Wierzymy, że więcej kamer to gwarancja bezpieczeństwa
Monitoring miejski w Łodzi rozrasta się, a mieszkańców obserwuje coraz więcej kamer, strażnicy miejscy biją rekordy w liczbie podjętych interwencji, ale czy dzięki temu Łódź staje się bezpieczniejsza ?
Nie ma co się oszukiwać, Łódź, aby przekonać szerokie grono Polaków, że staje się coraz lepszym miejscem do życia, musi się bardziej postarać, niż inne polskie miasta. We wtorek przyznała to również Hanna Zdanowska, podczas konferencji poświęconej nowemu spotowi reklamowemu miasta, w którym Cezary Pazura dwukrotnie mówi „Łódź, k...a” - pierwszy raz z dezaprobatą, drugi raz z zachwytem, tuż po zwiedzeniu nowego Dworca Fabrycznego. Prezydent Łodzi tłumaczyła, dlaczego w filmie promocyjnym zamówionym przez magistrat padają wulgaryzmy. Zdaniem Hanny Zdanowskiej, aby dotrzeć z informacją o zmianach w mieście do reszty Polaków, potrzeba kontrowersyjnych środków przekazu. Najwyraźniej w schludnie przekazaną wiadomość, że z mapy Łodzi znikają obskurne i niebezpieczne bramy nikt nie uwierzy.
O nieciekawej opinii o mieście świadczą również badania z 2013 r., przeprowadzone przez Millward Brown. Stolica województwa łódzkiego zajęła w nich ostatnie miejsce wśród polskich miast, pod względem poczucia bezpieczeństwa mieszkańców. I obiektywnie rzecz biorąc, trudno się temu dziwić. Łódź mozolnie walczy ze stereotypem miasta, po którym jeździły ambulanse śmierci, w którym w bestialski sposób mordowane były dzieci , a policja w trakcie juwenaliów strzelała ostrą amunicją do studentów. I choć od tych zdarzeń minęło kilkanaście lat, każde kolejne szokujące zdarzenie, jak na przykład zadźganie nożem młodego chłopaka na ul. Piotrkowskiej (luty 2013), zabicie w biały dzień mężczyzny na ulicy Wodnej (czerwiec 2016), potwierdza w świadomości ludzi ten stereotyp. I trudno ten obraz Łodzi obalić, przytaczając liczbę dni, imprez , gdy nikomu nic się nie stało. Tym bardziej, że do jego utrwalania co jakiś czas przyczyniają się również znane osoby, jak na przykład Bogusław Linda, który w jednym z wywiadów przypiął Łodzi łatkę „miasta meneli”.
CZYTAJ TEŻ: Trzeci etap rozbudowy monitoringu miejskiego w Łodzi. Przybędzie kamer m.in. na Zdrowiu
Samorząd od 2013 r., gdy opublikowano raport, robi co może, aby ludzie poczuli się w Łodzi bezpieczniej (niskie poczucie bezpieczeństwa odstrasza inwestorów - mówiła Hanna Zdanowska). Uznano, że jednym ze sposobów na to, aby mieszkańcy oraz turyści nie obawiali się spacerować po wyremontowanych ulicach, jest zwiększenie efektywności lokalnych służb odpowiedzialnych za porządek. W tym celu, władze zaufały potędze kamer. Zdecydowano o stworzeniu monitoringu miejskiego, dzięki któremu m.in. straż miejska oraz policja ma widzieć więcej i reagować lepiej (tzn. szybciej i częściej). Tym samym, Łódź zaczęła powoli zmieniać się w miasto Wielkiego Brata.
System zaczął funkcjonować na początku 2015 r. Pod koniec grudnia 2016 r. zakończył się trzeci etap rozbudowy. I zakończenie każdego z nich było szumnie ogłaszane, aby - zdaje się - przekonać ludzi, że ktoś nad nimi czuwa. A skoro tak, to nic złego im się nie stanie. Obecnie sytuację w Łodzi rejestruje 348 urządzeń, które zainstalowane są w 133 miejscach. Każdy punkt wyposażony jest w podobny zestaw: jedną kamerę obrotową, pozwalającą na 30-krotne przybliżenie, cztery stałopozycyjne kamery FullHD oraz dodatkową kamerę o rozdzielczości ok. 20 megapikseli. W pierwszych dwóch etapach rozbudowa monitoringu miejskiego objęła ścisłe centrum miasta,m.in. ul. Piotrkowską (od pl. Wolności do al. Piłsudskiego), ul. Zachodnią, Zgierską i al. Kościuszki. Kamery pojawiły się także na wybranych odcinkach ulic: Narutowicza, Kilińskiego, Nawrot, Pabianickiej, Zachodniej, Zgierskiej, Wojska Polskiego oraz al. Kościuszki, Włókniarzy i Rydza-Śmigłego.
Trzeci etap wykroczył już poza centrum miasta. Nowe kamery (21 sztuk) pojawiły się m.in. w okolicach Bałuckiego Rynku. 34 urządzenia zainstalowano również w parku im. J. Piłsudskiego: w okolicy Miejskiego Ogrodu Zoologicznego oraz powstającego centrum rozrywki (tam, gdzie kiedyś był lunapark). To z kilku powodów swego rodzaju przełom. Po pierwsze, do tej pory łódzkie parki nie były obserwowane. Po drugie, właśnie w parku na Zdrowiu testowana jest pewna nowinka technologiczna. Zainstalowano w nim bowiem kamerę termowizyjną, która umożliwia operatorom obserwowanie sytuacji po zmierzchu. Jeśli urządzenie zda egzamin, prawdopodobnie zostanie wykorzystany również w innych parkach. Tym samym, organizowanie nocnych libacji na terenach zielonych stanie się utrudnione.
CZYTAJ TEŻ: Maciej Rakowski: Jeśli ktoś chce obić gębę nie myśli, ile kamer to nagra
O poszerzenie zasięgu monitoringu miejskiego postarali się jednak również sami mieszkańcy. W budżecie obywatelskim wygrało m.in. zadanie na rozmieszczenie kamer na ul. Limanowskiego. Urządzenia pojawiło się w czterech punktach: przy skrzyżowaniach z al. Włókniarzy, ul. Urzędniczą i ul. Sierakowskiego, a także u zbiegu ul. Klonowej i al. Włókniarzy. W przyszłych etapach rozbudowy planowana jest dalsza ekspansja. W 2017 r. planowane jest objęcie nadzorem kamer ok. 6 km ulicy Pabianickiej - od pl. Niepodległości do C.H. Port Łódź. Urządzenia będą rozmieszczone między innymi na skrzyżowaniach tej ruchliwej trasy oraz w przejściach podziemnych.
Obraz z kamer trafia do wojewódzkiej i miejskiej komendy policji, Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Łodzi, a także głównej siedziby Straży Miejskiej w Łodzi. Efektami wykorzystania monitoringu chwalą się zwłaszcza strażnicy. Jak podaje Leszek Wojtas, naczelnik Wydziału Dowodzenia SM w Łodzi, w pierwszym roku funkcjonowania systemu (2015 r.) operatorzy zauważyli 2.678 niebezpiecznych sytuacji. Najwięcej (1.082) zarejestrowano zdarzeń drogowych. Później jest zakłócanie porządku - 476 oraz picie alkoholu w miejscu publicznym - 199. W 2016 r. operatorzy zaobserwowali jeszcze więcej groźnych sytuacji, bo 3.329. Tym razem najwięcej było przypadków zakłócania ładu i porządku - 992. Zdarzeń drogowych było 789, picia alkoholu - 320.
Pytanie tylko, co oznacza rosnąca liczba zaobserwowanych zdarzeń. Niestety, straż miejska nie prowadzi statystyk, jak zakończyły się interwencje, które zlecili operatorzy kamer monitoringu, a chyba dopiero one byłyby w stanie stwierdzić, czy poziom bezpieczeństwa wzrósł. Niemniej, strażnicy chwalą się kilkoma sytuacjami, w których monitoring niewątpliwie się przydał. Tak było na przykład wtedy, gdy w czerwcu na ul. Piotrkowskiej zgubił się 8-letni chłopiec. Zrozpaczona matka poprosiła o pomoc patrol strażników. Funkcjonariusze natychmiast przekazali sprawę do wydziału monitoringu, podając rysopis dziecka. Operatorzy prześledzili zapisy z kamer i wypatrzyli chłopca odpowiadającego rysopisowi na wysokości pasażu Schillera. Dziecko szło w kierunku pl. Wolności, ale trop urwał się w parku Staromiejskim. Akcja zakończyła się jednak sukcesem. Strażnicy, których tam wysłano, znaleźli przestraszonego 8-latka, chowającego się w krzakach.
W listopadzie przydały się również kamery zlokalizowane przy skrzyżowaniu ul. Limanowskiego i Sierakowskiego, które zainstalowano tam za pieniądze z budżetu obywatelskiego. Dzięki monitoringowi udało się złapać trzech chuliganów, którzy skopali mężczyznę. Operator wysłał na miejsce cztery radiowozy jeszcze w trakcie ataku napastników.
Łodzian śledzą nie tylko urządzenia włączone do monitoringu miejskiego. Obserwowane są również m.in. w centrach handlowych, bankach, spółdzielniach mieszkaniowych (np. im. Reja i Chrobrego) urzędach oraz komunikacji miejskiej (ponad 280 autobusach oraz ponad 100 tramwajach).
To właśnie dzięki kamerom w pojazdach MPK udało się schwytać „fryzjera”, który obcinał włosy współpodróżnym.
CZYTAJ TEŻ: Monitoring miejski w Łódzkiem: 273 kamery w 116 lokalizacjach
Co ciekawe, nadal w Łodzi nie ma pełnej zgody na oddanie się władzy kamerom. Monitoringu nie chcieli na przykład mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowej Piaski, powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych. Uznania nie zyskały również trzy zadania z ostatniego budżetu obywatelskiego, na założenie monitoringu na ul. Strykowskiej, Piramowicza i na Kozinach. Czy liczba kamer przekona turystów i inwestorów, że dzięki nim jest w Łodzi bezpieczniej?