Wskakuj na rower! Mamy dla Ciebie wyjątkowe trasy
Prezentujemy sprawdzone i polecane przez dziennikarzy "Gazety Lubuskiej" trasy rowerowe. To idealna propozycja na weekend.
KŁODAWA
Cudzysłów nie jest przypadkowy - bo czasami podróż kończę we wsi, a czasami objeżdżam kawałek gminy. Wszystko w myśl: dopóki picia starszy w bidonie.
Zawsze zaczynam na Górczynie i jadę ul. Szarych Szeregów wzdłuż działek. Ciągle prosto, aż dojadę do najładniejszej uliczki w mieście: Srebrnej. Pędzę cały czas przed siebie: przejeżdżam nad rzeczką Srebrną, potem z prawej mijam ule i - pokonując ostrą górkę, wyjeżdżam koło budynku rozdzielni gazu na ul. Wyszyńskiego. Tam skręcam w prawo i już jestem niemalże w Kłodawie. Ciągle jadę ścieżką. Tuż przed jeziorem skręcam w prawo, w ubitą ścieżkę, i objeżdżam jezioro dookoła. Widoki są niesamowite. Odkąd urzędnicy zlecili przycięcie krzaczorów, jadąc dookoła jeziora można podziwiać docenić te uroki w 150 proc. Ścieżka leży tuż przy zboczu (momentami kilkanaście metrów w dół i potem woda!), dlatego jeśli wybierzecie się tu z dzieckiem, niech latorośl trzyma się zewnętrznej strony ścieżki!
Ścieżką dojeżdżamy w końcu do plaży. W upalne dni zdarza mi się oprzeć rower o drzewo (choć są też stojaki!) i wskoczyć do wody. W tylko ciepłe - zamaczam sobie nogi. Ale ulga!
Potem jadę dalej.
Czasami już zawracam na Gorzów: ul. Wojcieszycką i Gorzowską dojeżdżam do Wyszyńskiego, a potem to przecież miasto.
Czasami jednak od jeziora jadę też Wojcieszycką i Gorzowską, ale zamiast ciągnąć przed siebie na Gorzów, skręcam, z Gorzowskiej koło kościoła w Chwalęcicką. I dokładam sobie nieco kilometrów, wracając do Gorzowa przez Chwalęcice (patrzcie na tablice - nie ma co opisywać kolejnych zakrętów). Potem od Żwirowej każdy niech wraca do siebie jak chce.
Trasa w skróconym wariacie Gorzów - dookoła jeziora w Kłodawie - Gorzów to około 11 km. Bardzo spokojnym tempem to 40 minut jazdy. Z dzieckiem zleci nawet godzina.
Trasa w wariancie poszerzonym o Chwalęcice to już prawie 17 km i około godziny w pojedynkę. Z dzieckiem zlecą ponad dwie.
Czasami jadę też do Nierzymia. Jednak brak jednolitej, bezpiecznej ścieżki i przymus przeprowadzania rowerów przez drogę krajową 22 psuje całą radość z dojechania samodzielnie do kąpieliska w Nierzymiu.
PS. W razie czego w sobotę 28 maja około 11.00 śmigam na Kłodawę. Do zobaczenia!
SANTOK
Gdy wybieram się na przejażdżkę rowerową, musi ona spełniać dwie zasady: z jednej strony musi być trochę męcząca, a z drugiej - tereny muszą być na tyle urokliwe, aby rekompensowały trudy pedałowania.
Te oba wymagania spełnia rowerowa rundka z Gorzowa przez Janczewo i Santok do Gorzowa. Na początku trasa jest wymagająca. Pierwszy etap prowadzi bowiem przez niewielkie wzniesienia.
Trasę najlepiej zacząć od ronda Sybiraków (To, rzecz jasna, umowne miejsce startu. Ja dojeżdżam tu ścieżkami rowerowymi wzdłuż ulic: Piłsudskiego, Górczyńskiej, Bierzarina i Łukasińskiego, ale przecież nie wszyscy mieszkają na Górczynie).
Na początek kieruję się w stronę Wawrowa. Jeśli ktoś ma sporo wolnego czasu, a na dodatek jest fanem żużla, zachęcam, by koło kościoła skręcił w prawo i dojechał do... stadionu żużlowego. Tak, tak! W małym Wawrowie działa mini tor żużlowy. Można zobaczyć, gdzie swoją przygodę z żużlem zaczynali młodzieżowcy gorzowskiej Stali.
Po powrocie na główną szosę, czekają mnie pierwsze wyzwania. Bo aby dojechać do Janczewa, paręset metrów trzeba - i to dwa razy - pokonać pod górę. Niewielkie wzniesienie jest też przed Gralewem, kolejną miejscowością na trasie. Ja mijam obie te miejscowości. I to nie dlatego, że nie warto w nich zatrzymać się choćby na chwilę. Ja pędzę dalej, bo czeka na mnie nagroda - prawie kilometrowy zjazd z Gralewa do Santoka. Można tu się rozpędzić do ponad 40 km/h.
W Santoku robię sobie przerwę. Jako małe dziecko zawsze zastanawiało mnie, jak to się dzieje, że jedna rzeka wpływa do drugiej. W Santoku widać to jak na dłoni. Wystarczy zjechać nad brzeg Noteci parę metrów przed jej ujściem do Warty. A że na promenadzie jest gdzie usiąść, można wygodnie podelektować się tym widokiem wygodnie i do woli.
Po odpoczynku ruszam z powrotem do Gorzowa. Ale już nie przez Janczewo i Gralewo, tylko drogą między Wartą a torami kolejowymi. Pedałuję już wolniej, głowa kręci się dookoła. Wszystko za sprawą pagórkowatego terenu. Kto zna go tylko z okien pociągu, niech przyjedzie kiedyś tu i skręci do Górek Santockich. Jako dziecko przeczytałem, że to jedna z miejscowości, gdzie diabeł mówi dobranoc. Owszem, nie ma tu czasem zasięgu fal radiowych, ale pięknie jest tu tak jak w okolicach Zakopanego. Do Górek nie sposób nie trafić. Pomocą służy drogowskaz.
Po powrocie na trasę aż miło kręci się nogami w kierunku Gorzowa. A po przejechaniu ponad 20 km i dotarciu do domu człowiek radość z wędrówki nie mija przez długie godziny. Polecam!
STRZELCE KRAJEŃSKIE
Ilekroć jestem w Strzelcach Krajeńskich, przyznaję się bez bicia: kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy jeżdżą stąd rowerami do Długiego (albo jak ktoś woli: na Długie) szosą. To przecież droga krajowa nr 22 z Gorzowa na Gdańsk, na której ruch jest niebywały, a dla kierowców nie ma żadnej ścieżki (nie liczę poboczy, bo na nich jechać się nie da). Powiedzmy sobie jasno: to dla rowerzystów trasa podwyższonego ryzyka.
Tymczasem wzdłuż niej wiedzie ścieżka rowerowa: sielska, anielska i przede wszystkim bezpieczna. Uprzedzam: nie zobaczy jej ten, kto jedzie „normalnie” asfaltem, bo jest od niego z dala (i o to chodzi!). Aby na nią wjechać, trzeba na wylocie ze Strzelec, tuż przed Orlenem, skręcić w prawo i jeszcze na tym samym skrzyżowaniu w lewo - tak aby wjechać w asfaltową ulicę „za plecami” tej stacji. Tam rzecz już jest prosta: jedziemy do końca asfaltowej ulicy i wyjeżdżamy na polną drogę. Prowadzi ona do Długiego. Trasa jest prosta, podjazdy minimalne (jak ktoś jest z dziećmi, to może raz będzie musiał zsiąść z roweru), a jeśli ktoś się zmęczy, może odpocząć - np. przy tzw. stawku Anioła albo dalej, w lesie.
Jadąc tędy do Długiego, oddychamy świeżym powietrzem i słuchamy ptaszków, zamiast wdychać spaliny i drżeć o życie. Do wsi wjeżdżamy przy zabudowaniach stałych mieszkańców, jedziemy nieco w dół, aż docieramy do drogi Strzelce - Długie. Tu możemy skręcić w prawo i jechać na plażę nad Lipiem (jakieś 200 m) albo... pokusić się o wydłużenie wycieczki w okolice jeziora Słowa i malowniczego punktu widokowego postawionego przez nadleśnictwo (widoki są przepiękne!). Na tę trasę wjeżdża się wzdłuż linii drzew, która okala jezioro (patrząc od strony Strzelec, przed Długiem z asfaltowej trasy nr 22 skręcamy w lewo przed linią drzew, która się ciągnie wzdłuż jeziora. Tu jednak uprzedzam: trasa jest już bardziej wymagająca, to nie taki „lajcik” jak dojazd ze Strzelec do Długiego polami i lasem.
WAŁY PRZECIWPOWODZIOWE W OKOLICY KOSTRZYNA
Ta trasa rowerowa jest nietypowa. To dlatego, że można ją dowolnie modyfikować. Punktem wypadowym jest Kostrzyn. Dzięki temu, że miasto położone jest w sąsiedztwie Odry i Warty, są tu wały przeciwpowodziowe. I to właśnie po ich koronach poprowadzone są drogi, którymi będziemy się poruszać. Jedna z nich wiedzie wzdłuż Warty od osiedla Warniki w stronę Dąbroszyna i dalej Kamienia Małego, Witnicy, aż do rogatek Gorzowa Wlkp. Pierwszy odcinek, między os. Warniki, a Dąbroszynem, jest w bardzo dobrym stanie. Wał kilka lat temu przeszedł gruntowny remont, przez co jazda tym odcinkiem to prawdziwa przyjemność. Tym bardziej, że mamy tu okazję obcować z dziką przyrodą. Przejeżdżamy bowiem przez obszary, sąsiadujące z Parkiem Narodowym „Ujście Warty”. Na dobrym poziomie jest też infrastruktura. Znajdziemy tu wiaty, w których możemy odpocząć, schronić się przed słońcem lub deszczem. Kiedy miniemy Dąbroszyn nie jest już tak różowo. Trzeba się przygotować do tego, że pedałować będzie trudniej, a droga po koronie wału będzie w gorszym stanie. Ten odcinek umocnień przeciwpowodziowych dopiero czeka na remont. Jeśli jednak będziemy dostatecznie zawzięci, możemy dojechać na wysokość Witnicy. To tu, w Okszy, kursuje prom, którym możemy przepłynąć na drugą stronę rzeki i pedałować dalej w stronę Świerkocina i Gorzowa. Na dojazd od Kostrzyna do Okszy musimy sobie zarezerwować minimum półtora godziny.
Druga propozycja to jazda z Kostrzyn wzdłuż Odry w stronę Słubic. Możemy skorzystać z bardzo dobrej, asfaltowanej i doskonale utrzymanej ścieżki rowerowej na wale po stronie niemieckiej. My jednak wybieramy stronę polską. Tu ścieżka jest szutrowa, w wielu miejscach dziurawa (nie licząc odcinku Wału od Górzycy do Kostrzyna, który również jest po remoncie). Są miejsca, gdzie korona wału wyłożona jest kostką brukową. Problem w tym, że kostka zarasta i nikt nie kosi wysokiej trawy. Ale dość narzekania. Jazda po polskiej stronie daje frajdę! Możemy tu obcować z dziką przyrodą. Nie zdziwmy się więc, jeśli drogę przebiegnie nam stado saren, lub na naszej drodze spotkamy zająca lub dzikie ptactwo. Na wysokości Owczar warto zboczyć z drogi i odwiedzić tutejsze Muzeum Łąki. W okolicy ciekawostka dla miłośników historii. Wzgórza, u stóp których położone są Owczary, poszatkowane są dość dobrze zachowanymi do dziś bunkrami i transzejami. To tu okopali się nacierający na Berlin czerwonoarmiści. Przed wiekami znajdował się tu też dobrze umocniony gród. Taka wycieczka, w zależności od tempa, to minimum dwie godziny jazdy.