Władisław Inoziemcew: Donald Tusk przesadza. Polska to nie Węgry, rząd PiS jest antyrosyjski
Polska to nie Węgry, które robią biznesy z Rosją. Obecny polski rząd jest antyrosyjski. Chociaż na pewno na Kremlu podoba się jego eurosceptyczny kurs - mówi dr Władisław Inoziemcew, rosyjski politolog.
Agencja TASS podała, że liczba osób mówiących po rosyjsku skurczyła się o 50 mln w ostatnich 25 latach.
Bo w dawnych republikach radzieckich rosyjski jest coraz mniej przydatny, a przez to popularny.
Na Ukrainie właśnie wycofano go ze szkół.
W Armenii do obcokrajowców mówi się najpierw po angielsku - rosyjski jest dopiero językiem drugiego wyboru.
Spotkałem się z tym samym w Rydze.
Tyle, że Łotwa jest w Unii Europejskiej - a Armenia to najbardziej lojalny partner Rosji w Unii Euroazjatyckiej.
Inny lojalny współpracownik Moskwy Nursułan Nazarbajew zalecił zmianę alfabetu w Kazachstanie - z cyrylicy na łaciński.
Wielu Rosjan, którzy żyli w dawnych republikach radzieckich, teraz wraca do Rosji. Inni z kolei migrują na Zachód. To właśnie sprawia, że znaczenie tego języka w dawnych krajach satelickich spada.
Nic dziwnego, język coraz mniej praktyczny.
Bo rosyjska gospodarka i jej wpływy ciągle maleją. Staje się coraz bardziej zależna od sprzedaży ropy i gazu. W latach 80. stanowiły one 33 proc. całego sowieckiego eksportu. Teraz to ponad 60 proc. eksportu.
Od trzech lat dużo mówi się o nowej zimnej wojnie między Rosją i Zachodem. To określenie jest ciągle aktualne?
Tak. Poprzednią zimną wojnę Rosja przegrała - najpierw gospodarczo, później ideologicznie. Teraz historia w pewien sposób się powtarza.
Związku Radzieckiego już nie ma.
Ale schematy zostają. Oficjalnie zachodni politycy powtarzają, że żadnej nowej zimnej wojny nie chcą. Jeśli jednak Kreml będzie do niej dążył, Zachód na to pozwoli i będzie ją w to wciągać.
Co w ten sposób zyska?
Rosja jest dziś dużo bardziej zależna od zachodnich kapitału i technologii niż w latach sowieckich. Z tego powodu w nowej konfrontacji może bardziej ucierpieć. Zresztą Kreml ma tego świadomość - i wcale starcia z Zachodem nie chce.
Serdeczne uściski Władimira Putina z Baszarem al-Assadem były formą grania na nosie Zachodowi.
Putin ma pełną świadomość tego, co może osiągnąć, a co jest poza jego zasięgiem. Dokonał interwencji na Ukrainie, wsparł Assada w Syrii, ale granica NATO jest dla niego czerwoną linią, której nie przekroczy.
Z perspektywy Polski sam fakt, że zaatakował Ukrainę jest bardzo groźny.
On dawne republiki radzieckie traktuje jako swoją strefę wpływów. Ale ta strefa nie kończy się na Łabie jak kiedyś. Ukraina jest dziś pomiędzy Zachodem i Rosją - i o nią teraz trwa rywalizacja.
W której Putin uzyskał przewagę - i stąd nasza rozmowa o zimnej wojnie.
Owszem, on oderwał od Ukrainy Krym, zaczął konflikt w Donbasie, a Zachód nie był w stanie odpowiedzieć na to w sposób militarny.
Jego szczyt możliwości to porozumienia mińskie - w dodatku nie zrealizowane.
Ale proszę zwrócić uwagę, że Putin nie poszedł dalej, konflikt nie wyszedł poza wschód Ukrainy. Teraz sytuacja się trochę unormowała, mamy pewnego rodzaju równowagę.
Jak długo ona może się utrzymać? Czy problemy Angeli Merkel mogą nią zachwiać?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień