Wróciły do kraju i żyją tu w nędzy. Na wsparcie trudno im liczyć
Po wielu latach życia na obczyźnie wracają do kraju, uciekają od brutalnych mężów, muszą tu samotnie wychowywać swoje dzieci. Mimo rzekomej prorodzinnej polityki rządu w Polsce na pomoc finansową czekają miesiące, lata. A i tak nie ma gwarancji, że ją otrzymają, jeśli jeden z członków rodziny został za granicą. Ich życie komplikują przepisy zarówno polskie, jak i unijne, opieszałość urzędników i brak zrozumienia.
Tylko w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu zalega 8800 wniosków o 500+, które wciąż nie zostały zweryfikowane, a zostały złożone np. w sierpniu 2016 roku, i aż 5200 wniosków o przyznanie świadczeń pielęgnacyjnych od osób, które wróciły do kraju. Tysiące osób samotnie wychowujących dzieci czeka na wsparcie. W Polsce żyją w nędzy.
Po lepszą opiekę dla córki
Jest rok 2005. Zaledwie rok po tym jak Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, Polacy masowo wyjeżdżają z kraju. Rozpoczęła się z jedna największych migracji Europejczyków od lat 50. W przeciągu zaledwie dwóch lat z kraju wyjedzie 800 tysięcy obywateli. Powód jest prozaiczny - poszukują lepszego życia, chcą więcej zarabiać. W tym czasie wyjeżdża także partner Uli Stefaniak, poznanianki, który osiedla się w Wielkiej Brytanii. Kobieta w 2009 roku dołącza do niego. Biorą tam ślub. Sama zatrudnia się w jednej z brytyjskich firm, w dziale kadr. Awansuje na stanowisko kierownicze. W 2014 roku parze rodzi się córka - Nina. W małżeństwie przestaje się układać. Ula nie chce za bardzo opowiadać o mężu. W skrócie mówi, że postanowiła uciec od niego, wrócić do Polski.
- Tęsknota za ojczyzną, względy rodzinne, to wszystko sprawiło, że w styczniu 2017 roku spakowałam walizki i wróciłam do Polski. Tu czekali na mnie rodzice. W Anglii zostawiłam wszystko - męża, dobrze płatną pracę, ale wróciłam tu do przyjaciół, rodziny, by mieć spokój, wyrwać się z piekła. Dodatkowo córka zaczęła chorować, myślałam, że w Polsce będzie miała lepszą opiekę. Zamiast się dalej rozwijać, u córki zauważyłam regres - opowiada Ula.
Zachęcona obietnicami rządu, lepszą polityką społeczną, prorodzinną Ula postanawia ułożyć sobie życie na nowo w Poznaniu. Niestety, po powrocie do kraju lekarze stwierdzają u małej Niny autyzm. Dziewczynka ma cztery lata, trzeba się nią opiekować 24 godziny na dobę.
W dalszej części tekstu przeczytasz:
- Jak długo ludzie czekają na decyzję urzędników?
- Dlaczego wydanie decyzji o przyznaniu świadczeń ciągnie się latami?
- W jaki sposób sprawę komentują urzędnicy?
- Dlaczego czasem pieniądze na dzieci otrzymuje rodzic, który się nimi nie opiekuje?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień