Wolność kobiety na motocyklu [zdjęcia, wideo]
Na co dzień są matkami, żonami, córkami. Tak jak większość kobiet wypełniają swoje domowe obowiązki, pracują zawodowo. Ale są takie chwile, że niczym komiksowi ghost riderzy przemieniają się... i wsiadają na swoje motocykle.
Ktoś mógłby powiedzieć: - Kobieta i potężny motocykl? To do siebie raczej nie pasuje. No ewentualnie jako pasażerka…
Nic bardziej mylnego. Grudziądzanki łamią mit, że motocykl to pasja wyłącznie mężczyzn.
- To zamiłowanie do dwóch kółek zawsze było z nami. Zaraziłyśmy się nim właśnie od naszych mężczyzn: mężów, chłopaków, kolegów, braci, a nawet ojców – mówią kobiety, które regularnie spotykają się w Grudziądzu i właśnie zakładają klub motocyklowy.
Dysponują różnymi maszynami. Potężnymi, sportowymi i lekkimi. Wszystkie dość szybkie, aby wyprzedzić na trasie niejednego „kozaka”.
- Jeżdżę na suzuki volusia 800. To chopper przystosowany do jazdy turystycznej. Jest dosyć ciężki jak dla kobiety, ale nie zmieniłabym na nic innego – pokazuje motocykl Mirosława Witkowska, sympatyczna i rezolutna szatynka.
- Mam hondę CBR 600. To taki mały „ścigacz”, sportowy, dobrze się go prowadzi, jest dość szybki – uśmiecha się Julia Piotrowicz.
Łatwo jest złamać przepisy na takich motocyklach. Oj łatwo. Ale grudziądzkie motocyklistki nie jeżdżą szybko. Ani brawurowo, tak jak mężczyźni.
- Przede wszystkim jeździmy bezpiecznie. Bezpieczniej od facetów – zapewniają.
- Każda z nas ma dzieci i rodzinę. Wyjeżdżając w trasę mamy poczucie, że ktoś na nas czeka. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby szaleć – mówi poważnie Mirosława Witkowska. - Zdarza się, że mężczyźni wyjeżdżają jak spuszczeni z przysłowiowego łańcucha i szaleją. My takie nie jesteśmy. U nas górę bierze instynkt macierzyński. Musimy do domu wrócić całe.
- Poza tym taka jazda to ma być przyjemność dla nas, a nie sprawdzanie się i pokonywanie jakiś barier – dodaje Julia.
Czym dla niezwykłych kobiet jest ich niezwykła pasja? Co czują kiedy wsiadają na swoje stalowe rumaki i mają wiatr we włosach?
- To dawka adrenaliny – mówi Mirka.
- Wolność. Totalna wolność – dodaje Julia.
- To odcięcie się od problemów. Zostawienie wszystkiego w domu. Wsiadamy na motocykl i liczy się tylko on, jazda i my. Nic więcej – mówi Agnieszka Widz-Kadela, absolwentka Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie.
- Dla nas to jest relaks. Całkowity relaks – podkreśla kosmetyczka Magdalena Pszczółkowska.
Widok takiej całkowicie zrelaksowanej dziewczyny na potężnej maszynie potężnie działa na mężczyzn za kierownicą. Panowie nie szczędzą komplementów, gestów uprzejmości i podziwu.
- Zwracają na nas uwagę, machają, mówią, że świetnie jeździmy i mamy fajne motocykle – śmieją się dziewczyny. - Są zaciekawieni.
- Niektórzy prawie karki łamią. O 180 stopni odwracają głowy, żeby na nas popatrzeć – mówi Julia Frankowska, najmłodsza z motocyklistek.
Na widok pań na drodze, ciśnienie rośnie też panom w mundurach. Zdarza się, że specjalnie zatrzymują motocyklistki, żeby tylko zagadać, popatrzeć.
- Pytają o nasze motocykle, uśmiechają się, a jeśli zdarzy się, że złamiemy przepisy, są łagodniejsi w egzekwowaniu prawa – śmieją się panie.
Jesteśmy płcią piękną i tu mamy przewagę.
Dziewczyny zakładają w Grudziądzu na razie nieformalny klub motocyklowy o nazwie Bastion Ladies, która nawiązuje do grudziądzkiej cytadeli.
- Zapraszamy w nasze szeregi wszystkie kobiety, które jeżdżą na dwóch kółkach. Nie ważne czy jest to motocykl, czy skuter. Spotykamy się najczęściej na parkingu przy restauracji McDonald’s w Grudziądzu. Można też nas znaleźć na Facebooku pod hasłem Bastion Ladies – zachęcają do kontaktu. Ale tylko kobiety. - Wolimy jeździć we własnym babskim gronie. Lubimy poplotkować trochę, pogadać o życiowych sprawach.
Mężczyźni na motocyklach? Raczej by się nie odnaleźli w gronie pań. Niech zostaną w tym czasie w domu. W kuchni przy garnkach.