Przyjedzie czy nie przyjedzie? Prezydent Duda, jutro, do Torunia, na 28. urodziny Radia Maryja oczywiście. Szkoły są dwie. Wedle jednej w obliczu majowej walki wyborczej o reelekcję powinien życzenia złożyć. Wedle drugiej - nie musi. Bo słuchacze Radia Maryja i tak na niego zagłosują. A występ na urodzinach rozgłośni może mu zaszkodzić w walce o mityczny elektorat centrowy. Byle do soboty - długo na ruch czy bezruch prezydenta w tej kwestii czekać nie musimy.
Za to w środę zjechał do Torunia prezydent Jaśkowiak z Poznania. Nie, z prezydentem Zaleskim się nie spotkał, by o problemach miast, ciemiężonych finansowo przez rząd PiS, rozmawiać. Objawił się w Toruniu jako potencjalny rywal prezydenta Dudy, czyli kandydat na kandydata PO na głowę państwa. I spotkał się z partyjnym aktywem regionalnym. Konkurentka prezydenta Jaśkowiaka, czyli wicemarszałkini Kidawa-Błońska kilka dni wcześniej przez Toruń tylko przemknęła. Bo z aktywem spotkała się bowiem w pałacu w Ostromecku. Za to frekwencję miała lepszą. Może dlatego, że to była sobota.
A co do prezydenta Zaleskiego, to dopełnia się upadek opozycji, którą kiedyś ponoć miał. Od października, gdy znów przeprosiła się z nim PO, w koalicji ma wszystkich bez wyjątku radnych. A teraz w Urzędzie Miasta nastała dyrektor Olszta-Bloch od środowiska i ekologii. Ta sama, która ledwie pięć lat temu współtworzyła opozycję antyzaleską w Radzie Miasta spod szyldu Czasu Mieszkańców (było kiedyś coś takiego!). No, naprawdę - brakuje już tylko, by posłanka Scheuring-Wielgus została wiceprezydentką.
A pisowscy koalicjanci prezydenta kontynuowali w tym tygodniu kabaret zwany aferą plakatową. Kolejny jego odcinek też przed sądem grali. Niestety, ten kabaret do kabaretu z prezesem Banasiem się nie umywa - naczelnik Kaczyński tym toruńskim zainteresować się nie raczył. A przecież usunięty rzekomo z PiS spiritus movens afery plakatowej eksradny Wojtasik trzyma się roli partyjnego działacza niczym pancerny Marian roli prezesa NIK.
Wracając do wyborów - wiosną będą też na UMK. Rektora oczywiście. Jest spore prawdopodobieństwo, że podczas uniwersyteckiej wolnej elekcji wybrany zostanie kolejny uczelniany władca z dynastii Andrzejów. Bo od półtorej dekady każdy rektor UMK tak ma na imię. Warunek drugi z tych swoistych pacta conventa to bycie wcześniej uczelnianym wicewładcą w randze prorektora. I tak rektor Jamiołkowski zastąpiony został przez prorektora Radzimińskiego, którego w roli rektora zastąpił z kolei prorektor Tretyn. Faworytem do zastąpienia tego ostatniego jest teraz prorektor Sokala. W końcu Andrzej mu na imię.