Wilk, który zaatakował dzieci w Przysłupiu, w Bieszczadach, nie był chory na wściekliznę. Są wyniki badań
Ta szokująca informacja błyskawicznie obiegła media w całej Polsce. Jednego wieczoru wilk, w dwóch różnych miejscach wsi Przysłup w Bieszczadach, zaatakował dwoje dzieci - 8 letnią dziewczynkę i 10-letniego chłopca. Na szczęście obrażenia dzieci okazały się niegroźne. Po zeszyciu ran wypisano je ze szpitala. Przeprowadzone wczoraj w Krośnie badania wykazały, że zwierzę nie było chore na wściekliznę.
Pierwszy atak miał miejsce około godz. 19, nieopodal stacji Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej w Przysłupiu. Drugi - w obrębie zabudowy wsi, kilkaset metrów dalej.
Jedna z tych sytuacji rozegrała się dosłownie na oczach pani Agnieszki, mieszkanki Przysłupia. Wracała z córeczkami z wiejskiego placu zabaw. Szły asfaltowa drogą. Nie tylko one, tą samą drogą szli też inni rodzice z dziećmi, turyści. Zwierzę pojawiło się nie wiadomo skąd.
ZOBACZ TEŻ: Po ulicach Sanoka biega wilk, zarejestrowały go kamery monitoringu
- Podchodziłyśmy już z drogi do domu, do drzwi miałam parę metrów. Nagle starsza córka odwróciła się i mówi: mamo, wilk!
Pani Agnieszka zareagowała błyskawicznie. Młodszą, dwuletnią córeczkę wzięła na ręce.
- Wilk zbliżał się do nas po cichu, jakby chciał zaatakować - opowiada.
Zaczęła machać rękami, Krzyczała "odejdź", próbując odstraszyć drapieżnika.
- Zatrzymał się, wyglądał na zdezorientowanego. Przykazałam starszej córce, żeby nie biegła, to mogłoby go sprowokować - mówi pani Agnieszka.
Wilk był w odległości dwóch metrów od nich.
- Kątem oka patrzyłam, jak reaguje wilk, czy się na nas nie rzuci. Powoli, krok za krokiem szłyśmy do domu.
W dalszej części artykułu m.in.:
- lokalna społeczność martwi się, że turyści już nie przyjadą
- to nie był zdziczały pies, czy też mieszaniec psa z wilkiem
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień