Wrocławianie w areszcie domowym
Moda rzecz święta i trudno z nią dyskutować, bo świętości opierają się wszelkim racjonalnym argumentom. Teraz modne jest bieganie i każdy kto ma majtki w niezłym stanie próbuje dorównać panu Filippidesowi, który podobno miał przebiec z miejscowości Marathon do Anten, by obwieścić zwycięstwo nad Persami. I tak to się zaczęło.
Wczoraj tej mody boleśnie doświadczyli, którzy od rana nie mieli szans, by wydostać się autem ze swoich domów. Wiem, to raz w roku itp. Ale w imię czego? Idee fix kilku urzędników, którzy uważają, że ta impreza służy promowaniu Wrocławia. Szczerze wątpię, bo takich biegów w Polsce są dziesiątki, jak nie setki. I daleko nam do najlepszych. Że wspiera się zdrowy styl życia? Są tysiące innych, mniej kosztownych, pomysłów. A co ze zdrowiem tej większości, która nie biega i musi w niedzielę pojechać do pracy, na ważną uroczystość czy odwiedzić babcię. Wczoraj niejednemu ciśnienie skoczyło. Babci też...