy na mistrzostwo. Za pięć lat już tak dobrze nie będzie, ale nadal Stal w czołówce. Powstanie w mieście zapewne kilka pomników, w tym ten najważniejszy. Zmienione zostaną nazwy kilku ulic, w tym jedna zostanie nazwana ulicą wiadomo kogo. Akademia Gorzowska rozwijać się będzie prężnie, zostanie nazwana imieniem wiadomej pani minister, jakże słusznie i wcale nie ironizuję, w miejsce imienia nikomu nieznanego Jakuba z Paradyża. A Gorzów będzie nadal miastem średniej wielkości, z którego, żeby zrobić rzeczy wielkie, trzeba będzie wyjeżdżać, ale będzie miastem wygodnym i przyjaznym do życia. Miastem, które można przejechać w 15 minut, a to piękna perspektywa. Tylko mój apel do włodarzy, obecnych i następnych. „Pamiętajcie o ogrodach”. Dbajcie o zieleń, bo ona tak uprzyjemnia życie.
Jerzy Wierchowicz,
radny klubu Nowoczesny Gorzów