Woda zdrowa i nie taka droga. Dlaczego? [ROZMOWA]
O kieleckiej wodzie i nie tylko rozmawiamy z Henrykiem Milcarzem, prezesem Wodociągów Kieleckich.
Wodociągi Kieleckie wykonały jedno z największych przedsięwzięć ekologicznych w kraju. Zmodernizowały i rozbudowały oczyszczalnię ścieków w Sitkówce, co kosztowało ponad 260 milionów złotych. Jakie inwestycje są planowane w najbliższych latach?
Przygotowujemy się do nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej, w ramach, której zamierzamy rozbudować sieci, głównie w Masłowie i Kielcach, za około 80 milionów złotych.. Przygotowujemy się do rozbudowy naszej infrastruktury na tereny nowego osiedla Dąbrowa II, które ma powstać w Kielcach. Nam nie trzeba tłumaczyć, że miasto musi się rozbudowywać, a ludzie potrzebują terenów budowlanych. Planujemy podłączenie do naszej sieci tak zwanych bloków wojskowych na Bukówce. Ludzie mieli tam ostatnio problemy ze skażeniem wody pitnej, a w dodatku płacą za metr sześcienny wody o złotówkę więcej niż taryfa Wodociągów Kieleckich. Chcemy rozszerzyć infrastrukturę na Park Technologiczny, gdzie wciąż przybywa nowych firm i zakładów produkcyjnych. Podobnie przygotowujemy się do uzbrojenia okolic Dobromyśla.
Realizacja takich planów wymaga ogromnych pieniędzy, nawet na tak zwany wkład własny. Jak firma je zdobywa?
- To jest cała inżynieria finansowa. I tutaj znowu trafiliśmy w dobry czas i umieliśmy go wykorzystywać. Bo wszystkie duże spółki wodociągowe były w tej samej sytuacji – miały okazję wyrównać kilkudziesięcioletnie zacofanie i zrobić inwestycje dla przyszłych pokoleń za pomocą funduszy unijnych, ale jednocześnie nikt nie miał takich środków na wkład własny. Powtarzam, dotyczyło to wszystkich, Warszawy, Krakowa i tych porównywalnych wielkością z nami, jak Radom, Częstochowa czy Rzeszów. Po pierwsze, dzięki mądremu gospodarowaniu mieliśmy środki własne, choć to było wciąż za mało. Sięgnęliśmy też po niezwykle korzystne finansowanie przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Ale nawet mimo dużego dofinansowania na wkład własny trzeba zarobić. To musiało odbić na cenie wody.
- Musiało, ale nie automatycznie. Wytworzony majątek i jego eksploatacja muszą kosztować. Można zarabiać pieniądze zwiększając przychody oraz redukować koszty. I my tak właśnie robiliśmy. Aby udowodnić, że to skuteczny sposób, najlepiej porównać się z innymi spółkami wodociągowymi. Działają one mniej więcej w porównywalnych warunkach, a jednak ceny mają zróżnicowane. Jak my wypadamy? Od lat taryfa Wodociągów Kieleckich jest niższa od średniej krajowej. Dodatkowo, co jest moim zdaniem jeszcze ważniejsze, jest niższa od średniej dla miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców. I jeszcze jedna dobra wiadomość. Z miesiąca na miesiąc w tym porównaniu wypadamy jeszcze lepiej. Tak więc mieszkańcy Kielc, Masłowa, Zagnańska i gminy Sitkówka-Nowiny płacą mniej niż większość Polaków za wodę świetnej jakości, którą mogą pić bezpośrednio z kranu bez gotowania, filtrowania i uzdatniania osoby w każdym wieku.
Jak to się udaje osiągać? Wielkie inwestycje i jednocześnie dobra, tania woda. Jakiś cud gospodarczy?
- Żaden cud, a racjonalna gospodarka. Mądre oszczędności i rozsądne innowacje. Skutecznie realizujemy program ograniczania zatrudnienia, które w ciągu czterech lat spadło z 430 do 400 osób, przy czym odbyło się bez zwolnienia choćby jednej osoby. Ludzie odchodzili na emerytury, renty i z przyczyn losowych, a w ich miejsce przesuwaliśmy innych pracowników. Było to też możliwe dzięki innowacjom. Na przykład zainstalowany na naszej sieci wodociągowej i kanalizacyjnej komputerowy System Monitoringu i Sterowania. To taki nasz teleinformatyczny mózg. 216 różnych czujników zamontowanych na zasuwach, w hydroforniach, pompowniach ścieków, zbiornikach wysyła jednocześnie około 3000 sygnałów do siedmiu dyspozytorni. Tam na wielkich monitorach obserwują to nasi dyspozytorzy. Dane są gromadzone, obrabiane i analizowane. Choć minął dopiero rok od uruchomienia systemu, a już udało się odnaleźć wiele wycieków ukrytych pod ziemią. Po uszczelnieniu naszej sieci mogliśmy obniżyć ciśnienie bez zauważalnych skutków dla odbiorców. To kolejna oszczędność prądu, wody i naszej pracy. Straty wody obniżyły się o 8 punktów procentowych. Nie jest to żaden cud, spodziewaliśmy się takich rezultatów.
A ludzie tego wszystkiego nie widzą. Przecież wasza infrastruktura leży głęboko pod ziemią, obiekty, jak chociażby te nowoczesne centra dyspozytorskie, są zamknięte dla zwiedzających.
- A to akurat nie do końca jest prawda. Oczywiście nie można do naszych obiektów wejść ot tak, z ulicy. Pamiętajmy, że dostarczamy produkt spożywczy, jakim jest woda, musimy więc dbać o bezpieczeństwo. Ale chętnie przyjmujemy wycieczki, nie tylko z Polski ale i całego świata, od Chin do Ameryki. Chętnie gościmy przedszkolaków i uczniów. Mamy też stronę internetową, profil na Facebooku i kanał na YouTubie, gdzie na bieżąco informujemy o działalności, zamieszczamy zdjęcia i filmy. Nie jesteśmy, więc tacy tajemniczy. Wręcz przeciwnie. Wodociągi Kieleckie są spółką prawa handlowego, więc powinny przynosić zysk, ale jednocześnie są rodzajem spółki komunalnej, a więc muszą też służyć społeczeństwu. Osobiście uważam, że nawet firmy prywatne nie powinny działać wyłącznie dla zysku. My działamy na terenie Kielc i trzech sąsiednich gmin, Masłowa, Zagnańska i Sitkówki-Nowiny, gdzie praktycznie wszyscy mieszkańcy korzystają z naszych usług. Nawet, gdy nie są bezpośrednio naszymi odbiorcami, bo nie podpisywali umowy, to przecież korzystają z wody i toalet w miejscach pracy, instytucjach publicznych, szkołach, uczelniach. Służymy 230 tysiącom mieszkańców.
Wodociągi Kieleckie włączają się też w akcje społeczne i edukacyjne
- Włączamy się w życie naszej społeczności. Wspieramy dzieci, niepełnosprawnych, artystów, sportowców. Organizujemy imprezy edukacyjne, bo edukacja ekologiczna i ochrona środowiska jest wpisana w naszą działalność. Wiele z tych wydarzeń organizujemy siłami naszych pracowników, którzy chętnie włączają się w te przedsięwzięcia. Za akcję edukacyjną o przyłączaniu do nowej sieci kanalizacyjnej „Obudź się! Czas się włączyć!” otrzymaliśmy prestiżową nagrodę Kryształy PR. Nasi pracownicy są zapraszani w charakterze wykładowców i panelistów na ogólnopolskie konferencje branżowe poświęcone działalności edukacyjnej i społecznej w przedsiębiorstwach wodociągowych. To wszystko świadczy o tym, że idziemy dobrą drogą, że ekonomia z ludzką twarzą się opłaca. Również sprawia, że nasza spółka ma bardzo wysoką pozycję w polskiej branży wodociągowej.
Czy nie lepiej byłoby nie zawracać sobie głowy nowymi inwestycjami i poprzestać na administrowaniu tym, co już jest?
- Niektórzy tak myślą, ale w ten sposób od razu skazują się na porażkę. Kto stoi w miejscu, ten się cofa. Nie tego oczekują od nas ludzie. I jeszcze jedno – nie tego oczekuje od nas przyroda. To dzięki inwestycjom całej branży wodociągowej, w tym Wodociągów Kieleckich, bardzo poprawia się stan naszych wód. Kto z nas nie lubi wypoczywać nad czystą rzeką, popływać kajakiem, połowić ryb, a nawet wziąć w rzece kąpiel? Dla naszych dziadów i pradziadów była to rzecz normalna, ale potem doprowadziliśmy rzeki do takiego stanu, że strach było zanurzyć w nich stopę. Teraz to się zmienia. Oczyszczalnia ścieków w Sitkówce leży nad rzeką Bobrzą. Przed modernizacją oczyszczalni woda w Bobrzy, poniżej oczyszczalni, nie mieściła się w żadnej klasie czystości. Obecnie ma II klasę czystości. Lepszą mają tylko rzeki górskie u źródeł. II klasa oznacza, że w Bobrzy można organizować kąpieliska, spływy kajakowe, a nawet poić zwierzęta hodowlane. Stało się to dzięki temu, że tak zwane oczyszczone ścieki wpływające teraz do Bobrzy są czystsze niż woda w samej rzece! A Bobrza wpada do Nidy, Nida do Wisły, Wisła do Bałtyku. Powinniśmy zawsze o tym pamiętać, że dzięki nam w tych wszystkich wodach odradza się życie. Do Bobrzy wróciły raki i bobry, od których przecież ta rzeka ma nazwę.