Wilde-Donald Guerrier z przesłaniem do Polaków: Pomóżcie Haiti! Sytuacja jest dramatyczna!
Były piłkarz Wisły Kraków Wilde-Donald Guerrier jest mocno przejęty tym, co dzieje się w jego kraju. Haiti najpierw nawiedziło w sobotę 14 sierpnia potężne trzęsienie ziemi, a później tropikalna burza Grace. Ludzie stracili dobytek całego życia, domy, nie mają co jeść. Guerrier apeluje o pomoc dla swoich rodaków, założył ze swoją żoną Zuzanną Gęsicką-Guerrier specjalną zbiórkę pieniędzy w serwisie pomagam.pl. - Wiem, że Polacy potrafią być ofiarni. Pomóżcie moim rodakom - prosi piłkarz.
Rodzina Guerrierów doskonale wie, co to znaczy prawdziwe nieszczęście. W 2017 roku, gdy Donald grał w Azerbejdżanie w zespole Karabach Akdam, stracił 17-miesięczną córeczkę Miah Manette. Jest ona pochowana na Cmentarzu Rakowickim. Do Krakowa Guerrier wraca często również dlatego, że stąd pochodzi jego żona Zuzanna. Wnuczka innego byłego piłkarza Wisły Ryszarda Wójcika. Teraz tragedia znów dotknęła jego rodzinę, już na Haiti. Trzęsienie ziemi było odczuwalne szczególnie w regionie, z którego pochodzi Guerrier (okolice miasta Port a Piment, przyp. red.), a jego rodzinny dom uległ praktycznie całkowitemu zniszczeniu. On mocno jednak podkreśla, że zwracając się do Polaków o pomoc, nie ma na myśli swojej rodziny.
- Mój rodzinny dom nie nadaje się do remontu, trzeba będzie go wyburzyć - mówi nam piłkarz. Dodaje jednak natychmiast: - Nie ma co mówić o mojej rodzinie. Ja mam pieniądze, pomogę jej. Trzeba mówić o milionach Haitańczyków, którzy stracili dach nad głową! Ludzie mieszkają na ulicy, nie mają co jeść. Wiem, że Polacy są ofiarni, potrafią pomagać. Dlatego apeluję o pomoc dla Haiti! Każdy gest się liczy. Jednego stać, żeby dać więcej, inny może wpłacić dziesięć, dwadzieścia złotych. Liczy się tak naprawdę to, że ktoś w ogóle chce pomóc. Sytuacja w moim kraju jest naprawdę dramatyczna!
Tysiące osób bez dachu nad głową
Słowa Wilde-Donalda Guerriera absolutnie nie są przesadzone. Po trzęsieniu ziemi ponad dwa tysiące osób nie żyje, rannych jest wiele tysięcy, kilkadziesiąt tysięcy domów zostało doszczętnie zniszczonych, co powoduje, że ludzie nie mają dachu na głową, zmuszeni są do mieszkania w namiotach lub po prostu na ulicy. A jakby tego wszystkiego było mało na Haiti spadła jeszcze potężna tropikalna burza Grace, która w znacznym stopniu utrudnia akcję ratunkową i poszukiwawczą.
Były piłkarz Wisły zwracając się z prośbą do Polaków o pomoc, odwołuje się do historii. Przypomina o polskich żołnierzach, którzy jeszcze w czasach napoleońskich osiedlili się na tej wyspie. Mieli dławić powstanie tubylców, a skończyło się na tym, że zostali w tym malowniczym miejscu. Pozakładali rodziny, a ich potomkowie żyją tam do dzisiaj.
- Na Haiti naprawdę pamięta się o tych czasach, jest wielu potomków tamtych żołnierzy - opowiada nam Donald. - Do dzisiaj mówi się, że jeśli ktoś ma jasne włosy czy oczy, to znaczy, że jest potomkiem Polaków. Ja sam mam np. bardzo dobrych znajomych wśród Polonii, moich wiernych kibiców, którzy nawet w swoim domu mają moje zdjęcia na ścianach. Nazywają się… Koniecpolscy. I wiele osób modli się również do Matki Boskiej Częstochowskiej.
Wilde-Donald Guerrier jest bardzo przejęty tym, co spotkało jego kraj. Mocno podekscytowany opowiada o tragedii, jaka spotkała rodaków.
- Wiem, że w Polsce też są bezdomni, że ludzie też mają swoje problemy - tłumaczy. - Ale ile osób mieszka tutaj na ulicy? Kilka tysięcy? Nie sądzę, żeby było ich więcej. Są też instytucje, do których tacy ludzie mogą się w Polsce zwrócić z prośbą o pomoc. A na Haiti mówimy obecnie o milionach ludzi, którzy zostali bez dachu nad głową! Powtarzam - milionach! Dlatego tak bardzo potrzeba im wsparcia. Choćby kontenerów, które mogą pełnić rolę prowizorycznych domów.
Guerrier pomagał już wcześniej
On sam nie pierwszy raz angażuje się w pomoc swoim rodakom. Już w czasie pandemii koronawirusa wysyłał na Haiti środki dezynfekujące, maseczki. Robił tak m.in. dlatego, że opieka medyczna na tej wyspie jest w bardzo złym stanie. Prawda jest taka, że nie wszyscy mogą na nią liczyć. Pytany o swoją działalność charytatywną Guerrier mówi: - Jak mógłbym zapomnieć skąd się wywodzę? Mnie w życiu się udało. Gram w piłkę nożną, zarabiam dobre pieniądze, ale tym bardziej moim obowiązkiem jest pomagać osobom, które tej pomocy potrzebują. Dlatego tak angażuję się w te wszystkie akcje, które mogą choć trochę poprawić standard życia na Haiti. Jeśli widzisz to wszystko, zmienia się twoje podejście do życia. Zaczynasz przestrzegać określonego systemu wartości. U mnie w domu np. nigdy, ale to nigdy nie wyrzucamy jedzenia do śmieci! Tego uczę swoje dzieci. Wiem, że tutaj może być to dla wielu ludzi niewyobrażalne, ale są takie miejsca jak właśnie Haiti, gdzie ludzie nie mają co jeść. Dlatego wychodzę z założenia, że można kupić np. o 20 złotych mniej jedzenia, czyli tyle ile potrzeba. Tak, żeby później nie trzeba było nic wyrzucać. A zaoszczędzone pieniądze można przekazać na pomoc naprawdę potrzebującym. Tak samo z ubraniami, które nosimy. Nie powinno się ich wyrzucać jeśli nie są znoszone czy zniszczone, bo są ludzie, którzy naprawdę nie mają, co na siebie włożyć.
Fundacja, czyli edukacja, opieka medyczna i sport
Wilde-Donald Guerrier angażował i angażuje się nie tylko w same zbiórki pieniędzy. Jako reprezentant swojego kraju, miał możliwości spotykania się z politykami - władzami Haiti, a rozmowy nie toczyły się wtedy tylko na temat futbolu, a bardziej o sprawach społecznych. Tym, co można poprawić w życiu Haitańczyków. Piłkarz podkreśla, że stara się robić coś np. w kwestii opieki medycznej, budowy szkół, dostępności do sportu. Robi to m.in. poprzez działalność fundacji, którą założył, a która nosi nazwę „Donald Guerrier Foundation”.
- To są takie podstawowe sprawy, żeby dzieci miały gdzie się uczyć, żeby miały przybory szkolne - wyjaśnia. - Staraliśmy się w okolicy mojego miasta uruchomić dwadzieścia szkół. To jest właśnie podstawa, żeby zapewnić dzieciom edukację. Wyobraźmy sobie, że wokół Krakowa dzieci nie mogą chodzić do szkoły np. w Kasince czy Olkuszu. A na Haiti takie rzeczy niestety są normą. Podobnie rzecz ma się z dostępem do nawet podstawowej opieki medycznej. Staram się w taką działalność wciągnąć również innych sportowców z Haiti, bo razem możemy zrobić więcej. Nam się udało, nasze rodziny mają zapewniony byt, ale tutaj chodzi o miliony ludzi, którym naprawdę żyje się bardzo ciężko. Często nie mają podstawowych rzeczy do egzystencji.
Polecał Smudę na trenera kadry
Dodajmy, że 32-letni piłkarz ma teraz trochę więcej wolnego czasu, by angażować się w charytatywną pomoc swojemu krajowi, bo jest dzisiaj wolnym zawodnikiem. W naszej rozmowie nie mogliśmy jednak nie wspomnieć również o futbolu. Wilde-Donald Guerrier ostatnio występował w cypryjskim Apollonie, ale jak to w zawodowej piłce nożnej czasami bywa, pojawiły się problemy finansowe, brak wypłat i Haitańczyk rozstał się z tym klubem, rozwiązując kontrakt. Dzisiaj jest zatem do wzięcia za darmo, a jak podkreśla, nie wyklucza powrotu do Polski. Niektórzy kibice Wisły Kraków robią już sobie nawet nadzieję na powrót Donalda do ekipy „Białej Gwiazdy”, w której spisywał się bardzo dobrze, a sam wiele razy podkreślał, że Wisłę darzy dużym sentymentem. W tym klubie rozpoczęła się bowiem jego międzynarodowa kariera. Pytany przez nas, jak wygląda jego sytuacja, Guerrier mówi: - Na razie nie ma konkretów, jeśli chodzi o nowy klub. Były tylko jakieś luźne kontakty z Wisłą Kraków, Wisłą Płock, Zagłębiem. Ostatnio pojawiła się pewna propozycja z Grecji. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie. Jestem wolnym zawodnikiem, więc mogę podpisać kontrakt w każdej chwili. Czekam spokojnie na rozwój wypadków.
Zapytaliśmy Wilde-Donalda Guerriera czy gdyby pojawiła się oferta z Wieczystej Kraków, zastanowiłby się nad jej przyjęciem? Pytanie zostało postawione nie bez przyczyny. To klub, którego główny sponsor Wojciech Kwiecień, gdyby chciał, nie miałby najmniejszych problemów z zaspokojeniem oczekiwań finansowych piłkarza. Ważniejsze jest jednak to, że trenerem w Wieczystej jest obecnie Franciszek Smuda, a współpraca obu w Wiśle Kraków układała się bardzo dobrze. Zresztą Guerrier też miło ją wspomina bo mówi na koniec naszej rozmowy: - Nie, do Wieczystej się nie wybieram, ale z trenerem Smudą jestem cały czas w kontakcie. Nawet wczoraj rozmawialiśmy. Bardzo miło go wspominam. Mogę nawet zdradzić, że był taki moment, gdy moja federacja szukała nowego selekcjonera. I rozmawiałem nawet wtedy z prezesem, że Franciszek Smuda byłby dobrym kandydatem do tej funkcji. Przeważyło to, że jak wiadomo, większość naszych piłkarzy mówi przede wszystkim w języku francuskim. I ostatecznie na opcję z trenerem mówiącym w tym języku się wtedy zdecydowano.
UWAGA! Po adresem https://pomagam.pl/haiti można wpłacać pieniądze na pomoc Haitańczykom