Wojownicy w dzinsach z telefonami komórkowymi zjadają serca przeciwników! Tadeusz Biedzki opowiada o swoich podróżach
- Czasami mnie pytają "czy ty jeszcze masz coś do odwiedzenia?", ja im mówię "Widziałem tylko taki maleńki kawałek świata" - opowiada Tadeusz Biedzki, podróżnik, pisarz i publicysta, który od 30 lat zwiedza świat. Niedawno na rynku pojawiła się jego najnowsza książka pt. "Wyspy niepoliczone. Indonezja z bliska".
"Wyspy Niepoliczone" to Pana książka o Indonezji. Czy rzeczywiście nie da się policzyć wysp archipelagu indonezyjskiego?
Niestety, nie da i to mimo najnowocześniejszej technik. A to dlatego, że stałych wysp jest około 13,5 tysiąca, a oprócz tego jest około sześciu tysięcy pojawiających się i znikających wysp. Znikają i pojawiają się z powodu ruchów tektonicznych, a także dlatego, że morza otaczające Indonezję są płytkie i czasami wypiętrzają się właśnie wysepki. Okresowe wyspy pojawiają się z powodu działalności wulkanicznej. Czasami istnieją dwa lata, a czasami dwa miesiące, a czasami tylko dwa dni. W związku z tym „chwilami” - momentami jest ponad 17 tysięcy wysp, a czasami 15 tysięcy.
Jak się rozpoczęła Pana przygoda z podróżami i skąd tak duże zainteresowanie właśnie Indonezją?
Od 30 lat podróżuję po świecie. Głównie po Trzecim Świecie, bo to on jest ciekawy. Nasz świat, czyli Europa, Ameryka Północna, to świat dość jednakowy. Czy budzę się w hotelu w Paryżu, Londynie, czy w Poznaniu, za oknami widzę mniej więcej to samo. Tak samo ubranych ludzi. Takie same sklepy, takie same samochody. Ale jak się budzę w dżungli afrykańskiej, czy w chacie wodza indiańskiego nad Amazonką, to są zupełnie inne obrazki. A do Indonezji pojechałem w zasadzie bez jakichś większych nadziei i z przeświadczeniem, że to nie jest jakiś szczególnie egzotyczny kraj. Generalnie myślałem tak jak większość Europejczyków, czy Amerykanów - Indonezja to jest Bali, plaże, świetne hotele, ekstra wypoczynek. No ale jak pojechałem, a nie lubię bez przerwy leżeć na plaży, to zacząłem zerkać trochę w głąb i okazało się, że odkrywałem cuda. I dzisiaj wiem, że jest to jeden z najbardziej niezwykłych i egzotycznych krajów świata i mówię to w pełnym przekonaniu jako człowiek, który zjeździł kawał tego świata.
Jak bardzo jest zróżnicowany. Co najbardziej rzuca się w oczy Europejczykowi?
Jest ogromnie zróżnicowany! To jest cud, że to państwo powstało, dlatego, że tam żyje 300 różnych narodów, plemion i ludów używających 700 różnych języków. Tworzenie z tego państwa było przedsięwzięciem skazanym kompletnie na niepowodzenie. Tutaj bardzo przydał się genialny pomysł twórcy tego państwa Sukarno, który wymyślił, że wszyscy muszą zacząć mówić w jednym języku. Uznał, że tym językiem powinien być indonezyjski. Był wtedy bardzo mało popularny, ale był najłatwiejszy. Na tej bazie w ciągu jednego pokolenia właściwie stworzono państwo, a ponad 90 proc. ludzi tam mieszkających zaczęło mówić po indonezyjsku. A wyspy są ogromnie zróżnicowane nie tylko pod względem ludnościowym, ale i geograficznie, obyczajowo oraz cywilizacyjnie.
Da się zjeździć całą Indonezję?
Nie, bo gdybym na każdej wyspie chciał być jeden dzień, to zajęłoby mi to 50 lat. A co to jest jeden dzień na Borneo, Sumatrze czy Jawie? Indonezja to 130 milionów ludzi. Zwiedziłem wszystkie najważniejsze miejsca, które stanowią o obliczu tego kraju. Poznałem wszystkie ważne ludy. A są one naprawdę niezwykłe.
Uprawiają jeszcze ludożerstwo?
Tak, ale przede wszystkim to było plemię Dajaków, które w XIX-wiecznej encyklopedii francuskiej było uważane za najbardziej drapieżne na świecie, które ścinało głowy. Dziś w XXI wieku oni chodzą ubrani tak jak my, czyli T- shirty, dżinsy. Mają telefony komórkowe, ale jak dochodzi do walk plemiennych, to ścinają wrogom głowy, wyrywają serca, a młodzi wojownicy zjadają te serca. W kulturze głęboko tkwi przeświadczenie, że kto zje serce wroga, staje się niezwykłym człowiekiem. A więc który to jest wiek? XV? XVI? Taki jest ich tok myślenia.
Ale są też inne niezwykle plemiona jak Toradżowie, którzy urządzają pogrzeby wiele lat po śmierci tylko dlatego, że taki pogrzeb musi być bardzo wystawny. Byłem na pogrzebie, w którym uczestniczyło 15 tysięcy ludzi i trwał siedem dni. Nieboszczyk do tego czasu w ich przeświadczeniu, to tylko chory człowiek i mieszka razem z całą rodziną. Najmłodszy członek rodziny przynosi mu jedzenie, a najstarszy codziennie z nim śpi w jednym pomieszczeniu. Oczywiście oni są bardzo dobrze odseparowani, przez co te ciała się nie psują, a pogrzeby odbywają się czasami pięć, czasami 10 lat po śmierci. To jest niezwykłe dla nas, ale ta osoba uważana jest za żywą, ale chorą. Jeśli ktoś umrze w wieku 70 lat, a pochowany jest 7 lat później, to znaczy, że przeżył 77 lat. A poza tym uczestniczy w spotkaniach rodzinnych, spotkaniach z przyjaciółmi.
Indonezja jest bezpieczna?
Jest bezpieczna, dlatego, że te ludy mają swoich wrogów. Są nastawieni na swoich przeciwników. Oczywiście trzeba znać obyczaje i tradycje, bo jak się złamie te obyczaje, to się może skończyć bardzo źle i trzeba na to uważać. Ja dotarłem do Papuasów. W Amazonii nie ma tak dzikich ludów. Oni żyją tak jakby 4-5 tysięcy lat temu. A najbardziej dzikie plemiona Papui to ludzie żyjący na poziomie kamienia gładzonego, a więc 8 tys. lat temu. Kiedy się do nich wybierałem, bardzo uważałem, aby mieć jak najmniej cywilizowanych rzeczy. Czasami się nie da czegoś uniknąć odruchowo, czy przez pomyłkę. Gdy zapaliłem zapalniczkę, byli zdziwieni, że ogień mi z ręki wyskoczył. Kiedy zapaliłem latarkę, to wyskoczyli z dzidami. To rezultat przepaści cywilizacyjnej. Biali w zasadzie tam nie docierają.
Czy w Indonezji istnieje problem terroryzmu islamskiego? Którą podróż uważa za najważniejszą w swoim życiu? Gdzie wybiera się w najbliższym czasie? O tym przeczytasz w dalszej części rozmowy z Tadeuszem Biedzkim.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień