Po aferze sprzed czterech lat włocławska drogówka wciąż odbudowuje straconą reputację. Policjanci oskarżeni o przyjmowanie łapówek zostali wyeliminowani ze służby. To pierwsza kara, którą ponieśli. Teraz czekają na wyrok sądu.
Proces z byłymi policjantami wydziału ruchu drogowego w roli głównej przed włocławskim sądem dobiega końca. Na początku maja sąd ogłosi wyroki w stosunku do sześciu byłych funkcjonariuszy, którzy od początku szli w zaparte i nie przyznawali się do brania łapówek.
Prokuratura nie ma jednak wątpliwości, że oskarżeni dopuścili się korupcji i żąda wymierzenia kar dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięcioletni okres próby, grzywny wysokości 50 stawek po 100 złotych, a dodatkowo orzeczenia zakazu zajmowania stanowisk mających związek z ochroną porządku i bezpieczeństwa publicznego przez pięć lat.
- To kary wystarczająco dolegliwe - uważa oskarżyciel w tym procesie, prokurator Krzysztof Baranowski z Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
Zaczęło się od skargi kierowcy na nieuczciwego glinę
O tym, że włocławska drogówka jest podatna na korupcję, cała Polska dowiedziała się po tym, jak Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji zamontowało w połowie 2013 roku w policyjnym radiowozie monitoring, rejestrujący obraz i dźwięk. Biuro Spraw Wewnętrznych zdecydowało się na taki krok po skardze jednego z kierowców, zatrzymanego do kontroli drogowej, który miał usłyszeć korupcyjną propozycję od Pawła Ogrodowskiego. Zgodę na zamontowanie kamer w radiowozie wydał Sąd Okręgowy w Warszawie.
W zastawioną przez Biuro Spraw Wewnętrznych zasadzkę wpadł jednak nie tylko Paweł Ogrodowski, ale i dziewięciu innych policjantów z drogówki, w tym jedna funkcjonariuszka. Pod koniec lutego 2014 roku wszyscy oni zostali zatrzymani pod zarzutem przyjmowania łapówek od kierowców, którzy mieli przekroczyć dozwoloną prędkość; zostali też zawieszeni w wykonywaniu obowiązków.
- To nie były policyjne wygi, lecz funkcjonariusze ze skromnym stażem - mówi nam o zatrzymanych jeden z emerytowanych policjantów (nie zgadza się na podanie imienia i nazwiska). I dodaje: - Najdłuższy staż w policji mieli Paweł Ogrodowski i Krzysztof Drewnowski; służbę w drogówce pełnili jednak stosunkowo krótko. Przeszli do wydziału ruchu drogowego z prewencji. Krzysztof Drewnowski to syn policjanta drogówki, o którym dobrego zdania nie miałem. Podobnie jak o Pawle Ogrodowskim. Mówiło się o nim, że po służbie handluje samochodami sprowadzonymi z Niemiec.
Czy zatrzymanie aż dziesięciu policjantów drogówki było szokiem dla funkcjonariuszy z innych wydziałów Komendy Miejskiej Policji we Włocławku?
- Powiedziałbym, że zaskoczeniem - przyznaje emerytowany policjant.
Po roku od wybuchu afery ośmiu policjantów zostało zwolnionych ze służby. Dwóch zamieszanych w tę sprawę wcześniej złożyło raporty o zwolnienie. Powód? Nabycie uprawnień emerytalnych.
- Ci policjanci mają dużo do stracenia - mówi emerytowany funkcjonariusz. - Jeśli zostaną uznani za winnych przestępstwa korupcji, a wyrok się uprawomocni, to stracą uprawnienia emerytalne.
Jakie wnioski z tej sprawy wyciągnęła włocławska policja? Jak potoczyły się losy wyrzuconych ze służby policjantów? Więcej o procesie i skutkach tej afery - w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień