Wniosek o referendum edukacyjne trafił do kosza
W sprawie reformy edukacji obywatele mieli wypowiedzieć się 17 września. Nie zrobią tego, bo posłowie PiS odrzucili wniosek o referendum. Zmiany w oświacie zaczynają wchodzić w życie już od tego roku szkolnego. Wielu nie kryje rozczarowania.
W zeszłym tygodniu, gdy wszyscy żyli walką w obronie polskich sądów, posłowie PiS odrzucili większością głosów wniosek o referendum ws. reformy edukacji.
- To hipokryzja rządzących, którzy szli do wyborów z hasłem, że będą słuchać obywateli
- mówią nauczyciele, rodzice i politycy opozycji.
Wniosek o to, by Polacy mogli wypowiedzieć się w sprawie zmian w oświacie, wpłynął do Sejmu 20 kwietnia. Podpisało się pod nim 910 tys. osób. Na wprowadzenie tego punktu do porządku obrad wnioskodawcy czekali dwa miesiące. Potem kolejny miesiąc, by pochylili się nad nim posłowie z komisji ustawodawczej. W tym czasie minister edukacji, premier i wielu polityków PiS powtarzało, że na referendum jest już za późno. 20 lipca wniosek został odrzucony.
- Przedwyborcze obietnice okazały się kłamstwem. Sądzę jednak, że przedstawiciele partii rządzącej wcześniej lub później poniosą konsekwencje takiego zachowania
- nie kryje rozgoryczenia Jacek Leśny, wiceprezes poznańskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego (to właśnie ZNP zainicjował akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum).
Rozczarowani rodzice
W podobnym tonie wypowiadają się rodzice, którzy walczyli o prawo głosu.
- Ze strony partii rządzącej nie ma woli dialogu. PiS obiecywało, że będzie słuchał obywateli. Nie wiem, kim jest dla tej partii 910 tysięcy osób, które podpisało się pod wnioskiem o referendum, chyba zwykłymi „spacerowiczami” - ironizuje Robert Ciesielski, tata gimnazjalisty, członek Poznańskiego Forum Rodziców i rad Rodziców.
- Czujemy, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy - może poza okupacją budynków rządowych
- mówi Paulina Suszka z Poznańskiego Forum Rodziców i Rad Rodziców. - Zbieranie podpisów kosztowało nas wiele czasu i pracy. Czujemy się rozczarowani. Nadal uważamy, że ta reforma jest zła, a nasze dzieci odczują w przyszłości jej konsekwencje - dodaje.
Mama z Poznania przyznaje, że jest jej trochę przykro, że w przypadku zmian w edukacji obywatele nie potrafili zmobilizować się tak, jak miało to miejsce w podczas prób reformy sądownictwa.
- Nawet teraz nie jest jeszcze za późno, by zrezygnować z likwidacji gimnazjów. Będą wiązać się z tym pewne komplikacje, ale na pewno mniejsze niż te, wynikające z wprowadzenia reformy - uważa Paulina Suszka.
Postawę posłów PiS krytykują też politycy opozycji.
- W tak ważnych sprawach, jak edukacja obywatele powinni móc się wypowiedzieć
- mówi Szymon Ziółkowski, poseł PO. - Miałem nadzieję, że tę reformę uda się choć odsunąć w czasie. To już kolejne zmiany, które są wprowadzane w zbyt szybkim tempie. W miastach być może przejdą w miarę łagodnie, gorzej będzie jednak w mniejszych miejscowościach.
A jak swoją decyzję argumentują politycy PiS? Jak informuje PAP, w Sejmie zapewniali, że szanują głos obywateli, ale reforma edukacji jest dobrze przygotowana. Zaznaczyli też, że z hasłem likwidacji gimnazjów partia rządząca szła już do wyborów, teraz konsekwentnie realizuje swój program.