Wiktor Chabel - geolog, fan jazzu i olimpijczyk z Rio
Skończył geologię, teraz jest na inżynierii naftowej, poza tym świetnie radzi sobie w sporcie. Wiktor Chabel z Sandomierza był o krok od medalu na igrzyskach w Rio w wioślarstwie.
Na igrzyskach w Rio de Janeiro zajęliście czwarte miejsce w wioślarstwie w wyścigu czwórki podwójnej. Jak oceniasz ten wynik już na spokojnie, gdy opadły olimpijskie emocje?
Z perspektywy czasu czwarte miejsce jest sukcesem. Z drugiej strony - jest niedosyt. Do finału weszliśmy pewnie, a wiadomo, że jak się jest w finale, to myśli się o medalu, o miejscach 1-3. Ten bieg nie do końca ułożył się jednak po naszej myśli. Były trudne warunki na starcie, z którymi nie poradziliśmy sobie tak, jak trzeba. Później próbowaliśmy gonić rywali, na medal nie wystarczyło nam sił i i dystansu. I zostało czwarte miejsce.
Macie nad czym pracować, żeby za cztery lata w Tokio było już podium.
Tak sobie żartujemy, że zaczynaliśmy naszą współpracę dwa lata temu od siódmego miejsca, w tym roku jest czwarte. W Tokio chcemy przeskoczyć o kolejne trzy miejsca.
Twoja dziewczyna Monika Ciaciuch w Rio razem z koleżankami wywalczyła brązowy medal w wioślarskiej czwórce podwójnej.
Ona cieszyła się z medalu, a ja cieszyłem się razem z nią. Jak oglądałem ten bieg, to nawet myślałem, że wygrają, ale trochę im zabrakło. Ale najważniejsze, że jest medal. Na razie przewaga w domu jest po stronie pań, ale w Tokio postaram się dorównać (śmiech).
Po igrzyskach mieliście trochę czasu, żeby pobyć w Sandomierzu. Udało się odpocząć z rodzinką.
Jak najbardziej. Rzadko jestem w domu, teraz byliśmy ponad tydzień, co jest małym sukcesem. Na początku października czekają nas jeszcze mistrzostwa Polski na poznańskiej Malcie, gdzie trzeba się pokazać z dobrej strony.
Rodzice to Twoi wierni kibice. Mama razem z fan klubem oglądała wszystkie Wasze starty w Rio.
Docierały do mnie zdjęcia i wiadomości, ale nie miałem pojęcia, że ten fan klub działa na taką skalę. Bardzo się z tego cieszę i wszystkim dziękuję za to wsparcie.
Sukcesy odnosisz w wioślarstwie, ale przygodę ze sportem zacząłeś od pływania.
Najpierw próbowałem swoich sił w grach zespołowych, potem trenowałem pływanie, a do wioślarstwa trafiłem późno, dopiero na studiach - w wieku 19 lat. Byłem wtedy w sekcji pływackiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, miałem kolegę, który zaprowadził mnie do sekcji wioślarskiej i zapytał, czy nie chciałbym spróbować swoich sił w tej dyscyplinie. Poszedłem na pierwsze zajęcia. Trener niechętnie do tego podszedł, bo byłem dość zaawansowany wiekowo, żeby zaczynać przygodę z wioślarstwem. Ale po trzech dniach zrobił mi sprawdzian na ergometrze wioślarskim i okazało się, że wynik miałem lepszy od zawodników, którzy kilka lat już trenowali. I powiedział - OK, może coś z ciebie będzie. Po dwóch latach przeniosłem się do Poznania. Doszedłem do wniosku, że to co mogłem tam zrobić, to zrobiłem. Poznań to może nie mekka, ale silne wioślarskie centrum. Są tam bardzo dobrzy szkoleniowcy. Miałem to szczęście, że trafiłem na trenera Wojciechowskiego, obecnego szkoleniowca kadry i on się mną zaopiekował.
I z czasem sandomierzanin zaczął odnosić sukcesy w wioślarstwie…
Dla wielu osób wydaje się to nieprawdopodobne, ale szczerze mówiąc, jakby były pieniądze i dobry pomysł, to w Sandomierzu również można byłoby wiosłować. Wisła przecież jest w Sandomierzu, a zawodnicy z Torunia i Płocka też trenują na Wiśle.
W Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim studiowałeś geologię, ale przeniosłeś się do Poznania.
Po dwóch latach zmieniłem uczelnię na Uniwersytet Adama Mickiewicza i tam skończyłem geologię. Teraz studiuję jeszcze drugi kierunek - inżynierię naftową. Jestem geologiem, a będę inżynierem naftowym.
Skąd takie zainteresowania?
Jeszcze jak byłem w liceum w Sandomierzu, to pani profesor Radzimowska, wówczas dyrektor szkoły, zainteresowała mnie mocno geografią, nauką o ziemi i tak zostało. Chciałem się kształcić w tym kierunku. Na studia poszedłem na geologię. A inżynieria naftowa jak najbardziej jest powiązana z geologią. Tak sobie pomyślałem, że fajnie byłoby mieć dwa kierunki studiów.
Do szkoły podstawowej też chodziłeś w Sandomierzu, do tej samej co nasz reprezentacyjny chorąży w Rio de Janeiro - Karol Bielecki, król strzelców turnieju olimpijskiego piłkarzy ręcznych.
Tak się składa, że Karol jest trzy lata starszy. Chodziliśmy do tej samej szkoły, pamiętam, że mijaliśmy się na korytarzu. Fajnie, że dwóch absolwentów tej szkoły dostąpiło zaszczytu występu na igrzyskach olimpijskich, najważniejszej imprezie dla sportowca.
Była okazja spotkać się z Karolem Bieleckim w wiosce olimpijskiej w Rio?
Z Karolem akurat nie, ale spotkałem się z inną naszą olimpijką Karoliną Kołeczek. Karolowi i całej polskiej reprezentacji kibicowałem na igrzyskach. Przeżywałem ich przegrany półfinał z Danią i mecz o trzecie miejsce. Niewiele zabrakło im do medalu. Szkoda. Muszę przyznać, że od lat interesuję się piłką ręczną i siatkówką, regularnie śledzę występy naszych reprezentacji na najważniejszych turniejach i gorąco im kibicuję.
Studia i sport pochłaniają Ci sporo czasu. Jak znajdziesz chwilę wolnego, to co najchętniej porabiasz?
Jak się nie uczę i nie trenuję, to głównie słucham muzyki, najchętniej jazzu. Ja tylko słucham, w naszej rodzinie tata jest bardziej umuzykalniony, gra na wielu instrumentach. Wszystkich „zaraża” muzyką. Ja takiego talentu po nim nie odziedziczyłem, siostra też, może będą go miały nasze dzieci (śmiech). Wiadomo, że jak tylko jest trochę wolnego, to staram się ten czas spędzać z dziewczyną. Jak jesteśmy razem na zgrupowaniach kadry, to nie zawsze jest czas spokojnie porozmawiać, każdy działa w swoim teamie i skupia się na tym, co ma zrobić na treningu.
Ciekawostką jest to, że Twoja dziewczyna Monika jest też czynnym strażakiem w Ochotniczej Straży Pożarnej w Ślesinie.
To prawda. Jej udział w akcjach w związku z licznymi zgrupowaniami od pewnego czasu jest mocno ograniczony. Ale jak jest w domu, dostaje wezwanie, to jest gotowa do akcji. Robi coś pożytecznego dla ludzi, pomaga im w sytuacjach zagrożenia. Chwała jej za to.
Wiktor Chabel
Urodził się 23 listopada 1985 roku w Sandomierzu. Nadal jest zameldowany w tym mieście. Utytułowany polski wioślarz. Medalista mistrzostw Europy, zajął też czwarte miejsce w olimpijskim debiucie w Rio w wyścigu czwórki podwójnej.
Monika Ciaciuch
Urodziła się 10 maja 1992 roku w Ślesinie. Utytułowana polska wioślarka. Wicemistrzyni Europy z 2016 roku, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro w wioślarstwie w czwórce podwójnej.