Wirus małpiej ospy nie ma takiego potencjału, aby spowodować pandemię na miarę COVID-19. Rozmowa z prof. Joanną Zajkowską z UMB
Nie zdążyliśmy jeszcze otrząsnąć się po prawie trzech latach walki z koronawirusem, a na tapetę wskoczyła kolejna choroba zakaźna, o której mówią dziś wszyscy. Małpia ospa opuściła rdzenne tereny Afryki i nieskrępowanie rozprzestrzenia się po krajach Europy, w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie. Jakie objawy i przebieg ma małpia ospa? Czy osoby szczepione na ospę prawdziwą mogą spać spokojnie? I czy czeka nas kolejna pandemia na miarę COVID-19? Zapytaliśmy o to prof. Joannę Marię Zajkowską z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji UMB w Białymstoku, podlaską konsultant do spraw epidemiologii.
Wydaje się, że temat małpiej ospy na dobre wyparł obecnie temat koronawirusa. Wiele osób zadaje sobie pytanie: czy małpia ospa dotrze do Polski?
Być może już są u nas jakieś przypadki. To raczej nieuniknione, zwłaszcza przy naszej mobilności. A przecież okres wakacyjny dopiero przed nami.
Skoro jest to nieuniknione, to warto przyjrzeć się tej chorobie. Czy jest ona groźna i powinniśmy się jej bać?
Na pewno choroba może być groźna dla pewnych grup ryzyka. Czyli kobiet w ciąży, osób starszych, noworodków, osób z obniżoną odpornością. I dlatego trzeba zrobić wszystko, aby małpia ospa nie rozprzestrzeniła się na te grupy.
Czy małpia ospa jest pochodną tej ospy, na którą byliśmy szczepieni?
Jest to ta sama rodzina, ta sama grupa chorób. I osoby, które były szczepione na ospę – a przypomnę, że obowiązkowe szczepienia przeciwko ospie zakończyliśmy w 1980 r. – prezentują pewną odporność. Kiedy ta odporność wytraca się całkowicie? Trudno powiedzieć. Niemniej wydaje się, że jakiś stopień odporności utrzymuje się i osoby szczepione mogą lepiej sobie radzić z tą chorobą.
Czy też szczepienie przeciwko ospie wietrznej może nam dać odporność na małpią ospę?
Nie. Szczepienie przeciwko ospie wietrznej nie generuje odporności na małpią ospę.
Kto obecnie choruje na małpią ospę?
To są relatywnie młodzi ludzie, najczęściej podróżujący.
Jak możemy zakazić się tą chorobą?
Aby doszło do zakażenia, powinien mieć miejsce bliski kontakt twarzą w twarz z nosicielem – z jego wydzielinami (np. kropelkami śliny) czy też przedmiotami wspólnego użytku. Jesteśmy narażeni na zakażenie, jeśli podróżujemy bez maseczek przez kilka godzin w jednym samochodzie z nosicielem, który kaszle. Możemy też zakazić się, dotykając zmian skórnych chorego, będących objawem ospy.
Czyli małpią ospą jest trudniej zakazić się niż koronawirusem?
Tak. Ten kontakt musi być bliższy niż w przypadku koronawirusa. Poza tym nie obserwujemy takiej sytuacji, że mamy bezobjawowych zakażonych małpią ospą, którzy mogą rozprzestrzeniać chorobę, jak to ma miejsce w przypadku koronawirusa.
Jakie są objawy małpiej ospy?
Na początku pojawia się złe samopoczucie, ból głowy, gorączka, bóle mięśni - czyli tak zwane objawy grypopodobne. W 2-3 dniu pojawiają się zmiany skórne, które mogą być umiejscowione na twarzy lub też lokalnie, w jakimś innym miejscu na ciele.
Natomiast cechą charakterystyczną, która odróżnia małpią ospę od ospy prawdziwej lub ospy wietrznej jest tzw. odczyn węzłowy, czyli powiększenie węzłów chłonnych – np. pod pachami, czy w okolicy żuchwy.
Czy w małpiej ospie zmiany skórne – pęcherzyki – swędzą?
Z tego, co wiem, to może wystąpić świąd, ale nie jest one cechą główną, dominującą, jak w przypadku ospy wietrznej.
Jak diagnozujemy małpią ospę?
Najpewniejszym sposobem zdiagnozowania tej choroby jest wykonanie testu PCR. Ponieważ takie objawy jak lokalne zmiany pęcherzowe z gorączką, z powiększeniem węzłów chłonnych, mogą towarzyszyć innym chorobom, np. ospie wietrznej. Dlatego najlepiej jest pobrać wymaz z gardła lub z treści z pęcherzyków i zastosować test PCR – działający na tej samej zasadzie jak test na koronawirusa.
Po ostatnich doświadczeniach z koronawirusem wiele osób zastanawia się, czy możemy spodziewać się epidemii małpiej ospy na miarę pandemii COVID-19?
Z pewnością nie. Dlatego, że współczynnik zakaźności małpiej ospy jest niski, czyli – jak wspomniałam – zakażenie się wymaga bezpośredniego, bliskiego kontaktu z osobą chorą. Innymi słowy, wirus małpiej ospy nie ma takiego potencjału, aby spowodować pandemię na miarę COVID-19.
A czy wirus może zmutować w kierunku wyższej zakaźności?
Każdy wirus może zmutować. Nie można wykluczyć takiej sytuacji, ponieważ już teraz wirus małpiej ospy występuje w dwóch wariantach: wariancie z Afryki środkowej (wariant kongijski) oraz wariancie z Afryki zachodniej. Swoją drogą, ten drugi jest łagodniejszy.
A więc wirusy mają to do siebie, że mutują, natomiast to jest wirus DNA, który nie zmienia się z taką łatwością. I nie powinniśmy mu dawać możliwości namnażania się masowego. Niemniej, możliwe jest, że wirus odnajdzie jakiś rezerwuar zwierzęcy i zadomowi się w nim. Wówczas ryzyko mutacji jest większe.
Jak wobec tego możemy zminimalizować ryzyko zakażenia małpią ospą i nie dopuścić do rozprzestrzeniania się choroby?
Na pewno osoba chora, gorączkująca, powinna zwracać uwagę na to, aby nie kontaktować się z innymi osobami. Powinna pozostawać w izolacji do 21 dni. Obowiązują tu te same zasady, jak przy pozostałych infekcjach. Ważny jest też nadzór epidemiologiczny, a więc jak najszybsze identyfikowanie nowych przypadków oraz poddawanie kwarantannie osób, z którymi chory miał kontakt.
Czy to dobry pomysł, żeby izolować chorych na małpią ospę w warunkach szpitalnych? Rozporządzenie Ministra Zdrowia zakłada właśnie taki scenariusz wobec zakażonych.
Z punktu widzenia epidemiologii to bardzo dobry pomysł, ponieważ utrudniamy rozprzestrzenianie się wirusa. Ponadto w warunkach szpitalnych obowiązuje izolacja kontaktowa, a więc wszystko, czego dotknie chory jest odkażane i utylizowane. Personel medyczny przygotowuje się do kontaktu z taką osobą w odpowiednich zabezpieczeniach. Mamy absolutną minimalizację ryzyka rozprzestrzenienia się choroby.
Czy przechorowanie małpiej ospy może skutkować jakimiś groźnymi powikłaniami?
Na pewno w warunkach afrykańskich, gdzie poziom opieki medycznej jest nieporównywalnie gorszy niż np. w Europie. W Afryce, w obu wariantach, śmiertelność wynosi 1 na 10, 1 na 100 przypadków. U nas byłoby to dużo, dużo mniej. Natomiast może się zdarzyć tak, że wirus trafi na osobę immunoniekompetentną, która jest np. po transplantacji narządu lub pod wpływem immunosupresji z powodu jakiejś innej choroby. Wtedy taka osoba jest bezbronna. Musimy też szczególnie chronić osoby starsze oraz kobiety w ciąży, gdyż wszelkie zakażenia wirusowe mogą niekorzystnie odbić się na zdrowiu płodu.
Czy mamy w tej chwili szczepionkę przeciwko małpiej ospie?
Nie mamy docelowej szczepionki, natomiast mamy szczepionkę przeciwko ospie prawdziwej, powstałej z użyciem wirusa Vaccinia (czyli wirusa krowianki, spokrewnionej z ospą prawdziwą). I są tu dwie szczepionki: szczepionka z żywym wirusem oraz szczepionka z wirusem replikującym się. Te szczepionki zarezerwowane są dla osób z grup zwiększonego ryzyka, np. kontyngentów żołnierzy lub pracowników medycznych.
A propos szczepień. W przestrzeni wirtualnej, ale też poza nią krążą pogłoski, jakoby zarazki małpiej ospy pojawiły się w szczepionkach przeciwko COVID-19. Jak to Pani skomentuje?
Jest to kompletna bzdura. Niestety, cały czas spotykam się z jakimiś fejk niusami dotyczącymi szczepionek. Dlatego trzeba słuchać rzetelnych informacji, z wiarygodnych, naukowych źródeł. I to samo powinniśmy robić teraz, śledząc informacje na temat małpiej ospy.
Joanna Maria Zajkowska - dr hab. nauk medycznych, profesor nadzwyczajny Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Stomatologii i Oddziałem Nauczania w Języku Angielskim Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Podlaska wojewódzka konsultant do spraw epidemiologii. Specjalności: choroby wewnętrzne, choroby zakaźne, epidemiologia, zdrowie publiczne.