Powinniśmy wracać głównie do tych wspomnień, które nas motywują, są dla nas oparciem, przypominają nam kim jesteśmy. Złe obrazy, które uporczywie wracają do naszej głowy musimy po prostu oswoić. Nie ma sensu z nimi walczyć, bo wtedy zachowują się, jak natrętne muchy.
Sala jest trochę obskurna, czuć zapach potu i owsianki, którą podali jej na śniadanie. Obok na łożach leżą jeszcze trzy kobiety: jak ona umęczone porodem. Nagle do sali wchodzi pielęgniarka i podaje jej małe zawiniątko: Marysię. Patrzą na nią wiele brązowe oczy, radosne. Pamięta rączki córki, mały, perkaty nosek, czerwone policzki, ulizane czarne włosy, z niesfornym kosmykiem na czole - to wspomnienie przychodzi do niej ostatnio najczęściej. Może dlatego, że rok temu jej mała Marysia wyszła za mąż, założyła własną rodzinę i dzisiaj przychodzi na niedzielne obiady, albo przybiega zostawić psa, kiedy z mężem planują krótki wyjazd.
- Dość często wspominam czasy liceum. Imprezy, na które wtedy chodziliśmy, beztroski czas wypadów w góry, nad morze, ale może dlatego, że powoli dobiegam pięćdziesiątki - wybucha śmiechem. Anna, to bizneswoman, spełniona zawodowo i rodzinnie. Ma także złe wspomnienia, niechętnie o nich opowiada: razem z bratem siedzą plecami oparci o drzwi wejściowe do ich dziecinnego pokoju. Obok na łóżku leży matka, pijana, jak zwykle. Nasłuchują kroków ojca, który lada moment powinien wrócić z pracy. Wiedzą - będzie krzyczał, żeby wpuścili go do siebie, będzie szarpał klamkę, groził, bluzgał. Nie ustąpią ani na krok. Będą tak siedzieć, dopóki matka trochę nie wytrzeźwieje, dopóki nie będzie się mogła jako tako bronić, albo dopóki ojciec zrezygnowany nie wyjdzie z kolegami na piwo.
- Takie wspomnienia też wracają, ale coraz rzadziej. Po tym, jak pochowaliśmy mamę czasami nad jej grobem jeszcze do nich powracam. Z ojcem nie rozmawiamy o tym, co działo się w naszym domu 20 lat temu. Nie wracamy do tego - wzrusza ramionami.
Bartek, informatyk, najczęściej wspomina narciarskie wypady z ojcem. Miał cztery, może pięć lat - jeździli z tatą na zakładowe sobotnie wypady do Szczyrku. Autobus zawsze był pełny, koledzy ojca z rodzinami. Pamięta mamine kanapki owinięty w szary papier śniadaniowy, bo tylko taki był dostępny w Polsce lat 70. Pamięta wyciąg, narty. Zawsze usypiał w drodze powrotnej do domu, zmęczony i szczęśliwy. Kiedy wysiadali z autobusu, tata brał na ramię swoje i jego narty i cały czas go dopingował, żeby jednak przebierał nogami, bo miał ochotę usiąść przy drodze i spać. Chociaż do domu mieli od przystanku zakładowego autobusu niecały kilometr.
Wspomnienia, według wikipedii, inaczej pamięć długotrwała, stanowi trwały magazyn śladów pamięciowych, o teoretycznie nieograniczonej pojemności i czasie przechowywania.
Z medycznego punktu widzenia, sprawa wydaje się prosta. Swego czasu badacze za Scripps Research Institute w Kalifornii opisali, w jaki sposób powstają nasze wspomnienia. To proces dwuetapowy. Najpierw formują się specjalne białka -nośniki pamięci, które potem migrują do miejsca przechowywania wspomnień. Krótko mówiąc, żeby jakieś zdarzenie mogło zapaść nam na długo w pamięci, połączenia nerwowe odpowiadające za jej podtrzymywanie muszą być wzmacniane. Następuje to przez doklejanie się do nich specjalnych białek.
- Im sytuacja mocniej nacechowana emocjonalnie, tym większe prawdopodobieństwo, że ją zapamiętamy. Wiele osób pyta mnie, dlaczego częściej zapamiętuje przykre sytuacje, ano dlatego, że nierzadko towarzyszą im intensywne emocje, więc siłą rzeczy takie obraz bardziej się utrwalają - tłumaczy Maria Rotkiel, psycholog, trenerka rozwoju osobistego.
Tak, tak, bo lepiej pamiętamy sytuacje naładowane emocjonalnie niż te trochę nam obojętne, bardziej „letnie”. Każdy, kto był świadkiem wypadku samochodowego, nigdy tego nie zapomni, ale już niedzielnego lenistwa przed telewizorem niekoniecznie. Lepiej, niestety, zapamiętujemy wspomnienia negatywne. Na szczęście jednak szybko tracą moc niż pozytywne.
Ale też funkcja wspomnień, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę jest ogromna.
- Wspomnienia budują naszą tożsamość, gdybyśmy ich nie mieli to trochę tak, jakbyśmy przestali być sobą, to właśnie przez ich pryzmat oceniamy rzeczywistość. Więc musimy mieć świadomość, że jesteśmy zbudowani ze wspomnień i przez nie patrzymy na świat - tłumaczy pani psycholog.
Prof. Zbigniew Mikołejko, filozof, etyk widzi to podobnie:
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień