Wracajcie! Ale do czego?!
Premier Beata Szydło podczas wizyty w Wielkiej Brytanii zachęcała Polaków do powrotu do kraju. Politolog: - Warto ich ściągnąć, ale może nie należało doprowadzać do tego, że wyjechali?
Prawie dziesięć lat temu Donald Tusk mówił: „Już wkrótce Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tu będzie się opłacać”. W ciągu 7-9 lat mieliśmy dogonić Europę, ale - pomimo obietnic i dwóch kadencji PO- PSL u władzy - nie dogoniliśmy. Z obecnej ekipy sprawującej władzę w Polsce do powrotu zachęcał wicepremier Mateusz Morawiecki, a ostatnio - premier Beata Szydło.
- Wielu młodych, zdolnych i ambitnych wyjechało z kraju, około dwóch milionów Polaków - przypomina dr Patryk Tomaszewski, politolog z UMK w Toruniu. - Wielu z uwagi na lepszą płacę. Warto ich ściągnąć, ale może nie należało doprowadzać do tego, że wyjechali? Jednak zdecydowanie trudniej jest skłonić ich do powrotu. Jakoś poprzednie rządy - od SLD i wejścia do Unii Europejskiej - nie stworzyły warunków zachęcających do pracy w kraju. Ich powrót widzę w czarnych barwach, ponieważ musieliby mieć przynajmniej te same możliwości co np. w Wielkiej Brytanii. A tam można szybko założyć firmę, jest duża kwota wolna od podatków, a przede wszystkim - państwo im nie przeszkadza. W Polsce pomimo deklaracji każdego rządu, że będzie łatwiej, jakoś tego nie widać.
Chcą zostać za wszelką cenę
Andrzej Kubisiak z firmy Work Service przypomina, że po Brexicie IBRiS przeprowadził już sondaż wśród Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. - Jeżeli nawet Polacy mieliby opuszczać Wielką Brytanię w wyniku pokłosia Brexitu, to trzy czwarte z ok. 20 proc. badanych powiedziało, że jeśli zostaną zmuszeni do wyjazdu, to wybiorą inny kraj Unii Europejskiej. To nie jest zaskoczenie. Większość przebywa w Wielkiej Brytanii od lat. Zdążyli się przyzwyczaić do wysokich zarobków. Oczywiście są tam wyższe koszty życia niż w Polsce, ale jeśli te osoby miałyby opuszczać Wielką Brytanię, to wybrałyby Niemcy, Holandię, Francję lub Norwegię jako miejsce kolejnego osiedlenia. Te gospodarki mogłyby im zaproponować podobne wynagrodzenia. Poradziłyby sobie też na rynku zatrudnienia. Mogłyby komunikować się w języku angielskim, a wynagrodzenia byłyby porównywalne z tymi, które uzyskują w Wielkiej Brytanii.
Tylko 5,5 procent z 20-procentowej grupy badanych deklarowało, że wróciłoby do Polski - przypomina Andrzej Kubisiak.
Ekspert Work Service dodaje, że gdyby nawet tylko część zdecydowała się na powrót do Polski, to byłaby to bardzo dobra wiadomość dla naszej gospodarki. Dziś brakuje zarówno specjalistów branży informatycznej, centrów usług biznesowych, ale również wykwalifikowanych pracowników technicznych - spawaczy, tokarzy.
W ubiegłym roku Narodowy Bank Polski przeprowadził sondaż wśród Polaków w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Zapytał ich, jaka kwota wynagrodzenia skłoniłaby ich do powrotu do kraju. Wskazali średnią 5,3 tys. zł netto.
Rynek pracy nie jest gotowy
- A dziś średnia krajowa w Polsce to 4,3 tysiąca brutto, czyli ok. 3 tysiące na rękę, a z danych GUS wynika, że dwie trzecie Polaków zarabia w Polsce poniżej średniej krajowej - przypomina Andrzej Kubisiak. - To pokazuje, że masowy rynek pracy nie jest gotowy na przyjęcie tych osób. Oczywiście są branże, które płacą na tyle dobrze, że mogłyby zachęcać do powrotu, ale mówimy o wyspecjalizowanych pracownikach. Potrzebny byłby dodatkowy bodziec, żeby rozważyli powrót do kraju.
- Jeśli zachęty do powrotu płyną ze strony premiera czy innych osób reprezentujących rząd, to są one cenne, ale powinny powstawać specjalne programy dla osób pragnących wrócić do kraju - komentuje dr Robert Gawłowski, prodziekan z Wyższej Szkoły Bankowej w Bydgoszczy. - To wsparcie powinno dotyczyć wymogów administracyjnych, podatkowych, edukacyjnych - przecież często wracają z dziećmi, które uczą się w innym kraju. Potrzebne byłoby wsparcie w formie „Powrotnika” pozwalającego załatwić codzienne problemy związane z powrotem do kraju. Nie tylko w poszukiwaniu zatrudnienia, ale w rozliczeniach, ubezpieczeniach społecznych. Taki program pomagający w powrocie do odzyskanej ojczyzny powstał w okresie międzywojennym, a w 2008 roku na jego podstawie powstał internetowy „Powrotnik”, który ciągle jest aktywny, ale powinien być bardziej promowany. Pytanie, czy wszystkie urzędy są gotowe do świadczenia takiej pomocy?
Zdaniem dra Roberta Gawłowskiego, kwestie finansowe - po latach - już nie są najważniejsze. - Nie należy tego sprowadzać wyłącznie do finansów. Brexit budzi niepokój i zwątpienie, powstają tam też firmy proponujące pomoc w zmianie obywatelstwa, ale to indywidualne decyzje i względy rodzinne, które w pewnym momencie stają się ważniejsze niż pieniądze. Brexit może być dodatkowym impulsem do rozważenia decyzji o ewentualnym powrocie.