Wobec terrorysty ochroniarz jest bez szans [rozmowa]
Rozmowa z Tomaszem Grabskim, specjalistą ds. ochrony, szefem wydawnictwa SecPress, o tym, kto pilnuje bezpieczeństwa klientów galerii handlowych.
- Agencja ochrony wielu kojarzy się z... zakładem pracy chronionej. Osoby „z grupą”, zatrudniane na etatach ochroniarzy, to już mit, przeszłość czy rzeczywistość?
- To tylko częściowo mit. Wiele zależy od konkretnej firmy. I miejsca, w którym działa. Na Śląsku ochroniarze mogą być bardzo dobrzy, wykwalifikowani, a gdzieś indziej tacy, którzy nie powinni pracować ze względu właśnie na swoją niepełnosprawność. Ona wyklucza z tego zawodu. Pracownik ochrony fizycznej powinien zapewnić bezpieczeństwo, a osoba niepełnosprawna nie jest w stanie spełnić tego wymogu. To jest po części prawda. W sektorze konwojowania nie ma osób niepełnosprawnych; rzadko się to zdarza, bo tam muszą być pracownicy kwalifikowani, którzy przechodzą badania. To samo jeśli chodzi o grupy interwencyjne czy te pracujące „na obiektach” takich jak kopalnie, elektrownie, jednostki wojskowe. Tam to jest rzadziej spotykane, chociaż czasami się takie kwiatki zdarzają. Natomiast w budynkach przemysłowych, które nie są na tak zwanej liście wojewody, to już różnie to bywa.
- Mówimy o ludziach, którzy pilnują bezpieczeństwa klientów. Mają je zapewnić do czasu przyjazdu policji. Czy mają jakiekolwiek szanse w przypadku ataku terrorystycznego takiego, jak ten w Monachium kilka dni temu?
- Przede wszystkim w przypadku ataku terrorysty to w ogóle nie ma znaczenia, kto tam pracuje. I tak nie jesteśmy przygotowani do ataku terrorystycznego. Podobnie zresztą jak w Niemczech, jak we Francji. Jeśli do centrum handlowego przyjdzie jakiś wariat i będzie miał przy sobie broń, bombę, to on się wysadzi i nikt mu w tym nie przeszkodzi. Jeśli zacznie strzelać, to dopiero po jakichś 10 minutach może mu przeszkodzić policjant. Ale przez tych parę chwil można wystrzelić wiele nabojów. Agencje ochrony mogą szkolić, trenować swoich ludzi, ale ochroniarze w obiektach handlowych nie mają wyposażenia. Oni są od chronienia przed wandalizmem, przed chuliganami i tym podobnymi. Ale przed atakami terrorystycznymi pracownicy nie uchronią, podobnie jak w innych krajach. W czasie ataku ochroniarz może najwyżej ewakuować ludzi i próbować uratować jak najwięcej istnień. Ale nie narażając swojego życia. W starciu z uzbrojonym terrorystą nie ma szans, bo do dyspozycji ma tylko gołe ręce.
- Którzy ochroniarze, i czy w ogóle, mogą się posługiwać bronią palną?
- Środkami przymusu bezpośredniego mogą się posługiwać tylko kwalifikowani pracownicy. Czyli ci, którzy przeszli szkolenie. Natomiast jeśli chodzi o broń palną, to trzeba przejść dodatkowe szkolenie i zdać egzamin w komendzie wojewódzkiej policji. Broń mogą mieć tylko kwalifikowani pracownicy agencji ochrony, a dodatkowo to jest posługiwanie się bronią na danym obiekcie. Przy czym bardzo mało firm ma regularne szkolenia z broni palnej. W jednej z agencji - wiem, bo widziałem - posługiwano się bronią z lat 50. Jeśliby komendy wojewódzkie wzięły pod uwagę kontrolowanie agencji ochrony pod kątem jakości sprzętu, to moglibyśmy się przerazić.
- Agencje ochrony mają procedury na wypadek ataku terrorystycznego?
- Obowiązują ich ogólne procedury bezpieczeństwa. Na pewno nasze nie są tak dobre jak te w Belgii czy we Francji, ale tam koledzy po fachu mają bogatsze doświadczenia. Możemy i powinniśmy się uczyć na ich, a nie na swoich błędach. Nasze procedury nie są jednak aż tak złe. Myślę, że gdyby podobne zagrożenie wystąpiło w Polsce, służby strzegące bezpieczeństwa w miejscach publicznych zareagowałyby sprawnie.