Wokół kaloryfera. O tym, czy wszystko i wszystkim musi się tutaj i teraz opłacać
My tu gadu-gadu o tym, że trzeba wreszcie coś konkretnego zrobić ze smogiem, a rzeczywistość skrzeczy. Oto wrocławska spółka Fortum, która doprowadza ciepło do kaloryferów centralnego ogrzewania w stolicy Dolnego Śląska, odpowiada wprost mieszkańcom budynku z ulicy Opolskiej, że ciepła im nie zapewni, bo to się jej nie opłaca. Koniec, kropka.
Wielki potentat tłumaczy bez zażenowania, że sto metrów budowy ciepłociągu, to dla niego inwestycja, która nie rokuje na Opolskiej zwrotu nakładów, itd., itp. A gdyby to była spółka gminy albo Skarbu Państwa, to odpowiedź też byłaby tak jednoznaczna i na nie? Można sobie wyobrazić, że gmina i państwo muszą liczyć koszty inaczej. W grę wchodzą przecież koszty społeczne: choćby choroby spowodowane smogiem. I może opłaciłoby się gminnej firmie wykopać te sto metrów rowu, zainstalować ciepłociąg i zlikwidować kominy na Opolskiej i w wielu innych miejscach. Z tym, że kiedyś prywatyzowano firmy ciepłownicze, bo brakowało im pieniędzy i prywatny właściciel miał to zmienić. Z korzyścią dla wszystkich, oczywiście. No ale jest jak jest, prywatna spółka po pierwsze, musi zarabiać, i mówi to wprost, choć sytuacja ze smogiem jest taka, iż oczekiwałbym od potentata czegoś więcej. I być może się doczekam. Tyle że z całkiem innych powodów.
Właśnie kilka dni temu sprawą smogu zajął się rząd. Przygotowywane są rozwiązania prawne, które mają sprawić, że przestaniemy na potęgę truć powietrze i siebie samych. Jest mowa o podwyższeniu standardów nowych pieców i wprowadzeniu certyfikatów jakości paliw stałych. Jest też mowa o dopłatach, gdy trzeba zamontować piec elektryczny, bo innego wyjścia już nie ma (nocna taryfa na ogrzewanie). I o dopłatach do kosztów wymiany pieców na nowe. Poza tym rząd chce, by lepiej monitorować źródła zanieczyszczeń powietrza. A także – co dotyczy właśnie mieszkańców ul. Opolskiej – ma się pojawić wymóg stopniowego podłączania do sieci ciepłowniczej budynków na terenach miejskich... Wszystko z dużą pomocą finansową państwa.
Z posiedzenia rządu sprawa wróciła do obróbki do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Cały program antysmogowy ma wejść w życie w następnym sezonie grzewczym.
Wszystko to brzmi bardzo optymistycznie. Sprawą poważnie przejęli się najważniejsi politycy w państwie. Padły deklaracje. Nauczony jednak doświadczeniami i losami niektórych rozwiązań, zwłaszcza w tzw. gospodarce komunalnej, nie popadam w zachwyt, ale cierpliwie czekam. Czekam, aż przepisy wejdą w życie i wtedy przekonamy się, co i jak rząd załatwił. Bo nie pierwszy raz rządy obiecują rozprawić się ze złym opałem i kiepskimi piecami. A efekt jest taki, że dyskutujemy, jakie maseczki przeciwpyłowe są najbardziej skuteczne. Pamiętacie, jak miało być czysto w polskich lasach i przydrożnych rowach dzięki rewolucji śmieciowej? Bo przecież nikomu miało się już nie opłacać wywozić odpady spod domu i podrzucać byle gdzie. Tak się nie stało. Dlatego czekam na prawo antysmogowe z nadzieją, że śmieci przestaną za jakiś czas trafiać do lasu i do pieca.