Wilda nadal chce czekać na swojej "bahamie", a władze zachęcają do odwagi
Czas zatrzymał się na Wildzie i tak już zostanie? Nie ma szans dogonić Jeżyc czy Łazarza? Rewolucja komunikacyjna, która tam się zakrada, przez mieszkańców witana jest z podejrzliwością. Chcą zmian pod warunkiem, że będzie to na przykład wymiana chodnika. Władze zachęcają, by byli odważniejsi.
Jeżyce, Łazarz i Wilda są wymieniane w Poznaniu jednym tchem. Te trzy wioski zostały włączone do miasta tego samego dnia - 1 kwietnia 1900 r. Każda z nich od tego czasu rozwijała się swoim tempem, na które duży wpływ miała komunikacja z pozostałymi częściami miasta. W tej konkurencji Wilda wypada najgorzej.
Obecnie na Wildzie rodzi się rewolucja komunikacyjna. Rodzi się w bólach. Zmiany, do których przekonuje rada osiedla oraz miejskie jednostki, nie budzą na Wildzie powszechnego entuzjazmu, w każdym razie nic o nim nie wiadomo. Wiadomo za to o petycjach składanych do władz przeciwko zmianom.
Najgłośniejsze są sprawy dotyczące obszaru wokół rynku Wildeckiego. Pierwsza związana jest ze zmianą lokalizacji przystanków tramwajowych. Sprawa, wydawałoby się niewielkiego kalibru, jednak wypowiedziało się w związku z nią blisko 800 osób. To te, które podpisały się pod petycją przeciwko przenoszeniu przystanków.
Temat jest jednak szerszy, a przystanki są jedynie emocjonującym odpryskiem. Idea stojąca za rewolucją jest podobna jak w innych częściach miasta: uspokojenie ruchu. Władze miasta nie mają jednak dobrego patentu, jak ten pomysł sprzedać poznaniakom. Wszędzie, gdzie zarząd dróg lub transportu chce wprowadzać zmiany komunikacyjne, natychmiast zawiązują się komitety zbierające podpisy przeciwko tym propozycjom. Dlaczego tak się dzieje? Hipotezy są dwie: miasto nieodpowiednio komunikuje zmiany lub po prostu mają one liczne mankamenty. Jest jeszcze jedno przypuszczenie - poznaniacy są zachowawczy i zmiany to ostatnia rzecz, których oczekują w swojej strefie komfortu w najbliższej okolicy.
Wierzbięcice, betonowa pustynia
Największa nowość, którą proponuje się Wildzie, dotyczy ulicy Wierzbięcice. Ta ulica to betonowa pustynia. Ma niewiele drzew, niewiele osób tamtędy spaceruje. Chodniki pełnią rolę parkingów, a droga jest szeroką arterią zachęcającą niektórych kierowców do rozwijania prędkości.
Proponowane zmiany dotyczą więc uregulowania sytuacji parkingowej, posadzenia nowych drzew oraz remontu torowiska, a także wspomnianej zmiany lokalizacji przystanków.
- Wierzbięcice to prawie martwa ulica. Nie ma tam wiele więcej niż Biedronka i kebab. Zaproponowana przez miasto modernizacja jest szansą dla tej ulicy
- przekonuje Dorota Bonk-Hammermeister, przewodnicząca rady osiedla. - Możemy mieć zielone torowisko, nowe drzewa, meble miejskie, miejsca wypoczynku, tymczasem ludzie w zmianach upatrują chęć utrudnienia im życia. Dlaczego tak na to patrzeć? - pyta przewodnicząca.
Żeby zrobić miejsce na zieleń, konieczna będzie nieznaczna redukcja miejsc parkingowych. Projekt zakłada też likwidację dwóch przystanków: tego, który mieści się przy dawnym kinie Wilda oraz tego przy drogerii na ul. 28 Czerwca 1956 r. Zamiast nich pojawi się przystanek przy rynku Wildeckim na wysokości tamtejszych kwiaciarni.
„Bahama”
Do tej pory wildzianie czekali na wysepce, zwanej przez miejscowych „bahamą” i patrzyli, który tramwaj do centrum szybciej przyjedzie. Potem biegli na przystanek albo na Wierzbięcice - linia 10 albo na 28 Czerwca 1956 r. - linia 9.
Mieszkańcy uważają, że bez „bahamy” będzie gorzej.
- Zwiększy się odległość do przystanków. Poza tym na chodnikach przy rynku nie ma miejsca na przystanki. Nie wyobrażam sobie, jak przy tłoczących się tam pasażerach z dwóch połączonych przystanków ma przejść tamtędy osoba z wózkiem? I bez wózka będzie kłopot. Nie usłyszeliśmy od prezydenta Wudarskiego odpowiedzi na to pytanie
- twierdzi Jakub Ryfa, inicjator zbierania podpisów pod petycją przeciwko zmianom. Podpisów jest już 800.
Dorota Bonk-Hammermeister odbija jednak piłeczkę i mówi, że podpisy były zbierane hurtem przez dozorców wśród mieszkańców spółdzielni mieszkaniowej. - Nie sądzę, żeby ludzie, podpisując, wiedzieli dokładnie, o jakie zmiany chodzi - wyjaśnia.
Sam prezes spółdzielni przyznaje głośno, że zrobi wiele, by do modernizacji nie doszło. - Likwidacja dwóch przystanków to poroniony pomysł - stwierdza Waldemar Witkowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Cegielski, a zarazem wiceprzewodniczący sejmiku województwa.
- Cały remont ma służyć miastu do przerobienia unijnych pieniędzy. Jako wiceprzewodniczący przyjrzę się tej sprawie z bliska. Unia Europejska nie daje pieniędzy na głupie pomysły, na które w dodatku nie ma zgody mieszkańców
- dodaje.
W tym tygodniu Zarząd Transportu Miejskiego zaprezentował podsumowanie konsultacji w tej sprawie. Otóż z konsultacji wynika, że większość mieszkańców jest za likwidacją dwóch przystanków i utworzeniem nowego przy rynku.
ZTM poinformował, iż mimo że większość głosów udzielonych w ramach konsultacji społecznych poparła zmianę lokalizacji przedmiotowych przystanków, urzędnicy dodatkowo zapytali jeszcze o zdanie 214 pasażerów, którzy korzystali z istniejących przystanków.
„Wyniki całości przeprowadzonych badań prezentują się następująco: 68,69% (147 ankietowanych) jest za przystankiem bezpośrednio przy rynku Wildeckim, (...) zgodnie z propozycją Rady Osiedla Wilda, natomiast 22,43% (48 ankietowanych) jest za przystankami w stanie istniejącym (...)” - czytamy w podsumowaniu ZTM.
Klamka zapadła
Urzędnicy odpowiedzieli też na głosy mieszkańców dotyczące szerokości chodnika. Jak się okazuje, dzięki korekcie położenia torów tramwajowych najwęższe miejsce przystanku „Rynek Wildecki”, w kierunku centrum zostało poszerzone przez projektanta. Urzędnicy obiecują „maksymalne poszerzenie tego miejsca”. I dodają: „W związku z powyższym rekomenduje się zlokalizowanie przystanków bezpośrednio w rejonie rynku Wildeckiego, zgodnie z propozycją Rady Osiedla Wilda”. Wydaje się, że klamka zapadła.
Jakub Ryfa dziwi się, że w podsumowaniu konsultacji nie uwzględniono 800 podpisów, które złożono pod jego petycją.
- Złożyliśmy ją w PIM oraz u prezydenta. Okazuje się, że nie odegrały żadnej roli - mówi rozgoryczony.
Władze w podsumowaniu odniosły się także do zgłaszanych przez mieszkańców obaw odnośnie likwidacji części miejsc parkingowych.
- Należy podkreślić, że obecnie spora część miejsc parkingowych jest użytkowana nielegalnie. Przeprowadzenie robót budowlanych wymaga dostosowania miejsc parkingowych do obowiązujących przepisów, m.in. konieczność odsunięcia od przejść dla pieszych na odległość 10 m. W ramach rekompensaty mieszkańcy zaproponowali, aby w okolicy ul. Dolina Wilda zrealizować budowę parkingu wielopoziomowego, jednakże to zadanie znajduje się poza zakresem rzeczowym przedmiotowej inwestycji - tłumaczy ZTM.
Dla mieszkańców takie stawianie sprawy oznacza brak zrozumienia ich potrzeb. Jednak władze tłumaczą, że aby Wilda w końcu zaczęła się zmieniać, a nie była sypialnią studentów, te zmiany są konieczne.
- Z takimi hasłami poszliśmy przecież do wyborów: więcej zieleni, ożywienie dzielnicy, tworzenie miejsc przyjaznych mieszkańcom. To właśnie robimy
- przekonuje Bonk-Hammermeister.
Radna mówi, że w tej chwili Wilda nie jest pierwszym wyborem dla młodych małżeństw, które szukają też pierwszego mieszkania. - Tymczasem takich młodych ludzi Wilda właśnie potrzebuje. Potrzebujemy świeżej krwi, ludzi z pomysłami, którzy zaangażują się w życie dzielnicy, poczują się tu u siebie. Obecni mieszkańcy chyba niezupełnie tak czują, dobrze pokazuje to fakt, że nie sprzątają po swoich psach, tak jakby nie byli tu gospodarzami, a przecież są. Jaki prawdziwy gospodarz miejsca pozwala sobie na coś takiego? - pyta.
Wilda jak Praga dla Warszawy
Żeby młodych ludzi przyciągnąć, konieczne są inwestycje. Tymczasem na Wildzie czas się zatrzymał. I na razie nie zmieni tego zniknięcie jaskini hazardu Las Vildas. Wilda jest wciąż dla Poznania jak Praga dla Warszawy. Mówi o tym również nasza rozmówczyni z rady osiedla. Jej zdaniem władze przez lata nie interesowały się tą dzielnicą. Zmieniło to powstanie stowarzyszenia Wildzianie, które pokazało, że w poprzemysłowej dzielnicy, która nie ma praktycznie instytucji kultury, jest ikra.
Powoli odkrywają to również inwestorzy. Nieśmiało wkradają się na Wildę, robiąc niewielkie kroki w głąb. Przykłady to biurowiec Skanskiej, którego budowa jeszcze w tym roku ma się rozpocząć przy ulicy Przemysłowej.
Tuż obok pomiędzy ulicami Jakuba Wujka a Niedziałkowskiego buduje Constructa Plus. Poznański deweloper, który oprócz kawalerek buduje tam apartamenty z antresolami i zielonymi tarasami na dachu. Budynek zaprojektowało poznańskie biuro architektoniczne Litoborski i Marciniak.
Tuż przy rynku Wildeckim chce budować deweloper Okre, a budynek projektuje kolejna sława poznańskiej architektury biuro Ultra Architects. Gmach ma powstać tam, gdzie dziś stoi pawilon Komfortu.
- Wybraliśmy Wildę, ponieważ widać wyraźnie, że ta dzielnica zaczyna podlegać pozytywnym i dynamicznym przemianom. Nasz inwestycja będzie w samym sercu dzielnicy i podchodzimy do niej bardzo odpowiedzialnie. W parterze planujemy miejsce dla punktów gastronomicznych, które mamy nadzieję staną się miejscem spotkań dla mieszkańców
- mówi Małgorzata Deiksler, dyrektor biura Okre w Poznaniu. Deweloper stara się właśnie o pozwolenie na budowę.
O inwestycji w ostatnich tygodniach zrobiło się ciszej, ale i tu były protesty wildzian.
Kupcy stracą możliwość parkowania samochodów dostawczych. Rada osiedla oraz Zarząd Dróg Miejskich szukają więc alternatywy. Ich zdaniem najbardziej rozsądna będzie zmiana ulicy Przemysłowej w jednokierunkową. Uwolniony w ten sposób pas ruchu ma być zmieniony w miejsca parkingowe. Ich liczba będzie więc ostatecznie większa. O cztery. Mieszkańcy Wildy nie chcą jednak tych zmian. Twierdzą, że utrudnią im życie, a dodatkowe cztery miejsca są bez wartości, ponieważ wkrótce pojawią się tam mieszkańcy deweloperskiej kamienicy i parkować i tak nie będzie gdzie.
Czy wildzianie są bardziej odporni na rewolucje niż inni poznaniacy? To niewykluczone. Protestujący, z którymi rozmawiamy, mówią, że „chcą zmian, ale...”. Po słowie „ale” następuje uzasadnienie, które właściwie wszelkie zmiany wyklucza.