Władza jeździ tylko z autocasco
Limuzyny BOR-u są zbyt drogie, by je ubezpieczać. Co innego cztery skody marszałka Całbeckiego, dziesięcioletni służbowy vw prezydenta Zaleskiego, czy renault rocznik 2006 bydgoskiego ratusza.
Koszt ubezpieczenia rządowego auta Audi A8, które rozbiło się w Oświęcimiu o drzewo, wynosiłby około 200 tys. zł. Tyle trzeba by zapłacić za roczną polisę autoscasco - wynika z wyliczeń Rzeczpopolitej.
Ubezpieczanie pojazdów Biura Ochrony Rządu tym samym najzwyczajniej się nie opłaca.
Co do zasady jednak, przedstawiciele władzy - czy to centralnej, czy administracji w terenie, czy też samorządowcy - jeżdżą autami ubezpieczonymi. I to nie tylko OC.
I tak, na przykład pracownicy kujawsko-pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, w tym sam marszałek, jeżdżą 9 samochodami, które są własnością urzędu. W skład tej floty wchodzą, między innymi 4 skody z roczników od 2005 do 2015, dwa auta peugeot partner (2007 i 2011 r.) oraz czteroletni chevrolet cruze 5D.
Wszystkie mają ubezpieczenie OC, AC i NW. Łączny koszt ubezpieczenia wszystkich tych aut za rok 2017 wyniósł 19,8 tys. zł.
- Reszta służbowej floty, jest wynajmowana lub leasingowana, przede wszystkim w ramach tak zwanego wynajmu długoterminowego - mówi Jarosław Wierski, naczelnik wydziału administracji w urzędzie marszałkowskim. - Płacimy miesięczną ratę, na którą składają się koszty: wynajmu, serwisu, ubezpieczeń, napraw - podkreśla. To między innymi standardowa wymiana żarówek czy wycieraczek, wymiana opon oraz myjni samochodowej. - Nie jesteśmy więc w stanie podać kosztów samego ubezpieczenia AC - dodaje Wierski.
Na autocasco nie próbują też zaoszczędzić samorządowcy. W Urzędzie Miasta Torunia pracownicy poszczególnych wydziałów jeżdżą na spotkania poza ratuszem czterema autami.
- Trzy pojazdy są wynajmowane, jeden samochód służbowy jest własnością urzędu - mówi Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia Michała Zaleskiego. - Pojazd będący własnością urzędu to volkswagen caravelle, rocznik 2007. Ma ubezpieczenie OC i AC i NNW, a roczny koszt AC to 1512 zł - dodaje rzeczniczka.
Prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski dysponuje za to aż dziewięcioma samochodami. To między innymi pięć aut marki Skoda: superb i octavia. Najstarszy ma 12 lat, a najmłodsza skoda - dwa. Flotę bydgoskiego ratusza uzupełniają trzy renault - kangoo i trafic oraz citroen. Rocznie ubezpieczenie wszystkich tych samochodów kosztuje urząd 21051 zł, z tego polisy AC stanowią 11167 zł.
W dyspozycji Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego natomiast jest 15 aut (10 urzędu, 4 wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego oraz jeden - straży łowieckiej. Roczne opłaty AC kosztują ponad 13 tys. zł.
Pieniądze z ubezpieczeń aut samorządowców i wojewody, jak widać mają się nijak do gigantycznych cen polis autocasco, gdyby objąć nimi samochody BOR-u. Te koszta są jednak porównywalne z tymi, które muszą płacić resorty za ubezpieczenie pojazdów przeznaczonych dla ministrów i dyrektorów departamentów.
Dla porównania zatem, Ministerstwo Energii - jak podaje „Rz” - dysponuje dziesięcioma samochodami. Roczna składka ubezpieczenia dobrowolnego AC za nie wynosi 9,5 tys. zł. Z kolei flota Ministerstwa Finansów liczy 11 aut. Wszystkie one obejmują polisy OC, AC i NNW, a ich roczny koszt to 6,2 tys. zł.
Co ciekawe, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nigdy nie opłacało - to nie zmieniło się do dzisiaj - autocasco radiowozów. Policja opłaca tylko OC. Nawet stosunkowo nowe samochody, w tym 20 aut Kia Ceed, które trafiły do kujawsko-pomorskiej komendy w 2015 roku, nie mają opłaconego autocasco. - Musimy rozróżnić dwie sytuacje - mówi Monika Chlebicz, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Policjant pokrywa szkodę powstałą w wyniku wypadku, jeśli dojdzie do niej z powodu jego winy. Pokrywa ją w całości, ale nie w kwocie wyższej niż trzykrotność wynagrodzenia. Inaczej, jeżeli nie ma jego winy.
W policji nie ma obowiązku się ubezpieczać. - To zawsze jest indywidualna decyzja danego policjanta - dodaje Chlebicz. - Niemniej większość wykupuje polisy. Miesięczna opłata jest prawie nieodczuwalna, a jednak jest to gwarancja, że w razie czego nie trzeba będzie płacić za szkodę ze swojej kieszeni.
Sami zainteresowani mają mieszane uczucia. I piszą o tym, m.in. na Internetowym Forum Policyjnym: „Nie sposób przewidzieć, co stanie się na drodze. Myślę szczególnie o sytuacjach pościgów” - napisał jeden z policjantów.
Na pewno na AC nie próbują oszczędzać przedstawiciele biznesu. Nawet, a może przede wszystkim tych dużych przedsiębiorstw. Andrzej Skiba, właściciel Zakładów Mięsnych „Skiba” S.A.: - Od samego początku wszystkie nasze samochody, a jest ich około 70, z tego 90 proc. stanowią auta dostawcze, miały polisy AC. Mamy duże zniżki, więc nie jest to aż takim dużym obciążeniem finansowym.