Więźniowie sami zapłacą za swoje miejsca pracy
W Nysie, Strzelcach Opolskich i Sierakowie Śląskim powstanie ich aż 220. Z roku na rok rośnie liczba skazanych, którzy pracują podczas odsiadki.
Zwiększenie liczby pracujących skazanych będzie absolutnym priorytetem służby więziennej w najbliższych latach. Opolscy funkcjonariusze - zgodnie z rządowym programem „Praca dla więźniów” - chcą, by osadzeni odpracowywali chociaż część kosztów ich utrzymania za kratami (te sięgają ok. 3150 zł miesięcznie).
wideo: x-news/TVN24
- Praca to najlepsza z metod resocjalizacji - podkreśla płk Andrzej Tesarewicz, dyrektor Zakładu Karnego nr 2 w Strzelcach Opolskich. - Jeżeli więzień przyzwyczai się do obowiązków, jakie stawia przed nim pracodawca, to po wyjściu na wolność będzie mu zdecydowanie łatwiej podjąć zatrudnienie i już nie wróci za kraty. Brak pracy rodzi natomiast szereg problemów. Gdy więzień się nudzi, to - trochę jak dziecko - szuka sobie urozmaicenia i zaczyna rozrabiać.
Na początku 2016 roku na Opolszczyźnie odpłatnie i nieodpłatnie zatrudnionych było blisko 1598 osadzonych.
- Obecnie pracuje ich o 251 więcej, a więc 1849 - wylicza ppłk Leszek Czereba, dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Opolu. - Stanowi to 45 proc. wszystkich osadzonych, przy czym tendencja jest rosnąca.
Funkcjonariusze zwiększają zatrudnienie na kilka sposobów. Częściej wysyłają skazanych do nieodpłatnych prac na rzecz samorządów: zamiatania i odśnieżania ulic, remontów w szkołach i domach spokojnej starości. Najważniejsza jest jednak budowa nowych hal produkcyjnych wewnątrz więzień.
Jeden z takich zakładów powstał w ubiegłym roku w Prudniku. Więźniowie produkują w nim oświetlenie do mebli. Za swoją pracę dostają jednak tylko część wynagrodzenia, bo aż 45 proc. jest im potrącane na Fundusz Aktywizacji Skazanych. W ten sposób prudniccy więźniowie wypracowali w ciągu roku 617 tys. złotych. Właśnie z tych pieniędzy będą budowane kolejne hale w Strzelcach Opolskich, Nysie i Sierakowie Śląskim.
Przykładowo w strzeleckim Zakładzie Karnym nr 1 powstanie wkrótce 30 nowych miejsc pracy, a w „dwójce” 70 miejsc. Skazani - poza szyciem butów - będą się zajmować produkcją europalet, elementów scenicznych, a także kabli. Miejsca pracy tworzone będą w porozumieniu z prywatnymi firmami, które zagospodarują niewykorzystywane budynki. Przykładowo w Zakładzie Karnym nr 2 przebudowany będzie obiekt po starej kuchni, który obecnie stoi zamknięty.
Pracujący skazani płacą alimenty i spłacają krzywdy
Po odliczeniu wszystkich potrąceń więźniom często zostaje w kieszeni ok. 200 zł. - Ale i tak opłaca się pracować - twierdzą sami skazani.
W kwestii budowy hal produkcyjnych mamy już podpisane listy intencyjne z konkretnymi firmami, które chcą przyjąć skazanych - deklaruje ppłk Leszek Czereba. - Część prac remontowych przy dostosowywaniu budynków na potrzeby produkcyjne także będzie wykonywana przez skazanych.
Służba więzienna będzie ponadto zachęcać pracodawców do zatrudniania więźniów poza murami jednostek, oferując im konkretne ulgi. Już teraz firmy są zwolnione z płacenia np. składek zdrowotnych, a więźniom nie należą się urlopy - dostają wynagrodzenie tylko wtedy, gdy pracują.
Joachim Krawczyk, właściciel firmy Krawex zajmującej się przetwórstwem drewna, zatrudnia skazanych od wielu lat. Jest zadowolony z ich pracy. - Więźniowie wymagają większego nadzoru i mają mniejszą motywację do pracy, ale generalnie nie ma z nimi większego problemu - twierdzi Krawczyk.
Pracujący osadzeni otrzymują minimalne wynagrodzenie. Poza finansowaniem Funduszu Aktywizacji Skazanych, często muszą płacić alimenty na rodzinę lub łożyć na naprawę wyrządzonej krzywdy.
- W kieszeni zostaje mi niecałe 200 zł, ale lepiej mieć tyle niż nic i przesiadywać całymi dniami w celi - mówi Tomek, który odsiaduje w strzeleckim więzieniu 13-letni wyrok.
Zarobione pieniądze skazani mogą wydawać w więziennej kantynie, kupując np. środki czystości, jedzenie, słodycze itp.