Wojna w Ukranie. Chiny wciąż czekają na rozwój sytuacji
Chiny nie potępiły agresji Rosji na Ukrainę, chociaż jednocześnie „ubolewają” z powodu konfliktu i są bardzo zaniepokojone krzywdami wyrządzonymi cywilom. Pekin próbuje uniknąć jednoznacznego opowiedzenia się po którejś ze stron tej wojny, chociaż być może zbliża się moment, kiedy będzie do tego zmuszony.
Chiny czekają na rozwój sytuacji
Chiny nie potępiły agresji Rosji na Ukrainę, chociaż jednocześnie „ubolewają” z powodu konfliktu i są bardzo zaniepokojone krzywdami wyrządzonymi cywilom. Pekin próbuje uniknąć jednoznacznego opowiedzenia się po którejś ze stron tej wojny, chociaż być może zbliża się moment, kiedy będzie do tego zmuszony
Inwazja Rosji na Ukrainę wywołała do tablicy nie tylko państwa demokratycznego świata, dla których stała się sprawdzianem solidarności i jedności. Do tego konfliktu musiały ustosunkować się także Chiny, które robią jednak wszystko, aby jasnych deklaracji nie składać. O tym, czy Pekin widział o planowanym ataku Rosji na swojego sąsiada można jedynie spekulować. „Począwszy od niezręcznego dyskursu publicznego, a skończywszy na niepowodzeniu w ewakuacji zagrożonych obywateli - wszystko wskazuje na to, że Pekin nie był świadomy rosyjskiej inwazji” - pisze w opinii dla Bloomberga Matthew Broker. I dalej: „Chińscy polityczni doradcy byli wyraźnie zaskoczeni inwazją. Profesor Uniwersytetu Fudan Shen Yi zorganizował przed atakiem telekonferencję dla brokerów zatytułowaną „Wojna, której nie można toczyć”. Jin Canrong z Renmin University, który jest również profesorem wizytującym w Gerald Ford School of Public Policy na Uniwersytecie Michigan, powiedział chińskiemu państwowemu nadawcy, że Stany Zjednoczone przestrzegały o wojnie, aby destabilizować Europę i przynieść korzyści amerykańskiemu przemysłowi. „Nawet jeden chiński intelektualista nie kupił pomysłu”, że Rosja dokona inwazji” - napisał w poniedziałek Yun Sun, starszy członek i dyrektor chińskiego programu w Stimson Center z siedzibą w Waszyngtonie.
Chociaż możliwe jest, że dyplomaci udawali niewiedzę, a naukowcy mogą się mylić, istnieją bardziej namacalne dowody potwierdzające, że Pekin nie wiedział o nadchodzącej inwazji.”
Zdaniem Matthew Brokera miałby o tym świadczyć brak planu ewakuacji z Ukrainy chińskich obywateli oraz sprzeczne komunikaty płynące od chińskich dyplomatów, czy przedstawicieli rządu. Rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying, tuż po inwazji Rosji na Ukrainę oświadczyła, że Rosja to niepodległy kraj i może sama podejmować decyzje w oparciu o własne interesy. Hua Chunying sprzeciwiła się też nazywaniu rosyjskich działań na Ukrainie „inwazją” i oskarżyła USA o podsycanie napięć. Ale już chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi mówił, że Chiny „ubolewają” nad konfliktem i są bardzo zaniepokojone krzywdami wyrządzonymi cywilom. Potem pojawiały się oświadczenia wzywających do pokoju i dialogu. W mediach chińskich ukazywały się zarówno informacje o działaniach wojsk rosyjskich w Mariupolu, jak i o pomocy, jakiej Polska udzielała uchodźcom w Przemyślu. Pekin nigdy jednak otwarcie i oficjalnie nie potępił inwazji, wprawdzie prezydent Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping podczas rozmowy z Joe Bidenem, podkreślił, że „sytuacja w Ukrainie nie leży w niczyim interesie”, a Chiny zadeklarowały pomoc humanitarną dla Ukraińców, ale, obok tego, Pekin przyjmuje rosyjskich dyplomatów i nie zerwał stosunków z Kremlem, trudno mówić nawet o ich ochłodzeniu. Strategia Chin wydaje się więc prosta – żadnych jednoznacznych deklaracji.
Francuski „Le Monde” wywodzi, że Pekin nie jest gotowy, by otwarcie poprzeć działania Rosji w Ukrainie, bo Moskwa nie ma zbyt wiele do zaoferowania Pekinowi, jeśli brać pod uwagę realne cele strategiczne w sferze gospodarczej.
- Polska znajduje się na pierwszej linii wojny na Ukrainie, ale prowadzi politykę przyjazną Chinom - wskazuje na łamach „Le Monde” ekspert ds. chińskiego przemysłu Jean-Francois Dufour.
W artykule podkreślono, że Chiny choć są potęgą technologiczną potrzebują współpracy z zagranicą, by nadrobić spore opóźnienia w rozwoju technologicznym. Chcą również ekspansji, którą blokują obecnie Stany Zjednoczone, utrudniając dostęp do know how i całych sektorów przemysłu.
Z drugiej strony Chiny są z Rosją związane porozumieniem i to zawartym trzy tygodnie przed inwazją Rosji na Ukrainę. 4 lutego bieżącego roku podczas wizyty Putina w Pekinie doszło do podpisania wspólnego oświadczenia na temat zacieśnienia chińsko-rosyjskich stosunków w „nowej erze", bo też według oficjalnej narracji, dla Chin ma rozpoczynać się nowy czas. W dokumencie Pekin deklaruje wspieranie redefinicji architektury bezpieczeństwa w Europie.
Trudno więc byłoby teraz publicznie skrytykować Kreml i Putina za rozpętanie wojny w Europie Wschodniej. Tyle tylko, że nawet jeśli Chiny wiedziały o planowanej inwazji, bo niektórzy eksperci tak twierdzą, to nie spodziewały się jej skali.
- Chiny były podwójnie zaskoczone. Po pierwsze nie były przygotowane na skalę i rodzaj agresji, czego dowodem pierwszy tydzień w ich wypowiedziach, które były nieskoordynowane - raz mówiono o integralności terytorialnej, drugi raz, że to nie jest inwazja (...). Drugie ogromne zaskoczenie, że Zachód tak niebywale się zjednoczył, że prezentuje - poza Viktorem Orbanem - wyraźnie jednolity front - mówił prof. Bogdan Góralczyk, sinolog, dyplomata, publicysta w programie specjalnym WP. Jak podkreślił, „następuje w błyskawicznym tempie odbudowa USA jako przywódcy Zachodu, co dla Chin w dalszej perspektywie jest problemem”. - Mamy sytuację nową. Na naszych oczach narodził się, w strasznych bólach, w krwawej walce, naród ukraiński. Nawet Ukraińcy mówiący po rosyjsku czują się częścią tego narodu. To jest nowa jakość - podkreślił Góralczyk. Jak tłumaczył, w interesie Chin nie jest główne założenie Putina, by scalić wszystkie ziemie ruskie. - Oni woleliby mieć Federację Rosyjską i niezależną Ukrainę. Ten konflikt gra na rzecz Chin. Rosja wyjdzie z niego osłabiona, bardziej skazana na wolę i znaczenie Chin. Nie jest natomiast w interesie Chin sprzedawanie broni Rosji, tym bardziej, żeby ona leżała na deskach. Jaki to wtedy sojusznik, jakie wsparcie dla Chin w najważniejszym starciu, jakim jest nowa zimna wojna w stosunkach z USA? To jest, to wsi, to wyskoczy z jeszcze większą siłą po tym konflikcie - podsumował prof. Góralczyk.
Chińska wizja Ukrainy została ogłoszona jeszcze przed wybuchem wojny na konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Tam szef chińskiej dyplomacji powiedział, że Ukraina nie powinna być członkiem NATO, nie powinna się integrować z instytucjami świata zachodniego. Powinna być krajem neutralnym jak Finlandia. Pomostem między światem Wschodu a Zachodu. Powinien być jak 2015 roku, porozumienia mińskie powinny być zachowane.
A wracając do słów prof. Góralczyka, Chiny na pewno zaskoczyła jedność Zachodu i koordynacja działań, którą było widać zwłaszcza w pierwszych dniach wojny. Widać ja zresztą także dzisiaj, o czym świadczą kolejne pakiety sankcji wobec Rosji wprowadzane przez Unię Europejską, czy Stany Zjednoczone.
Pekin być może liczył na to, że Putin doprowadzi do chaosu w tej części Europy i w konflikt Rosja-Ukraina zostaną zaangażowane siły NATO. Mogłoby się tak stać, gdyby wojska rosyjskie zdobył Kijów w ciągu dwóch dni, a potem jeszcze naruszyły przestrzeń powietrzną NATO, ale spróbowały zaatakować któryś z krajów członkowskich Sojuszu. Wtedy w wojnę zaangażowałyby się siły natowskie, a to byłoby Pekinowi na rękę. Dlaczego? NATO nie mogło prowadzić wojny na dwóch frontach, a tym drugim frontem mógłby się stać konflikt Pekin-Tajwan. Chiny miałyby dużo łatwiejsze zadanie, aby ewentualnie wykonać jakieś ruchy po drugiej stronie Eurazji na Morzu Południowochińskim w sprawie Tajwanu, na którym Pekinowi szczególnie zależy.
„Napięcia militarne między Chinami a Tajwanem są największe od 40 lat” - oświadczył pod koniec zeszłego roku na forum komisji parlamentu Tajwanu minister obrony wyspy, Chiu Kuo-cheng. I przekonywał parlamentarzystów do konieczności zwiększenia wydatków na zbrojenia Tajwanu o 8,6 mld dolarów.
Więc zaangażowanie NATO w konflikt Rosja-Ukraina, byłoby dla Chin bardzo korzystne, ale jak wiemy, ten scenariusz nie sprawdził się. Co więcej, wojska rosyjskie nie zajęły Kijowa, ponoszą straty, nie ma mowy o szybko wygranej wojnie. Za to coraz częściej mówi się o porażce putinowskiej Rosji, ale, paradoksalnie, to też wcale nie musi działać na niekorzyść Chin.
- Drugi scenariusz korzystny dla Chin, to ten, który się właśnie materializuje. Rosja została objęta sankcjami, ponosi koszty wojny, musi prosić Chiny o pomoc, a Chińczycy mogą dzięki temu sporo na tym skorzystać – mówił nam w wywiadzie Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego d.s polityki międzynarodowej Azji i Chin, autor książki „Biznes w Chinach”. - Mogą renegocjować warunki dostaw surowców energetycznych, mogą zwiększyć udziały w rosyjskich spółkach, mogą przejść na rozliczenia w juanach zamiast w dolarach. Mogą wciągać Rosji w swój jakby ekosystem finansowo-bankowy i to robią. Mamy na to wiele przykładów. Wykorzystują słabszą pozycję, w jakiej znalazła się Rosja. I myślę, że to irytuje Amerykanów - świat zachodni narzuca sankcje, koszty tych sankcji ponosi Rosja, ale częściowo także Stany Zjednoczone, a przede wszystkim inne kraje europejskie, a Chiny są tego beneficjentem – dodał.
Jak zauważa z kolei prof. Dominik Mierzejewski, kierownik Ośrodka Studiów Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego w rozmowie z dr Robertem Czuldą dla defence24.pl z jednej strony wojna jest dla Chin korzystna, bowiem wiąże Stany Zjednoczone w Europie, co otwiera Chinom okno na Indo-Pacyfik. W ostatnich tygodniach chińscy dyplomaci odwiedzili państwa islamskie, byli w Indiach, ale żadnych znaczących oświadczeń po nich nie wydano. Zresztą tuż przez spotkaniami ministra Wanga Yi, to Amerykanie wyruszyli do Indii, Bangladeszu i Sri Lanki.
- To jest test dla chińskiej dyplomacji, a pytanie na ilu partnerów może liczyć Pekin w swoich działaniach na Indo-Pacyfiku pozostaje otwarte. Faktycznie jednak w drugiej połowie 2021roku chińska dyplomacja podjęła aktywne wysiłki wpływania na państwa Pacyfiku – mówi defence24.pl prof. Dominik Mierzejewski.
Z drugiej, jak zauważa prof. Mierzejewski, „konflikt w Ukrainie stanowi dla Chińczyków darmową lekcję - patrzą na wykrwawiającego się partnera i na bieżąco analizują, jak reaguje świat, jak jednoczy się Zachód, jak 141 państw potępiło Rosję na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. To dla Pekinu niezwykle cenna obserwacja”.
Chiny widzą, że Europa stanęła po stronie Stanów Zjednoczonych, tymczasem zbliża się szczyt Unii Europejskiej z Chinami, Bruksela może zrewidować swój stosunek do Chin. I choć Unia Europejska nie jest dla Pekinu najważniejszym partnerem, to jednak jej jedność w kwestii Ukrainy może dać do myślenia chińskim władzom. Stany Zjednoczone też nie okazały się tak słabe, jak próbowały to przedstawiać Chiny.
Jak zauważa Radosław Pyffel Chiny nie chcą wojny. W ostatnich tygodniach w Pekinie odbyły się najważniejsze i organizowane raz do roku obrady tak zwanych Dwóch Sesji, w trakcie których dokonuje się podsumowania zeszłego roku i wyznacza cele na kolejny, to tam przede wszystkich dyskutowano o planach zachowaniu stabilności systemu.
- Te plany, to wyznaczenie chociażby celów wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5 procenta, ale dużo mówiono o polityce społecznej, żeby zająć się seniorami, to jest zupełnie nowy problem społeczny w Chinach - opieka nad osobami starszymi. Kolejna, to bezrobocie wśród absolwentów uniwersytetów. Poruszano wiele tego typu kwestii – priorytetem dla Chińczyków jest utrzymanie stabilności, więc Chiny nie chcą się bezpośrednio angażować w konflikty i nie sądzę, żeby chciały wojny. Trochę nam to umyka z pola widzenia, ale w Chinach trwa wielka transformacja. Chiny budują zupełnie nowy model społeczno-gospodarczy – mówił nam Radosław Pyffel.
I podkreślał, że chodzi o model autorytarny z wykorzystaniem wielu nowoczesnych technologii. Model społeczeństwa bardzo zaawansowanego technologicznie i nie chodzi tylko chodzi o elektryczne samochody, o 5G, czy sztuczną inteligencję, ale o ranking obywatelski, cyfryzację pieniądza, zielone ekologiczne technologie i transformacja energetyczna. Chiny, jak zauważa Radosław Pyffel, kroczą w awangardzie nowinek technologicznych, nie do końca to dostrzegamy. To drugi element, trzeci - postawienie na małe i średnie przedsiębiorstwa, wyrównywanie różnic. Obniżono bardzo dużo podatków, wprowadzono wiele ulg podatkowych dla MŚP. To łączy się z uderzaniem w wielkie korporacje –regulowanie rynku, zapobieganie jego konsolidacji przez tych największych graczy. To wszystko trudne, złożone i skomplikowane procesy. Do tego Chiny muszą się też zmierzyć z wyzwaniami demograficznymi. Próbują stworzyć i wprowadzić model konserwatywnego antyliberalnego społeczeństwa XXI wieku, innego niż na Zachodzie. To trudne zadanie i na tym skupiają się głównie Chiny w swojej polityce wewnętrznej, a to z kolei wymaga spokoju, o który ciężko w świecie geopolitycznych napięć, a nawet rewolucji.
- Więc jakaś eskalacja, czy angażowanie się w konflikty nie jest im na rękę. Tak samo Amerykanom, NATO też nie chce się zaangażować bezpośrednio w wojnę na Ukrainie, dlatego, że obawia się, iż zostawi wtedy wolną rękę Chinom. Z punktu widzenia zarówno Pekinu i Waszyngtonu najważniejsze jest pilnowanie siebie nawzajem, czyli najważniejsza jest rywalizacja amerykańsko-chińska. Dla nas wojna na Ukrainie jest bardzo ważna, każdego dnia dotykają nas jej konsekwencje, mamy już blisko 2 miliony wojennych uchodźców, którzy przybyli do naszego kraju, ale z perspektywy Chin i Stanów Zjednoczonych, to jest tylko element rozgrywki między nimi – tłumaczył nam w wywiadzie Radosław Pyffel.
Póki co, Chiny obserwują. Reagują tylko wtedy, jeśli uznają to za konieczne. Jednak inwazja Rosji na Ukrainę wiele zmieniła, jeśli chodzi o sytuację międzynarodową. Stosunek państw Europy Zachodniej, Australii, Japonii, Stanów Zjednoczonych do tego, co dzieje się w Ukrainie jest jednoznaczny. Finlandia i Szwecja, państwa do tej pory spoza NATO, chcą wstąpić do Sojuszu. Wydaje się, że powoli przychodzi moment, w którym Chiny będą musiały jednak zająć stanowisko i opowiedzieć się po którejś ze stron konfliktu.