Wilczy terror w Wołkowyi - drapieżniki przestały się bać. W gminie Solina wilcze watahy wchodzą między domy
W Wołkowyi ludzie po zmroku nie wychodzą z domów, rodzice odprowadzają dzieci na lekcje do szkoły, przydomowe psy zaczęły znikać. We wsi pojawiły się wilki.
W Wołkowyi ludzie po zmroku nie wychodzą z domów, rodzice odprowadzają dzieci na lekcje do szkoły, przydomowe psy zaczęły znikać. We wsi pojawiły się wilki.
Drapieżniki wchodzą między zabudowania, pojawiają się pod domami całymi watahami. Podobnie jest w całej gminie Solina, ale okolice Wołkowyi są pod wilczym terrorem.
- Sąsiad szedł asfaltem z Woli Górzańskiej do Górzanki, ledwie kilometr drogi miał, musiał się wrócić, bo mu wataha z dziesięciu sztuk drogę zastąpiła - opowiada Leszek Sidorski. Jemu samemu wilk porwał z podwórka psa. Wlazł na posesję, wywlókł psiaka z wnęki pod schodami prowadzącymi do drzwi wejściowych domu i pociągnął przez posesję, przez drogę, gdzieś w pola. Sidorski mógł tylko bezsilnie patrzeć z okna domu, jak wilk ciągnie jego czworonoga. I nie jest jedynym gospodarzem w okolicy, któremu drapieżnik porwał zwierzę domowe. A przecież nie mieszka na odludziu, tu dom przy domu. Wilki przestały bać się ludzi, to ludzie zaczęli bać się wilków.
W dalszej części tekstu przeczytasz m.in.:
"W tym roku, to już inwazja, to już nie pojedyncze sztuki, całe watahy chodzą, nic się ludzi nie boją. Pięć sztuk w grupie, to minimum. I wcale nie „od święta”, tu niemal codziennie ktoś widzi takie stado. A każda sztuka musi dziennie zeżreć dwa do czterech kilogramów mięsa, więc jak im brakuje w lesie, to przychodzą do ludzi."
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień