Wojna o maseczki w autobusach. Ludziom puszczają nerwy. Jedni krzyczą, inni grożą sądem
Kierowcy nyskiego PKS kilkukrotnie odmówili zabrania pasażera bez maseczki. I mogą mieć z tego powodu prawne problemy.
Od początku roku szkolnego kierowcy nyskiego PKS-u kilka razy odmówili wpuszczenia do autobusu osoby nie posiadającej maseczki zasłaniającej usta i nos. Część przypadków dotyczyła uczniów, dojeżdżających autobusem do szkół. W odpowiedzi ich opiekunowie wysłali pisemne skargi do dyrekcji PKS, w których argumentują, że mają prawo nie nosić maseczek, także w środkach publicznej komunikacji. Zapowiadają też inne kroki prawne.
Swoich kierowców broni prezes PKS w Nysie Beata Juralewicz. Jak tłumaczy – kierowcy odmawiali wpuszczenia ludzi bez maseczki obronie tych pasażerów, którzy już zapełnili autobus i zachowali się przy tym w sposób zdyscyplinowany.
- Zadaniem kierowcy nie jest toczenie dyskusji czy sporów prawniczych, ale bezpieczne dowiezienie pasażerów do celu – komentuje Beata Juralewicz. - Obowiązuje ciągle rozporządzenie, nakazujące noszenie maseczek w miejscach publicznych. Pasażerowie muszą się tego trzymać.
5 procent nie nosi
Do scysji słownych na tle maseczek dochodzi też pomiędzy samymi pasażerami. Obrońcy praw kłócą się z tymi, którzy boją się o siebie i swoich bliskich. Nie brak przy tym argumentów, że epidemia to „jedna wielka ściema”.
Kontrole w autobusach prowadzi także policja, dając mandaty pasażerom bez maseczek. Kiedy jednak ukarani odwołują się do sądów, w dużej części przypadków sądy uchylają karę. W Nysie pozwanymi do sądów mogą być kierowcy autobusów, bowiem to oni podjęli decyzję, aby kogoś nie wpuścić do środka.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień