Czarzasty ocenia ludzi miarą tego, ile przeczytali książek. Według niego większość przeczytała ich za mało.
Włodzimierz Czarzasty to postać nietuzinkowa. Inteligentny, błyskotliwy, świetnie wypada w mediach. Nie daje zapędzić się w kozi róg, choć bywa przy tym bezpośredni, najdelikatniej mówiąc. Oto próbka jego talentu sprzed kilku dni.
- Polaryzacja osiągnęła taki poziom, że trzeba być albo z PO, albo z PiS, albo z antypisem, albo z propisem. Gdzie będzie pańskie SLD? - spytał Czarzastego Jacek Żakowski w programie #dziejesienazywo.
- Gówno prawda. To nie jest prawdziwa teza, którą pan postawił - odparował mu Czarzasty.
- Takich słów nie używamy w tym programie - zwrócił mu uwagę Żakowski.
- Używamy, bo ja użyłem - wypalił Czarzasty. Po czym dodał: - Czy jest w tej chwili partia, która uważa, że in vitro jest sprawą medyczną, a nie ideologiczną? Która jest za państwem świeckim, broni konstytucji, jest za tym, by dzieci z biednych rodzin miały 500 zł? By kwota wolna od podatku była jak największa? By był trzeci próg podatkowy dla najbogatszych? By najniższa pensja rosła i by likwidować obszary wykluczenia? Wie pan, jaka to partia? To SLD.
Jest też Czarzasty dość charakterystyczny i nie chodzi tu o rodzaj okularów, czy fryzur, ale o swetry. Ma ich cały zestaw, preferuje dwa: te w kolorach czerwonym i żółtym. I tak w studio telewizyjnym od razu rzuca się w oczy. Poradzi sobie w fotelu przewodniczącego?
- Włodzimierz Czarzasty, to człowiek ambitny, chociaż ja osobiście w polityce boję się ludzi nadmiernie ambitnych. Inteligentny, błyskotliwy. Sprawny komentator sceny politycznej, dobrze wypada w mediach. Bardzo dużą wagę przykłada do czytania, ocenia ludzi po tym, ile przeczytali książek, zazwyczaj dla niego przeczytali ich za mało - opowiada ze śmiechem Katarzyna Piekarska z Sojuszu.
To prawda, Czarzasty zwykł mawiać: „Ludzie, którzy czytają książki, rządzą tymi, którzy oglądają telewizję”. I pewnie sporo w tym racji. Czarzasty zalicza się do grona polityków czytających: chętnie, dużo, z zacięciem. Kiedyś opowiadał mi o tym swoim czytaniu.
- Chciałbym, żeby czytających polityków było jak najwięcej. Są grupy zawodowe, które mają obowiązek czytania, i politycy, moim zdaniem, do takiej grupy należą - mówił. I tłumaczył, że jest zawodowym wydawcą, więc ma nawyk czytania. W czasie afery Rywina śledził np. przygody Tomka w książkach Alfreda Szklarskiego. Zawsze chętnie wraca do „Małego księcia” i „Kubusia Puchatka”. Dalej: literatura iberoamerykańska.
- Bardzo inteligentny, erudyta. Rozmowa z nim o literaturze, to czysta przyjemność - mówi Leszek Miller, były przewodniczący Sojuszu.
- To dobry polityk? - dopytuję. - Uważam, że Czarzasty jest stworzony do polityki - odpowiada Miller.
Czarzasty szefuje mazowieckim strukturom SLD, wcześniej działał w Zrzeszeniu Studentów Polskich i w PZPR. Od wielu lat jest przewodniczącym Zarządu Głównego Stowarzyszenia „Ordynacka”, skupiającego byłych działaczy ZSP.
- Sprawny gracz na scenie politycznej, bardzo inteligentny. Przy tym sprawny organizator, zrobił dużo dobrego dla „Ordynackiej”, która była w zapaści - ocenia Andrzej Rozenek, który Czarzastego zna jeszcze z czasów ZSP.
Przez cztery lata, od 2000 do 2004 Czarzasty był sekretarzem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Według przyjętego przez Sejm w 2004 r. raportu z prac komisji śledczej badającej aferę Rywina autorstwa Zbigniewa Ziobry, Czarzasty miał być członkiem „grupy trzymającej władzę”, która wysłała Lwa Rywina z korupcyjną propozycją do „Gazety Wyborczej”. Nie potwierdził tego sąd, ale polityczna kariera Czarzastego się załamała.
Rozmawialiśmy kiedyś z Czarzastym o tym, co decyduje, że człowiek podnosi się.
- Afera Rywina zrobiła mi dużo dobrego - stwierdził wtedy. - Bo wiem, co to znaczy być na dole. Takie zdarzenia w życiu człowieka uczą pokory, cierpliwości, czekania, uczą dystansu do siebie - wyliczał.
Opowiadał mi wtedy, że o tym, jak człowiek odnajduje się poza polityką, jeśli wcześniej dość mocno w niej siedział, decyduje podejście do życia. On ma takie: jak straciłby pracę, to otworzyłby stragan z warzywami. - Najgorsi faceci to tacy, którzy jak przestają być ministrami, to następne pięć, sześć lat czekają, aż nimi zostaną ponownie - zauważył. On do takich nie należy. Był szklarzem, kierownikiem na budowie, na przełomie lat 80. i 90. zajmował się handlem: kupował towar w Chinach, a potem sprzedawał go w Rosji. A obok tego: był też dyrektorem Akademickiego Biura Kultury i Sztuki Alma-Art. Było też miejsce w radzie nadzorczej spółki producentów Euromedia, radzie nadzorczej Polskiego Radia, no i w końcu prezydent Aleksander Kwaśniewski powołał go w skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Od marca 2000 r. do sierpnia 2004 r. zajmował stanowisko sekretarza KRRiT. No a potem wiadomo, Lew Rywin przyszedł do Adama Michnika.
Czarzasty przeczekał. Cztery lata temu wziął udział w wyborach na przewodniczącego wojewódzkich struktur SLD na Mazowszu.
- Ma opinią człowieka politycznego sukcesu. Kiedy Czarzasty został szefem struktur na Mazowszu mieliśmy siedmiu radnych w Sejmiku, teraz zostałam sama- opowiada Piekarska. Mało otwiera się na zewnątrz.
- Jeśli chce potrafi być czarujący, ale potrafi także pokazać miejsce w szeregu - ocenia Piekarska. - Na pewno potrafi skutecznie prowadzić kampanie wyborcze, o czym świadczy jego zwycięstwo w wyborach na szefa struktur na Mazowszu, - dorzuca jeszcze Piekarska.
Czarzasty ma też w Sojuszu wrogów, to głównie ludzie młodzi. - Jeśli Włodek wygra, to będzie koniec jakiejś epoki w Sojuszu. Ileś osób odejdzie. Dużo osób odeszło już za Millera, dla nich Czarzasty, to żadna zmiana. Włodek zaorał SLD na Mazowszu, taki sam los czeka Sojusz w kraju. On nie zbuduje niczego, nie ma projektu politycznego, pomysłu, jak poprowadzić tę partię. Wie, że nie przyciągnie młodych, więc oparł się na weteranach - mówił przed wyborami Grzegorz Pietruczuk, zastępca burmistrza na warszawskich Bielanach. Czy miał rację? Zobaczymy.
Autor: Dorota Kowalska