Wizje i rewizje. Mamy bezpieczeństwo kraju oparte na węglu i tylko jeden problem. Węgiel jest z Rosji. Kwadratura kuli
Budowaliśmy za Gierka „dziesiątą potęgę gospodarczą świata”, opartą na węglu, naszym narodowym skarbie. Dziś wizja jest podobna! Elektryczne samochody, innowacje plus elektrownie węglowe w roli gwaranta niepodległości. A rzeczywistość? Solaris, symbol niebywałego globalnego sukcesu 30-lecia polskiej przedsiębiorczości, ma być przejęty przez koncern z Hiszpanii. Zaś węgiel? Według najświeższych danych pobijemy w tym roku historyczny rekord w jego… imporcie. 17 milionów ton! Głównie z Rosji.
Kto ma wizje, niech się uda do okulisty – mawiał kanclerz Niemiec Helmut Schmidt. Bronisław Komorowski i Donald Tusk odsyłali wizjonerów do lekarza, w domyśle – psychiatry. Twierdzili, że powinna nam wystarczyć ciepła woda w kranie. Teraz próbują przekonać tych samych Polaków, że są ważniejsze sprawy od ciepłej wody, zimnego piwa, a może 500 plus. Ale mało kto chce umierać za niezawisłe sądy, wolne media i inne (tele)wizje. Są wakacje, woda z kranu leci, więc po co?
Wizje są jednak ludziom potrzebne. To trochę bajki, których wszyscy lubimy słuchać. Ale w przeciwieństwie do bajek, których – z wyjątkiem dwulatków – nikt nie traktuje poważnie, wizje są prędzej czy później weryfikowane przez rzeczywistość.
Żyliśmy w PRL-u, który miał być – wedle wciskanej nam wizji – państwem sprawiedliwości społecznej, równości i wolności. Państwem, w którym to lud – suweren – decydował o prawach, zasadach i wyrokach. Państwem, w którym wszystkie tzw. środki produkcji, w tym fabryki, należały do tegoż ludu (były zatem idealnie zrepolonizowane). Podobnie jak sklepy i sklepowe półki (także te z octem).
Zgodnie z zapodawaną nam wówczas wizją to lud - suweren – skazywał na śmierć i rozstrzeliwał akowców, lud cenzurował prasę i tworzył „informacje” TVP, lud więził działaczy opozycji nazywając ich „zdrajcami Polski” i „wrogami narodu”, lud grzmiał, że nie może nami rządzić „ulica i zagranica” (że zacytuję Zenona Kliszkę, pretorianina Władysława Gomułki), lud strzelał do „warchołów” z kopalni Wujek, lud dobrowolnie kroczył w pierwszomajowych pochodach z portretami Marksa, Lenina i aktualnego genseka.
Lud doznawał co rusz tzw. dysonansu poznawczego, np. po Grudniu czy Wujku, gdy państwo robotników strzelało do robotników. Ów dysonans był stopniowo wzmacniany brakiem kiełbasy (nawet na kartki) i ogólną mizerią (przy braku ogórków) w wyniku czego lud w końcu zwątpił w wizję i dostrzegł prawdę, czyli to, że nie rządzi i nie decyduje on, lecz - Partia. A konkretnie: Pierwszy sekretarz ze swą świtą i rzeszą li(zu)sów. A całe to gadanie o „ulicy i zagranicy” ma jeden cel: trwanie przy władzy i (lub) korycie.
Władza była goła i lud odrzucił wizję. Szokuje mnie więc, że my, także dobrze pamietający owe czasy, w tym his-to-ry-cy!, tak ochoczo do tej samej wizji, tylko nieco upudrowanej (za nasze pieniądze), wracamy. Że ponad 30 proc. wyborców pragnie jej ziszczenia. Że Biało-Czerwona nie powiewa nad obywatelami, ani nawet nad społeczeństwem, tylko stała się znów pałą (rzekomego) ludu w walce z (rzekomymi) zdrajcami.
W gospodarce też mam déjà vu, ale nie gomułkowskie, lecz gierkowskie. Budowaliśmy wtedy „dziesiątą potęgę gospodarczą świata”, opartą na węglu, naszym narodowym skarbie. Dziś wizja jest podobna! A rzeczywistość? Solaris, symbol niebywałego globalnego sukcesu 30-lecia polskiej przedsiębiorczości, ma być przejęty przez koncern z Hiszpanii. Zaś węgiel? Według najświeższych danych pobijemy w tym roku historyczny rekord w jego… imporcie. 17 milionów ton! Głównie z Rosji.
Mamy zatem poruszającą serce suwerena wizję bezpieczeństwa energetycznego Polski, opartą na własnym węglu. I jeden realny problem: brak własnego węgla.