Trzy ujęcia z wodą niezdatną, trzydzieści z warunkowo dopuszczoną do spożycia. Na przekór reklamom lubuska kranówka nie zawsze jest krystaliczna
To nie jest burza w szklance wody. Ostatnio o koszmarnej jakości wody w naszych kranach pisaliśmy przy okazji awarii prądu. Awarii nie ma, ale to nie znaczy, że problem się skończył.
W telewizji co i rusz serwują nam uśmiechnięte dzieci lub piękności, w równie dobrej kondycji, pijące z zachwytem w oczach wodę prosto z kranu. Zdrowa, smaczna… Słowem, ambrozja.
Tymczasem jeszcze przed pierwszym łykiem warto zajrzeć chociażby na stronę internetową sanepidu, na której aż roi się od ostrzeżeń. Każde z nich zawiera informację, że woda w kranach jest jedynie warunkowo dopuszczona do spożycia. A to „przekroczenie parametru fizykochemicznego”, a to zastrzeżenie bakteriologiczne, a to… organoleptyczne, czyli nawet na oko widać, woda jest paskudna. Takich ostrzeżeń w Lubuskiem naliczyliśmy około 30.
W tej chwili w regionie wodę do spożycia pobieramy z 547 urządzeń, w tym 386 wodociągów zbiorowego zaopatrzenia w wodę…
- Najczęściej uwagi dotyczą przekroczenia najwyższych dopuszczalnych wartości określonych dla manganu, żelaza czy mętności – tłumaczy Jolanta Musiała, zastępca lubuskiego wojewódzkiego inspektora sanitarnego. – Te parametry nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia, ale mogą wpływać na smak, zapach, barwę wody.
Mapa problemów z wodą „dziwnie” pokrywa się z białymi plamami na mapie kanalizacji
W gronie zamkniętych ujęć znajdowała się jeszcze w czwartek Letnica, w gminie Świdnica.
- To jakiś dramat – opowiada mieszkanka tej wsi. – Woda w kranach jest do niczego. Przyjechał beczkowóz, ale woda w nim była zielona. Gdy zaprotestowaliśmy, mężczyzna, który ją przywiózł, zaczął ją pić, aby udowodnić, że nie jest szkodliwa. Paranoja.
Status Letnicy zmieniono na warunkowe dopuszczenie. Inne zamknięte niewielkie ujęcia? Laski Lubuskie i przy zielonogórskim sportowcu...
Bo lato lubi brąz
- Problem z wodą w Siedlisku występuje od wielu lat, powtarza się cyklicznie latem – alarmuje mieszkaniec miejscowości. – Jest upał, a nie ma jak się umyć, bo woda jest brązowa. Jeśli w szklance wody, na dnie, jest około milimetra osadu, to jak wyglądają pralki, zmywarki, rury? Nikt nie poczuwa się do winy, a oczekuje się podziękowań za modernizowanie ujęcia wody.
W czwartek, kiedy znów rozmawiamy, w Siedlisku woda ma kolor kawy z mlekiem.
– Jak ktoś mi powie, że ona jest dobra i przy mnie tę szklankę wypije, to uwierzę, że tak jest – mówi Czytelnik.
Waldemar Binder, kierownik Samorządowego Zakładu Budżetowego w Siedlisku wyjaśnia, że na oko widać, że stan wody się poprawia. Ale sanepid właśnie pobrał próbki. W poniedziałek będą znane wyniki.
– Doszło do awarii podczas prac w stacji uzdatniania wody – wyjaśnia szef zakładu. Konkretnie do zmieszania czystej wody z osadami. Kierownik jednak nie zgadza się z zarzutem, że problem występuje co rok. W tym czasie pojawiały się tylko pojedyncze zgłoszenia pogorszenia jakości. I tłumaczy, że kiedy strażacy pobierają wodę z hydrantów podczas akcji gaśniczych, płynie ona wtedy pod większym ciśnieniem i odrywają się osady z rur.
Woda psuje się w rurach
Podstawowym źródłem wody, którą pijemy, są źródła podziemne, które w lwiej części wymagają uzdatnienia z uwagi właśnie na przekroczenie norm zawartości żelaza i manganu. Ta woda z reguły jest dobra pod względem bakteriologicznym. Ale trafiając do starej sieci wodociągowej, „psuje się”. Jej parametry mogą się zmieniać. To tutaj, podczas „podróży”, najczęściej dochodzi do zanieczyszczenia bakteriami grupy coli. Z kolei gdy mamy do czynienia z bakterią e. coli, to mogło dojść do dopływu zanieczyszczeń z zewnątrz. Źródło jest wtedy trudne do wykrycia.
Stosunek długości sieci kanalizacyjnej do sieci wodociągowej to 0,6. Czyli 0,4 dzieli nas od normalności
Jeśli zostanie stwierdzone przekroczenie parametrów mikrobiologicznych, czyli obecności pojedynczych bakterii grupy coli, woda może być wykorzystywana do spożycia po przegotowaniu. I to właśnie mikrobiologia jest najczęściej powodem stwierdzenia braku przydatności wody do spożycia. Jaka jest tego przyczyna? Przede wszystkim niewłaściwa gospodarka wodno-ściekowa. Do tego awarie, przerwy w dostawie prądu, remonty…
Zgodnie z planem
Według przepisów, administrator wodociągu jest zobowiązany przeprowadzać kontrole wewnętrzne. Ich częstotliwość zależy od wielkości wodociągu. Na przykład te najmniejsze, które produkują poniżej 100 m sześc. wody na dobę, sprawdzane są dwa razy w roku. Do tego bardziej rozbudowana kontrola przeglądowa raz w roku. Dodatkowo powiatowi inspektorzy przeprowadzają swoje sprawdzenia w ramach nadzoru. W badaniu oznaczane są parametry fizykochemiczne i bakteriologiczne. Podwyższony poziom parametrów fizykochemicznych, np. mętność, mangan, żelazo nie dyskwalifikuje wody do spożycia, ale obliguje przedsiębiorstwo wodociągowe do podejmowania działań naprawczych.
Dużo coli w szklance
Zaopatrzenie w wodę mieszkańców to zadanie gminy. Za jakość wyprodukowanej wody odpowiada jej producent, czyli przedsiębiorstwo wodocią¬gowo-kanaliza¬cyjne. Natomiast organ kontrolny, czyli Państwowa Inspekcja Sanitarna, sprawdza jakość wody w celu oceny jej zgodności z wymaganiami.
W ostatnich dniach redakcję bombardują gubinianie.
- Woda miała kolor whiskey, a chloru było tyle, że cała skóra mnie piekła po kąpieli – opowiada pani Oktawia z Gubina. – Pić nawet bym nie próbowała, bo nawet po przegotowaniu woda śmierdzi chlorem.
- Woda na basenie jest mniej chlorowana niż u mnie w kranie – stwierdza pani Sylwia.
- Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie dostajemy żadnej informacji o tym, że z wodą jest problem – denerwuje się pani Natalia. - Pijemy wodę z kranu i moje pięcioletnie dziecko parę dni temu mocno ucierpiało. Dwa dni nie wychodziło z toalety, o włos uniknęliśmy szpitala!
To tylko kilka z wielu podobnych wypowiedzi gubinian w sprawie wody. Inni mówili, że po spożyciu źle się poczuli, a nawet wymiotowali. Ludzie na portalu społecznościowym wrzucają zdjęcia z wodą w wannie o brązowym zabarwieniu.
Jakby tego było mało, to w godzinach wieczornych do wielu mieszkań woda w ogóle nie dociera. - Od tygodnia nie mamy wody między godz. 18.00 a 23.00 – irytuje się pani Roksana.
Jeden z gubinian, pan Artur, zrobił nawet pomiar chloru wolnego w wodzie w swoim mieszkaniu. – Około godz. 20.00 woda z kranu kapała i śmierdziała chlorem – opowiada. - Zrobiłem badanie fotometrem. Zabrakło skali, a woda wyglądała jakby została pobrana z sadzawki. Byłem w szoku. Przecież my to pijemy! Zgłosiłem to do sanepidu.
Przypomnijmy, że kilka tygodni temu sanepid interweniował w sprawie gubińskiej wody. Na wodociągu miejskim wykryto zbyt dużą liczbę bakterii. Taka sytuacja w mieście była po raz pierwszy od wielu lat.
Małe nie jest piękne
Jak podkreśla sanepid najwięcej przekroczeń, zarówno parametrów mikrobiologicznych, jak i fizykochemicznych, odnotowywanych jest w grupie najmniejszych wodociągów. I jak twierdza specjaliści oprócz „uszczelniania” naszej gospodarki wodno-ściekowej potrzebne jest łączenie tych małych wodociągów w większe sieci.
I jeszcze jedno. Według prowadzonych kilka lat temu ogólnopolskich badań sanepidów ponad 80 proc. studni w Polsce zawierało wodę niezdatną do picia! Większość ich posiadaczy oceniała jakość swojej wody jedynie po jej wyglądzie i smaku. Nawet jeśli wiedzą oni o wysypywanych na sąsiednie pola pestycydach, to wierzą, że woda deszczowa, które je w sobie rozpuszcza, ulegnie oczyszczeniu zanim przejdzie do studni przez warstwy gruntu. Tymczasem gotowanie takiej wody służy tylko do wyniszczenia bakterii i wirusów, ale nie usuwa z niej rozpuszczonych związków chemicznych. Długie gotowanie powoduje wręcz ich zagęszczenie…