Woda w lubuskich rzekach jest coraz czyściejsza. Do kąpieli? [MAPA]
Z każdym rokiem nasze rzeki są coraz czyściejsze. Ale nie oznacza to, że powinniśmy w nich zażywać kąpieli. Najwięcej utonięć notujemy właśnie w rzekach
Turyści wracający ze spływu kajakowego wiodącego Pliszką i Ilanką nie posiadają się z zachwytu. I twierdzą, że właśnie z tej perspektywy nasz region prezentuje się najbardziej efektownie. Na dodatek w Lubuskiem wiele rzek zasila jeziora, stąd wrażenie jest jeszcze bardziej niesamowite. Przez lata skupialiśmy się na Odrze, która zawsze uchodziła, po pierwsze, za symbol, po drugie - za jeden z elementów spajających nasz region. Podobnie było z Wartą i Notecią.
Dopiero od niedawna zaczęliśmy dostrzegać mniejsze cieki nie tylko przy okazji kolejnych wezbrań i podtopień. Bo i przez lata pełniły one także rolę odbiorników ścieków. Dziś nawołujemy do powrotu nad rzeki. Nowa Sól i Gorzów mówią, że miasta odwracają się w stronę Odry i Warty, a i Zielona Góra, po powiększeniu, zyskała dostęp do brzegów tej pierwszej, a nawet rzeczną przystań. Czy rzeczywiście mamy czym się chwalić?
Coraz czyściejsze, ale...
W ciągu dwóch lat inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska zbadali 71 rzek, rzeczek i kanałów. Spośród cieków naturalnych dobry stan ekologiczny odnotowano w 14, umiarkowany w 23, słaby w dwóch i zły w jednym. W ciekach sztucznych i silnie zmienionych dobre oceny otrzymało 13, umiarkowany 12, słaby - sześć. Niestety, w żadnej z przebadanych próbek woda nie uzyskała oceny bardzo dobrej. Inaczej ma się klasyfikacja próbek pod względem biologicznym. Pierwszą klasę czystości uzyskało sześć cieków, drugą - 37, trzecią - 19, czwartą - osiem, a najgorszą - jeden...
- Ogółem na terenie naszego województwa znajduje się 418 cieków istotnej wielkości, których łączna długość wynosi 4600 kilometrów - wylicza Przemysław Susek z WIOŚ w Zielonej Górze. - Jakość ich wód jest wynikiem presji związanej z poborem wody, odprowadzaniem do wód ścieków komunalnych, dopływem zanieczyszczeń z tak zwanych źródeł przestrzennych oraz jakością wód dopływających z regionów ościennych.
Jak wynika z danych WIOŚ, nadal niewystarczający odsetek Lubuszan korzysta z kanalizacji i zbyt duża w tym względzie jest dysproporcja między miastami (prawie 90 proc.) i wsiami (ponad 20 proc.). W konsekwencji z oczyszczalni ścieków korzysta tylko ponad 70 proc. Lubuszan. Widać jednak światełko w tunelu. W ostatnim czasie na imponującą skalę buduje się nowe oczyszczalnie ścieków, modernizuje już istniejące, powstają zbiorcze systemy kanalizacyjne obejmujące swoim zasięgiem coraz więcej obszarów wiejskich.
Zacznijmy od dużych rzek. Odra, Warta...
- Co prawda obserwujemy systematyczną poprawę i nie można już potocznie nazwać tych dużych cieków ściekami, ale jednak rzeki takie jak Odra czy Warta cechują się słabym stanem ekologicznym, więc jest tu jeszcze sporo do zrobienia w celu poprawy jakości ich wód - dodaje Susek. I specjaliści nie mają wątpliwości, że do oczyszczenia tych rzek przyczynił się... kryzys. Upadło wiele zakładów przemysłowych. Nowe znacznie większą wagę przywiązują do ekologii. Przyrodnicy nie posiadają się zresztą z radości i dumy. Odra coraz bardziej przypomina rzekę naturalną, wraca tradycyjna fauna i flora.
Woda w rzekach jest coraz czyściejsza, ale WIOŚ nie chce rozstrzygać, które z cieków nadają się do kąpieli. Ocena wody pod tym względem to już zadanie sanepidu. Z kolei tutaj słyszymy, że ta instytucja, owszem, zajmuje się wodą, ale tylko tą przeznaczoną do picia i do kąpieli, a ponieważ nad rzekami oficjalnych kąpielisk nie ma...
Zestawiając wyniki z ostatnich lat, można zauważyć, że dla większości badanych rzek obserwuje się systematyczną poprawę badanych wskaźników, chociażby dla Baryczy, Kwisy, Odry, Bobru, Gniłej Obry czy Warty, Białej Wody. Ale są też cieki, dla których poprawa jest nieznaczna bądź trudno mówić o jakiejkolwiek poprawie: jak Obra, Obrzyca, Kożuszna, Nysa Łużyc-ka, Paklica czy Noteć. Od lat zachwycamy się Pliszką i Ilanką. Mamy jednak sporo czystych rzek. Do tego grona specjaliści z WIOŚ zaliczają już także Śląską Ochlę, Tymnicę, Pstrąg, Płociczną, Ilną, Strumień, Miałą, Ołobok, Skrodę, Czarną Wodę i Kwisę.
Nie ryzykuj, rzeka „żyje”
Czy rzeki mogą być kąpielową alternatywą dla jezior? Ratownicy mają określone zdanie: „Nie”. - To zdecydowanie najbardziej zdradliwe miejsca do kąpieli - podkreśla Anna Korczak, wiceprezes WOPR w Zielonej Górze. - 60, a nawet 70 procent wszystkich utonięć notujemy właśnie w rzekach. Co charakterystyczne, ponieważ nie ma zakazów i nakazów kąpieli w rzekach, nie możemy nawet interweniować. Najczęściej ofiary utonięć to wędkarze łowiący z łódek oraz ludzie wypoczywający nad rzekami.
Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wynika, że w naszym kraju najwięcej osób tonie co roku właśnie w rzekach - średnio aż 190. Są one niebezpieczne z powodu nurtu, wirów, zmienności brzegów i dna, a także zalegających przy nich przeszkód. Często w rzekach toną dzieci, które nie zawsze zdają sobie sprawę z czyhających na nie niebezpieczeństw. Dzieci brodzą dla ochłody, opiekunowie imprezują kilkadziesiąt metrów dalej. Tymczasem dno rzeki jest zmienne: dziś jest w jednym miejscu, jutro może się przesunąć na skutek działania nurtu. Można więc jednego dnia brodzić bezpiecznie po kolana, a nazajutrz wpaść w głębinę. Dno bywa przy tym niestabilne: w jednym miejscu jest twarde, w innym grząskie. Na dnie mogą czaić się zatopione pnie drzew i głazy polodowcowe, o które łatwo zahaczyć. Wyjątkowo groźne są leżące w nurcie drzewa. O dno opierają się gałęziami, które działają na niesionego nurtem człowieka jak sieć na ryby. Trudno się uwolnić z ich plątaniny. Jak mówią ratownicy, rzeki „żyją”. I te uwagi dotyczą nie tylko dużych rzek, ale nawet niepozornie wyglądających cieków, które na pozór prezentują się całkowicie bezpiecznie.
- Jeśli już zdecydowaliśmy się wypoczywać nad rzeką, zachowajmy szczególną ostrożność - apeluje Korczak. - Wiele ofiar rzek po prostu się poślizgnęło. Nie wchodźmy do rzeki powyżej kolan, bo już wówczas silny nurt może porwać człowieka. Brodzimy w wodzie tylko wówczas, gdy widzimy grunt, piasek... Oczywiście nasze patrole patrolują rzeki, chociażby w Gubinie i Cigacicach. Przypominam, że nie możemy zakazać kąpieli, ale możemy ostrzegać, uświadamiać. Jeśli widzimy osoby korzystające ze sprzętu pływającego, a to coraz popularniejsza forma wypoczynku, przypominamy o kamizelkach ratunkowych, i to nie w charakterze siedzisk.
Wracamy nad rzeki
O wzrastającej atrakcyjności rzek mówią także wędkarze. Jak tłumaczą ci z Nowej Soli i Krosna Odrzańskiego, coraz lepiej prezentują się ich zdobycze wyłowione z Odry. - Jeszcze kilkanaście lat temu jeść się nie dało, tak cuchnęły - nie ukrywa pan Ryszard z Nowej Soli. - Teraz nawet żona nie każe mi wyrzucić, tylko wrzucać. Na patelnię.
Ichtiolog z PZW w Zielonej Górze dodaje, że gdyby ryby z jakiejś rzeki czy akwenu nie nadawały się do spożycia, natychmiast ukazałby się odpowiedni zakaz. Rzeki mają zresztą bardzo duże możliwości samooczyszczania, mowa przede wszystkim o osadach dennych. Na dodatek PZW prowadzi systematycznie akcję zarybiania.
Dużo o roli rzek mówiono podczas niedawnego sejmiku turystycznego. Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli, mówił o konkretach, czyli programie „Odra dla turystów 2014”: W 2004 roku zaczęliśmy marzyć, a dziś możemy śmiało powiedzieć, że marzenia te zrealizowaliśmy. Zaczęliśmy od małych kroków. Odra kojarzona była głównie z powodzią. Powstało unikatowe molo na rzece w Bytomiu Odrzańskim, powstały porty w Krośnie Odrzańskim, Cigacicach i Bytomiu, pojawiły się dwa statki pasażerskie: Laguna i Zefir. Odra diametralnie zmieniła swoje otoczenie...
Marszałek Elżbieta Anna Polak stwierdziła, że w naszym regionie nie mamy gór ani morza, ale mamy Odrę, Wartę i Bóbr. Mamy fantastyczne drogi wodne, jak dotąd niewykorzystane... A mnie cieszą kajakarze, którzy pojawili się na Śląskiej Ochli. Bo to oznacza, że rzeczywiście wracamy nad rzeki...
Polskie drogi wodne mają 11.000 km. 3.660 km to drogi żeglowne, 2.076 km - drogi klasy drugiej i wyższej. Około 600 km wód rzeczywiście dostępnych jest dla żeglarzy.
W Polsce przyjmuje się, że rzekę stanowi ciek o powierzchni dorzecza powyżej 100 km kw. W wyniku badań z 2007 roku wody Odry od granicy województwa lubuskiego do ujścia Nysy Łużyckiej oceniono na piątą klasę czystości, a na odcinku granicy polsko-niemieckiej - na czwartą klasę. We wszystkich punktach monitoringu naszego województwa stwierdzono „umieranie” rzek i nadmierną zawartość chlorofilu „a”. Na odcinku do ujścia Nysy Łużyckiej wody Odry cechowały się nadmiernym zasoleniem i złą jakością pod względem bakteriologicznym, a niezadowalającą jakością na odcinku granicznym.