Wierni nie chcą polityki w Kościele. "Nie widzę nic złego w tym, że Kościół wyraża swój pogląd na temat istotny dla jego nauki"
Rozmawiamy z dr. hab. Maciejem Potzem, politologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, specjalizującym się w stosunkach państwo-Kościół.
W ostatnich dniach cała Polska znów dyskutowała o aborcji. Biskupi chcieli czegoś, protestujące kobiety czegoś zupełnie innego. Dziwi pana ta dyskusja?
Absolutnie nie. To normalny proces wyrażania swoich poglądów przez różne siły polityczne. Nie widzę nic złego w tym, że Kościół wyraża swój pogląd na temat istotny dla jego nauki. A inne środowiska mają prawo protestować. Nie uważam, że Kościół powinien się powstrzymywać od publicznych wypowiedzi. Z mojego punktu widzenia jako politologa to po prostu organizacja społeczna, która ma określone poglądy.
Czyżby ta dyskusja pana cieszyła?
Oczywiście. Bo świadczy o tym, że istnieje pluralizm w sferze publicznej. Niektóre organizacje lewicowe wysuwają postulat, by Kościół ograniczał się do spraw religijnych. Tymczasem prowadziłoby to do zaniku pluralizmu. Nie ma żadnego powodu, by ktoś z zewnątrz dyktował organizacji, jaka powinna być jej działalność. Ewentualnie wierni mogą uznać, że biskupi nie powinni czymś się zajmować.
Kościół wpływa więc na państwo. Jak to robi?
Dziś ma zupełnie inny sposób oddziaływania niż dawniej. Do końca średniowiecza czy początków ery nowożytnej wiara religijna była czymś naturalnym, a władza świecka była legitymizowana religijnie. Pochodziła od Boga, władca był namaszczany przez Kościół. Oczywiście wciąż trwały spory o to, jaki powinien być zakres obu rodzajów władzy. Władcy świeccy uważali, że skoro już zostali namaszczeni, to nie ma powodu, żeby w ich rządzeniu uczestniczył także Kościół.
Czyli już w średniowieczu walczono o zakres wpływu Kościoła na państwo?
Tak, przykładem był spór o inwestyturę między papieżem Grzegorzem VII a cesarzem niemieckim Henrykiem IV, dotyczący mianowania biskupów i tego, czy władcy świeccy powinni mieć na to wpływ. Ale dopiero w nowożytności władza zaczęła powoływać się nie na boskie pochodzenie, ale od ludu, czyli z demokratycznych procedur. Dlatego dziś oddziaływanie Kościoła jest zupełnie inne. Zaczął funkcjonować w demokratycznej sferze publicznej jako jedna z sił, pozbawiony nimbu, którym otaczał się wcześniej.
Jego wpływ na życie obywateli się zmniejszył?
Tak. Przez wieki wypełniał wiele funkcji społecznych: prowadził szkoły, przytułki, szpitale. Później te funkcje przejęło państwo. Powstały państwowe systemy edukacji, opieki zdrowotnej i społecznej, więc wpływ Kościoła się zmniejszył. W wielu państwach, np. w Europie Zachodniej, te procesy zaszły jeszcze dalej ze względu na zjawisko sekularyzacji czy prywatyzacji religii. Jednak w Polsce siła oddziaływania Kościoła poprzez autorytet, który wciąż posiada, jest znacznie większa.
Dlaczego Kościołowi zależy, żeby jego nauki miały odzwierciedlenie w przepisach prawa?
Na przykład aborcję Kościół rozumie jako zabijanie człowieka, więc zupełnie naturalną konsekwencją jest chęć, by tego zabronić. Dodatkowo według Kościoła przestrzeganie norm prawa Bożego może mieć dla wyznawców znaczenie ostatecznie i doprowadzić do zbawienia lub potępienia. Więc naturalne jest, że Kościół chce im pomóc. Kościół uważa również, że istnieje prawo naturalne, czyli boskie, które stoi wyżej od prawa stanowionego przez człowieka. Nie wszyscy się z tym zgadzają. Ale w uznaniu, że istnieje jakaś norma moralna wyższego rzędu, jest sporo sensu. Bo na przykład w procesach norymberskich sądzeni mogliby dowodzić, że wiele z zarzucanych im czynów było prowadzonych zgodnie z prawem stanowionym. Zauważmy, że w konflikcie o aborcję druga strona też powołuje się na nadrzędną wartość, jaką jej zdaniem jest prawo do wyboru.
Czytaj więcej i dowiedz się:
- jakie są granice wpływu kościoła?
- w których częściach świata władza powiązana jest z religią?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień