Wojna o szczepienia trwa, a zapomniane już choroby zakaźne wracają
Polska znów pękła na pół. Nową linią podziału skłóconego narodu staje się program obowiązkowych szczepień. Mamy więc kolejny wojenny front, obie strony wytaczają ciężkie armaty, rzeczowe argumenty walczą z mitami, absurdami. Spór wylał się na ulice i trafił między ławy parlamentarne.
Szczepionki zawierają rtęć i - podane dziecku - wywołują autyzm, porażenie mózgowe i zdrowe dziecię zamieniają w roślinę - ostrzegają (straszą?) przeciwnicy obowiązkowych szczepień.
„To potencjalni nosiciele chorób zakaźnych, będą siać wśród nad odrę, ospę i inne cholery” - zwolennicy obowiązkowych szczepień mają na temat antyszczepionkowców i ich dzieci swoje zdanie.
Przecież my, a nie państwo jesteśmy prawnymi opiekunami dzieci i my winniśmy decydować: szczepić je czy nie szczepić - podnoszą argumenty praw obywatelskich „wrogowie” szczepień.
Niech się nie szczepią, ale wtedy odebrać im 500 plus, zakazać wstępu do przedszkoli, bo stanowią zagrożenie społeczne - domagają się zwolennicy obowiązkowych szczepień.
Żadna ze stron nie chce przyznać, że ta druga ma jednak trochę racji. „Trochę racji” nie wystarczy, by rozstrzygnąć dylemat, czy ważniejsza jest wolność i prawa obywatelskie, czy bezpieczeństwo publiczne.
W dalszej części przeczytasz:
- jak antyszczepionkowcy walczą o poparcie
- co na to druga strona sporu
- gdzie się pojawiają ogniska chorób zakaźnych
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień