Otrzymałam przemiły list od Pani Marii Rejner-Szalli, która przesłała nam krótką informację o swoim mężu - wrocławskim pionierze. Pan Dariusz Szalla wraz z rodziną został przywieziony do Wrocławia, po powstaniu warszawskim, w listopadzie 1944 roku. Wszyscy zostali zakwaterowani w budynku dzisiejszego Urzędu Stanu Cywilnego. Matka Pana Dariusza, Wiera Szalla, miała meldunek nr 1 we Wrocławiu! I choć w roku 1990 Dariusz Szalla przeprowadził się do Radomia, jednak nadal emocjonalnie czuje się związany ze stolicą Dolnego Śląska. Oto pierwsza część wspomnień Pana Dariusza Szalli.
„We Wrocławiu znalazłem się wraz z rodziną po wysiedleniu Warszawy w 1944 r. Pracowałem z ojcem na poczcie. W obcym środowisku znaleźliśmy jednak wkrótce bliski każdemu wierzącemu Kościół. Na szczęście obowiązywał w liturgii język łaciński. Już w grudniu 1944 r. dotarły do naszego mieszkania dwie panie - Niemki z parafii - i zachęcały do uczęszczania do kościoła św. Doroty. Zastawiły przy tym informator z fotografiami tego kościoła.
Na wiosnę zaczęło się oblężenie miasta. Została czynna tylko jedna poczta - poczta główna vis a vis kościoła św. Wojciecha. Chodziłem tam na mszę codziennie przed pracą.
W dniu zapalenia się - zbombardowania tego kościoła, poczty i wielu innych budynków (w tym katedry), to znaczy w Wielkanoc, przed rezurekcją poproszono mnie, żebym w czasie procesji niósł krzyż. Byłem ubrany biednie - miałem płaszcz pocztowy GG (Generalna Gubernia - przyp. red.), po czym było łatwo poznać, że jestem Polakiem.
Za tydzień kolejny odcinek wspomnień Pana Dariusza Szalli.