Z powodu chaosu w służbie zdrowia umarła Mama mojego kolegi. Nie było dla niej miejsca w krakowskim szpitalu, wywieziono ją na chybcika gdzieś na… Dolny Śląsk. Stamtąd dotarła tragiczna wieść. Kolega, jako drobny przedsiębiorca, podarował krakowskim szpitalom w pandemii furę maseczek, przyłbic itp. Zrobił to, choć przez kryzys jego firma zanotowała niespotykane w dziejach straty. Ale gdy potrzebował pomocy dla najbliższej osoby, nie otrzymał jej.
Przez me serce przetacza się tsunami współczucia. Na tej fali płynie jednak wściekłość i gniew. Bo jednocześnie czytam w prorządowym piśmidle, którego jedynym atrybutem jest wykoślawiony przez psychiczne polio „patriotyzm”, wynurzenia Jarosława Kaczyńskiego - uważającego się nie tylko za zbawcę narodu, ale też jego Pana. Pana życia i śmierci Polaków – w sensie dosłownym.
Dowiadujemy się, że jest on gotów wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej (która „pod pewnymi względami” wydaje mu się gorsza niż… Związek Sowiecki; pisałem już kiedyś, co myślę o politykach szerzących takie brednie), rezygnując z unijnych miliardów – w imię „wartości”. Jakież to są wartości? Rzekomo chodzi o narodową tożsamość, suwerenność i praworządność.
Zanim rzeczywistość - tworzona dziś nie tyle przez geopolityczne fatum, co przez umysłowe nieloty i emocjonalnych inwalidów – zmusi mnie, jak przodków, do umierania za Ojczyznę, mam obowiązek pytać. W jakiż to sposób Kaczyński et consortes rozumie narodową tożsamość?!
Przecie tę tożsamość tworzą w największym stopniu wybitni ludzie kultury, z którymi on jest „od zawsze” na wojnie. Jak PJK rozumie praworządność, skoro 99,9 proc. prawników nie popiera „reform” w tym obszarze?
Jak Kaczyński rozumie suwerenność? Ano tak, że wszyscy ludzie PiS, którzy – jak wskazują dowody – popełnili koszmarne błędy lub wręcz nadużycia i przekręty, nabijając kabzę w pandemii, mają pozostać bezkarni. Potrzeba do tego nie tylko pełnej władzy partii nad prokuraturą i sądami, ale i podporządkowania mediów, zwanego – cóż za hucpa! – „repolonizacją”; to tak, jakby Auschwitz nazwać „obozem reedukacyjnym”.
To zapewniłoby Jarosławowi Kaczyńskiemu tak pożądany przezeń komfort rządzenia. Zdecydowana większość Polek i Polaków takiego państwa nie chce, ale jedna trzecia, której PiS zawdzięcza władzę, ma inne „wartości”. Można je – może niesprawiedliwie – zawrzeć w haśle: „pińcset plus resentyment wobec lepiej wykształconych”. Właśnie w imię tych „wartości” - żadnych innych - Kaczyński gotów jest odrzucić Unię i jej miliardy.
Tak się składa, że kiedy 71-letni Pan Polski wygaduje te niebezpieczne brednie, zarząd województwa Małopolskiego (tworzony przez PiS), którego zaangażowanie w zwalczaniu skutków pandemii trzeba ocenić bardzo wysoko, ogłasza w mediach, iż „fundusze unijne ratują zdrowie i życie Małopolan”. Małopolscy marszałkowie zadziałali błyskawicznie i już w marcu stworzyli regionalną tarczę antykryzysową – w oparciu o pieniądze z UE. Dzięki temu udało się ocalić dziesiątki tysięcy miejsc pracy, a zarazem doposażyć szpitale w specjalistyczne karetki, środki dezynfekcyjne, maseczki… Teraz doposażane są domy opieki, szkoły, sanepid… Tak, pieniądze z Unii naprawdę ratują u nas życie.
Strach pomyśleć, ile Matek-Polek trafiłoby w nieznane i umarło, gdyby tych środków nie było, Panie Polski.