W lesie między Bukowcem, Bobowickiem i Karolewem w gminie Międzyrzecz stoi stożkowaty obelisk z głazów. To pomnik... wilka, ustrzelonego dokładnie 18 lipca 1852 r. przez Johanna Ungera - myśliwego z Lusowa pod Poznaniem. Gdy podczas wakacyjnych wycieczek będziecie w pobliżu, dajcie nura w leśną gęstwinę, żeby poznać historię krwiożerczej bestii!
My wilczym szlakiem podążamy razem ze strażnikiem leśnym Tadeuszem Zielińskim. Z Międzyrzecza jedziemy w kierunku Bukowca. Za Skokami - około 400 metrów za skrzyżowaniem z drogą do Wyszanowa - skręcamy w lewo w leśny dukt. Uwaga, przy zjeździe stoją tablice z nazwami nadleśnictw Trzciel i Międzyrzecz, dlatego trudno go przeoczyć. - Wjechać samochodem jednak nie możemy, bo to leśna droga. Możemy się po niej poruszać rowerem i pieszo - ostrzega nasz przewodnik. Pamiętajcie o tym, gdy sami się tu wybierzecie!
Po pokonaniu niespełna kilometra docieramy do skrzyżowania leśnych dróg. Stoi przy nim słupek z kierunkowskazem i napisem : Pomnik Wilka. Wskazuje cel naszej eskapady.
Na szczycie otoczonego jagodnikami wzniesienia stoi kamienny obelisk. Poświęcony jest wilkowi. Dlaczego w ogóle wilk ma pomnik?!
Ostatni kompan
- To był ostatni wilk, jaki został upolowany w tych okolicach. Kilka lat temu drapieżniki wróciły na ziemię międzyrzecką, ale obecnie nikt do nich nie strzela, bo są pod całkowitą ochroną - mówi strażnik Zieliński.
Kamienny obelisk - nie dość że oryginalny - jest też jednym z najciekawszych reliktów XIX wieku. Na umieszczonej na nim tablicy czytamy: Tu zakończył kompan życie, który owiec zżerał płód, Johann Unger należycie, zaspokoił jego głód...
Poniżej znajduje się tłumaczenie w języku niemieckim. Dlaczego? Dotyczy wydarzenia z 1852 r., kiedy ziemia międzyrzecka znajdowała się pod zaborem Prus. Jej autorem jest właściciel folwarku Neuwitz Gustaw Leopold von Gersdorff, który z zamiłowania był poetą. Pomnik upamiętnia ciekawy, choć mało znany epizod z historii okolicy.
Otóż w 1852 r. w okolicach Międzyrzecza miał grasować ogromny wilk. W wydanym w latach 30. minionego wieku przewodniku po ówczesnym powiecie międzyrzeckim czytamy o „żarłocznym drapieżniku trzebiącym stada owiec i bydła”. Napisano też, że wilk „przybył z Polski”, choć wtedy naszego kraju nie było na mapie. Autorowi chodziło prawdopodobnie o polskie ziemie znajdujące się wówczas pod zaborem rosyjskim, które oficjalnie nazywały się Królestwem Polskim, a potocznie Kongresówką.
Krwiożercza bestia budziła przerażenie od Międzyrzecza po Trzciel. Doszło do tego, że mieszkańcy pobliskich wsi bali się wychodzić z domów i wypasać bydło na łąkach. Dlatego właściciele ziem Gersdorffowie z Bukowca zorganizowali wielkie polowanie na czworonożnego rozbójnika.
Godnie padł
Zwierz nie miał szans. Uciekając przed nagonką i tyralierą uzbrojonych po zęby strzelców, zatrzymał się na wzgórzu. Był doskonale widoczny, a myśliwemu Ungerowi nie zadrżała ręka, kiedy naciskał spust swojego karabinu. I tak przeszedł do historii jako myśliwy, który ustrzelił ostatniego wilka na ziemi międzyrzeckiej.
Wilk ma dziś pomnik, a co wiemy o pogromcy wilka? Dr Marceli Tureczek, historyk i regionalista z Wyszanowa pod Międzyrzeczem napisał, że w czasie wojen napoleońskich Johann Unger walczył przeciw wojskom polskim i francuskim („Zabytki w krajobrazie kulturowym Międzyrzecza i okolic”).
Już w latach 20. minionego stulecia mieszkańcy nazywali okoliczne lasy Borem Wilka.
- Bali się do nich wchodzić, choć od pamiętnych wydarzeń minęło sporo czasu. Opowiadał mi o tym ojciec, który był leśnikiem w pobliskim leśnictwie Czarny Bocian - mówi leśnik Jarosław Szałata z Silnej koło Pszczewa.
Po wojnie obelisk wilka został zniszczony, ale w 2005 r. międzyrzecki regionalista Andrzej Chmielewski namówił nadleśniczych z Międzyrzecza i Trzciela, żeby odbudowali obelisk. I tak możemy się cieszyć oryginalnym pomnikiem. Tak jak i tym, że wilki wracają do lubuskich lasów.
Piękne okazy zimą „ustrzelił” obiektywem aparatu leśniczy Lech Jędras z leśnictwa Namyślin. Zdjęcia na swoim facebookowym profilu opublikowało Nadleśnictwo Bogdaniec. - Wiedzieliśmy, że wilki żyją na naszym terenie. Natykał się na nie m.in. leśniczy z Witnicy, widzieli je pracownicy naszego nadleśnictwa, pracownicy służb leśnych mówili, że słyszeli, jak wilki wyją do księżyca. Ale teraz udało się je sfotografować - mówiła nam Agata Kocoń z nadleśnictwa w Bogdańcu. Podkreśliła też, że zwierzęta nie są groźne dla ludzi. - Widząc je, nie powinniśmy się obawiać. Wilki są skryte, rzadko udaje się je dostrzec w naturalnym środowisku - mówiła.
Powrót króla
„Wilki nie jedzą aż tak dużo, by mogło zabraknąć im zwierzyny w lasach, w tym celu, ochrony właściwej, jaką objęty jest ten majestatyczny drapieżnik, powinniśmy odciążyć lasy od innego drapieżnika, który jest bardzo liczny. Nas. Mamy jedzenia pod dostatkiem, nie potrzebujemy, by ktoś zabijał jeszcze więcej zwierzyny, już wystarczy tych praktyk. Król powrócił” - pisała nasza Czytelniczka pani Agnieszka, biolog. To była reakcja na kolejne doniesienia o wilkach widzianych w naszych lasach.
W Polsce żyje obecnie od 500 do 700 wilków. - Od 70 lat w Europie nie odnotowano przypadku ataku wilka na człowieka. Bardziej groźne dla nas są na przykład niedźwiedzie. Wilki mają jednak fatalną opinię - mówił nam dr Tomasz Schubert, przyrodnik z Pszczewa.
Pojedyncze sztuki leśnicy widzieli w ostatnich latach w okolicach Chyciny pod Bledzewem czy Gorzycy koło Międzyrzecza. Pojawiły się także w trzcielskim nadleśnictwie. Jednak zdaniem dra Tomasza Schuberta, wilki nie mają swoich siedlisk na ziemi międzyrzeckiej. Jak mówi, tędy najwyżej biegną tylko ich szlaki między puszczami rzepińską i notecką. To zwierzęta wędrowne. W ciągu jednej nocy wilki mogą pokonać nawet kilkadziesiąt kilometrów. Kto wie, może spotka Was ten zaszczyt i zobaczycie króla. A jak nie, to chociaż pomnik wilka.