Wincenty Gordon - kronikarz Bydgoszczy
Do bydgoskiego harcerstwa Wincenty Gordon należał od jego powstania w 1917 roku. Poświęcił mu kilkadziesiąt lat. W czasie okupacji działał w ZWZ i Szarych Szeregach.
Gdy Wincenty Gordon przeszedł na emeryturę zajął się szperaniem w archiwalnych dokumentach. I to był kolejny strzał w dziesiątkę. Niemal do śmierci był dziejopisem rodzinnej Bydgoszczy.
Jego spuścizna to dziesiątki tekstów w popularnej, acz nieistniejącej już popołudniówce "Dziennik Wieczorny", w "Kalendarzu Bydgoskim". Nazwy cykli się zmieniały. "Bydgoszcz znana i nie znana" (tak się wówczas pisało - dop. jz)., "Z teki Szperacza", "Bydgoskie dzielnice" - by wymienić tylko niektóre. Dla miłośników historii Bydgoszczy - kopalnia wiedzy.
Elementarzem był polski katechizm
Ale zacznijmy od początku. Wincenty Gordon był rodowitym szwederowianinem i zawsze bronił dobrego imienia tej dzielnicy. Urodził się 31 marca 1900 r., jako drugie dziecko Walentego i Rozalii z domu Lewandowskiej. Mieszkali wtedy przy ul. Bielickiej.
Czym zajmował się Walenty? Dokładnie nie wiadomo. Pani Bogumiła, córka Wincentego mówi, że dziadek prawdopodobnie zajmował się budowaniem domów w okolicy. Ale murarzem nie był.
Bardzo szybko osierocił dzieci.
Wincenty, zwany Wickiem, czytać uczył się na polskim katechizmie, jak sam wspominał. Na Wielkanoc 1906 roku zaczął uczyć się w szkole przy ul. Leszczyńskiego. To późniejsza Szkoła Podstawowa nr 27, która w 1971 roku została zlikwidowana i przeniesiona do Fordonu na ul. Sielską.
Szkołę skończył w 1913 roku, został chłopcem do posyłek, a trzy lata później zaczął uczyć się zawodu elektromontera (Bromberger Algem. Elektricitats- Geselsch.) Później pracował w parowozowni jako pomocnik ślusarza.
8 sierpnia 1917 r. trafił na zebranie Towarzystwa Terminatorów, które przy kościele św. Trójcy zorganizował Jan Wierzejewski, wielkopolski działacz skautingu. Ta data to początek bydgoskiego harcerstwa. W tym roku świętuje więc ono okrągłe 100 lat.
Harcerstwo stało się dla Wicka bardzo ważne, zaangażował się w nie bez reszty. Wspólnie z Wierzejewskim zakładał następne drużyny, przygotowywał harcerzy do udziału w powstaniu wielkopolskim.
W 1920 r. został Komendantem Rad Drużynowych, a w 1925 r. - harcmistrzem ZHP. W 1920 i 1930 r. był komendantem Hufca ZHP w Bydgoszczy.
W latach 20. i 30. ubiegłego wieku imał się różnych zajęć. Z życiorysu przekazanego przez córkę, p. Bogumiłę Weber wynika, że często zmieniał zajęcia. Był. m.in. "rachunkowym" w zarządzie majątku koło Sępólna, kierownikiem bursy poznańskiego PCK dla młodzieży, administratorem schroniska sportów zimowych w Borkowie. Dopiero w 1939 r. został inkasentem w Elektrowni Miejskiej w Bydgoszczy. Cały czas oczywiście, działał w harcerstwie.
W 1938 r. został za to uhonorowany pamiątkowym harcerskim ryngrafem dla tych, którzy walczyli o niepodległość.
"Wawrzon" w Szarych Szeregach
Choć miał już prawie 40 lat, gdy zbliżała się wojna, pan Wincenty został zmobilizowany. Walczył w I dywizji piechoty Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Wyszków". Do Bydgoszczy wrócił w październiku 1939 r. Arbeitsamt skierował go do pracy w Deutsche Reichsbahn, czyli Warsztatach Kolejowych (późniejsze ZNTK), gdzie pracował jako spawacz.
I tu wkrótce rozpoczął się kolejny, bardzo ważny rozdział życia Wincentego Gordona - działalność sabotażowa w Związku Walki Zbrojnej i Szarych Szeregach.
Gordon został zaprzysiężony 4 czerwca 1940 r. przez Bernarda Mrozińskiego, komendanta bydgoskiego "Roju", przyjął pseudonim "Wawrzon". Jego zadaniem była organizacja szkolenia wojskowego. Gordon organizował akcje sabotażowo-dywersyjne, później także siatkę łączności i wywiadu. Nielegalną działalność prowadziły zaprzysiężone trójki pracowników. Trójki wzajemnie o sobie nie wiedziały. Tworzyły natomiast m.in. punkty kontaktowe dla kurierów i łączników.
Podziemną działalność "Wawrzona" szczegółowo opisał w l. 80. red. Jerzy Jaśkowiak w cyklu "Gdy szumiał Młody Las" w "Dzienniku Wieczornym". Znajdziemy ja też w Pomorskim Archiwum AK Fundacja generał Elżbiety Zawackiej. Sam Gordon zaś dla tej fundacji opisał działalność Szarych Szeregów Elektrowni Bydgoskiej.
Ale prócz rozprowadzania nielegalnych gazetek, niszczenia sprzętu, potajemnego wytwarzania i wynoszenia z zakładu przedmiotów potrzebnych w codziennym życiu, których nie można było kupić, Wincenty skądś organizował też żywność. Dzielił się nią później ze znajomymi, sąsiadami. Niewielkie porcje roznosiła jedyna córka. Czasami było to mięso, czasami cudownie pachnąca wędzona ryba, podzielona na kawałki. - Mama bardzo się denerwowała - wspomina pani Bogumiła. - Tata uważał, że jako dziecko poradzę sobie.
W czasie wojny Wincenty z żoną Franciszką (z d. Typser) znowu mieszkali na Szwederowie, tym razem przy ul. ks. Ignacego Skorupki. - Mieszkaliśmy tam 6 lat, uczyłam się w szkole przy ul. Nowodworskiej - opowiada pani Bogumiła.
Na Szwederowie mieszkało się tanio.
Sięgał do korzeni
Szczęśliwie rodzina Gordonów przetrwała niemiecką okupację. Po jej zakończeniu Wincenty wrócił do pracy w miejskiej elektrowni, został inkasentem. Jeszcze jakiś czas zajmował się harcerstwem. W 1947 r. za działalność w Szarych Szeregach został odznaczony Medalem Zwycięstwa i Wolności.
Po reorganizacjach elektrownia przekształciła się w Zakłady Energetyczne Okręgu Północnego, w których był pan Wincenty był samodzielnym referentem zaopatrzenia. Pracował tam do 1966 r. gdy przeszedł na emeryturę. Ale nie odpoczywał. Jeszcze do 1974 r. pracował na pół etatu, w zakładowym archiwum.
Świetna znajomość niemieckiego, poszukiwania archiwalnych dokumentów, rozpaliły w nim pasję opisywania przeszłości Bydgoszczy. Był szperaczem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na podstawie archiwaliów, ksiąg gruntowych odtwarzał przeszłość dzielnic, ulic, posesji. Pisał o kolejnych właścicielach, podziałach, zmianach itp. Do szukania i dokumentowania przeszłości mobilizowały go zachodzące w latach 70 zmiany w mieście. Znikały stare budynki, gdy wytyczano nowe ulice, a pan Wincenty sięgał "do korzeni".
Do publikowania tekstów na łamach bydgoskiej prasy namówiła pana Wincentego bydgoska dziennikarka, Waleria Drygałowa, także szwederowianka.
Tak narodziły się wspomniane na wstępie cykle, choćby "Bydgoskie pożegnania". Te teksty to dziś znakomite źródło wiedzy o mieście.
Tekstów jest co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście dziesiątek. Wśród nich - wiele ciekawostek, o których albo powszechnie nie jest wiadomo, albo też wiedzieli nasi dziadkowie, ale pamięć społeczna już tego nie przechowała.
Perełką jest rękopis, przechowywany w bydgoskiej Pracowni Regionalnej WiMBP, spisu ulic miasta z lat 60. XX wieku. Każda istniejąca wówczas ulica jest opisana, kiedy powstała, w jakiej dzielnicy leży, jakie kolejno (polskie i niemieckie) nazwy nosiła
Pisaniem pan Wincenty zajmował się tym niemal do końca życia. Gdy już wzrok odmawiał posłuszeństwa - pracował z lupą, teksty nagrywał, a potem przepisywała je wnuczka lub inne życzliwe osoby.
Jego pasja była doceniona. Spotkania z nim zawsze gromadziły liczną i dociekliwą publiczność. W 1976 r. zostały wybrany na Najpopularniejszego bydgoszczanina - ten plebiscyt wspólnie organizowało TMMB i "Dziennik Wieczorny". Nb., członkiem TMMB Wincenty Gordon był od lat 20, a w 1980 dostał godność członka honorowego. Rok wcześniej dostał odznakę honorową Bydgoszcz zasłużonemu obywatelowi.
Zmarł 2 stycznia 1982 r. Pochowany jest na cmentarzu przy al. kard. Wyszyńskiego.