Wszechobecna zimna wojna. Sowieci musieli przegrać

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Włodzimierz Knap

Wszechobecna zimna wojna. Sowieci musieli przegrać

Włodzimierz Knap

5 marca 1946. W Fulton, w stanie Missouri przegrany wtedy polityk, Winston Churchill, uderzył na alarm. Grzmiał o żelaznej kurtynie, która zapadła „od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad Adriatykiem”

W czasie konferencji w Poczdamie Harry Truman, prezydent USA, odciągnął na bok Józefa Stalina, sowieckiego dyktatora, i poinformował go o tym, że jego kraj wyprodukował bombę atomową. Ironią losu było, że Stalin o tym, iż Amerykanie pracują nad bombą atomową, wiedział przed Trumanem. Generalissimusa o tym fakcie od dawna informowali szpiedzy, a Truman, nawet gdy był wiceprezydentem, nie był przez swego poprzednika i szefa Franklina Delano Roosevelta powiadomiony o programie Manhattan.

Dyktator udawał, że o bombie nic nie wie. Zapewne jednak paranoiczny charakter Stalina sprawił, że poczuł się zagrożony, a słowa Trumana odbierał jako chęć zastraszenia go. - I miał się czego bać - mówi prof. Wojciech Roszkowski, historyk z PAN. - Związek Sowiecki po zakończeniu wojny był bardzo osłabiony. Stalin miał pełną tego świadomość.

Zimna wojna ze słabości

Henry Kissinger, sekretarz stanu USA w latach 1973-1977, historyk i politolog, stawia tezę, że obsuwanie się w kierunku zimnej wojny zostało celowo przyśpieszone przez przywódcę sowieckiego, który chciał narzucić światu przekonanie, że jego kraj jest silny. Był to blef. Stalin straszył kartami, które mogły wydawać się mocne. Trzymał swoje wojska w środku Europy, gdy amerykańskie były w szybkim tempie wycofywane. Ustanawiał marionetkowe rządy, poprzez propagandę sprawiał wrażenia mocarza. Poddanym nie dał odetchnąć. Musieli pracować na rzecz sowieckiego państwa, a precyzyjnie mówiąc - powiększać jego potencjał militarny.

Stalin był napastliwy w słowach. Zanim Winston Churchill wygłosił w Fulton przemówienie o żelaznej kurtynie, 9 lutego 1946 r. Stalin w Moskwie mówił, że II wojna światowa została wywołana nie przez Hitlera, ale państwa kapitalistyczne.

Jak chleb powszedni

Z niewielką przesadą można dzieje świata od zakończenia wojny do rozpadu ZSRR określać wymiennie historią zimnej wojny. Bo też konfrontacja między obu systemami była czymś trwałym. Toczyła się na wszystkich kontynentach, oceanach, w kosmosie. Czasami przeradzała się w wojnę prawdziwą.

Świat dwubiegunowy

Prof. Jan Rydel, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, radzi pamiętać, jak świat wyglądał przed II wojną światową, a jak po niej. Przed nią był wielobiegunowy; po niej dwubiegunowy. USA i ZSRR zostały hegemonami. - Związek Sowiecki długo nie odstawał od USA na polu zbrojeń, prowadził przez pewien czas w zdobywaniu kosmosu. Poległ, gdy przyszła rewolucja informatyczna. Jednak przez prawie cztery dekady był to kolos, choć nigdy nie stał on pewnie na dwóch nogach, bo był karłem ekonomicznym - dodaje prof. Rydel.

W świecie dwu mocarstw jedno musi przegrać. Zimną wojnę wygrały USA, dzięki czemu m.in. Polska mogła odzyskać niepodległość. Dla nas skutki konfrontacji zimnowojennej były podobne jak konsekwencje, które zapoczątkował wybuch I wojny światowej.

Przepaść kulturowa

Do narodzin zimnej wojny przyczyniła się również, a może przede wszystkim przepaść cywilizacyjna i kulturowa między obu mocarstwami i ich liderami. Kiedy Truman mówił o demokracji, wolności, na Zachodzie, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, jego słowa rozumiano dosłownie. Dla Stalina to były słowa bez znaczenia. Nie rozumiał, dlaczego przywódcy USA robią tyle hałasu w sprawie krajów Europy Środkowej, skoro ten teren nie jest strategicznie ważny dla Waszyngtonu.

Choć elity amerykańskie w gruncie rzeczy pozostawiły Polskę w rękach Stalina, to warto jednak przypomnieć słowa ambasadora USA w Moskwie Averella Harrimana. „Obawiam się, że Stalin nigdy nie zrozumie, że nasze zainteresowanie wolną Polską jest sprawą naszych zasad. Trudno mu pojąć, dlaczego mielibyśmy ingerować w politykę sowiecką w takim kraju jak Polska, którą uważa za szalenie ważny dla bezpieczeństwa Rosji, jeśli nie mielibyśmy w tym ukrytych motywów”.

Kto zaczął zimną wojnę?

Od lat znawcy szukają odpowiedzi na pytanie o to, kto rozpoczął zimną wojnę. Najczęściej pada odpowiedź, że Stalin, a Zachód był tym, który w końcu powiedział „nie” jego ekspansji, łamaniu danego słowa. Na pytanie natomiast, czy można było jej uniknąć, zwykle pada odpowiedź „nie”.

Churchill był innego zdania. Przekonywał, że tamę Stalinowi mógł położyć sojusz USA z Wielką Brytanią i jedność Europy zachodniej. 5 marca 1946 r. w Fulton, w stanie Missouri, przegrany wtedy polityk, jakim był były wówczas premier Wielkiej Brytanii, uderzył na alarm. Grzmiał o żelaznej kurtynie, która zapadła „od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad Adriatykiem”. Nacisk kładł na to, że czas działa na korzyść Kremla. Apelował o podjęcie zdecydowanych i szybkich działań.

Również George Kennan, ambasador USA w Moskwie, przekonywał, że Stalin nie zaryzykuje konfrontacji ze światem zachodnim. Był na to za słaby. Twarde postawienie się mu zmusiłoby generalissimusa do realnych ustępstw.

Tego samego zdania są autorzy książki „Zimna wojna zza kulis Kremla” Wladislaw Zubok i Konstantin Pleszakow. Piszą: „Stalin, choć był bezwzględnym tyranem, po II wojnie światowej nie chciał pójść drogą nieokiełznanej ekspansji. Chciał uniknąć konfrontacji z Zachodem”. Stwierdzają, że Stalin wiedział, że potrzeba mu po wojnie wielu lat pokoju. I chciał go. W praktyce jednak na arenie międzynarodowej poruszał się nieraz niczym słoń w składzie porcelany. Największym, choć krótkotrwałym triumfem Stalina, było zawarcie przez Rosję sojuszu z Chinami w 1950 r.

Nie potrafił jednak przewidzieć skutków wojny w Korei. Zgodził się, by komuniści z Korei Północnej uderzyli na swoich rodaków z południa. Rozpętał wojnę, długą i krwawą, która stanowiła poważne zagrożenie dla pokoju na świecie. Zamiast odsuwać konfrontację z USA, by zyskiwać czas na rozwój, brnął w coraz chłodniejszą zimną wojnę.

Choć Stalin nie chciał starcia z USA, to był zdecydowany na zajęcie Europy Środkowej. Panowanie nad tym obszarem dawało mu poczucie bezpieczeństwa.

Warto jednak zwrócić uwagę na następujący fakt. Chodzi o to, że choć sowieckie wojska okupowały kilka krajów europejskich, w tym Polskę, to na początku 1947 r. komunistyczne dyktatury zostały wprowadzone tylko w Jugosławii i Albanii. W pięciu innych państwach (Polsce, Bułgarii, Czechosłowacji, Rumunii i Węgrzech) komuniści posłuszni Stalinowi byli potężni, ale nie wszechwładni. W Pradze i Budapeszcie w pierwszym roku po wojnie odbyły się wybory, w wyniku których powstały autentyczne koalicje. W Polsce w 1947 r. sytuacja była przesądzona, ale gdyby od jesieni 1945 r., a nawet wczesnym latem 1946 r. twardą politykę wobec Moskwy chciały prowadzić Waszyngton i Londyn, wówczas, kto wie, jak potoczyłyby się dzieje.

Oczywiście, że wojny z Rosją nie chciały społeczeństwa zachodnie, komuniści we Francji i Włoszech byli drugą siłą polityczną, a ruchy pacyfistyczne były silne, również dzięki pieniądzom z Moskwy. Henry Kissinger zwraca natomiast uwagę, że w latach 40. na Zachodzie, w tym we wpływowych kręgach, przeważał pogląd, że broń atomowa ma drugorzędne znaczenie, o wyniku wojny nie przesądzi.

Plan Marshalla

Część historyków uważa, że zimna wojna zaczęła się od przedstawienia 5 czerwca 1947 r. przez sekretarza stanu USA George’a Marshalla koncepcji intensywnego wsparcia ekonomicznego dla zniszczonej Europy. Pomoc miała dotyczyć też Polski, a nawet ZSRR. Stalin początkowo wyraził gotowość uczestniczenia w dyskusji o planie Marshalla. Wyraził też zgodę, by uczestniczyli w niej podlegli mu komuniści w Warszawie, Belgradzie i Pradze.

Czy rzeczywiście Kreml był gotów skorzystać z pomocy USA i przystać na to, by również Polska i inne państwa zależne od niego po nią sięgnęły? W czasie II wojny światowej Moskwa z gorliwością i zachłannością brała, co się dało, od USA i Wielkiej Brytanii. Po zakończeniu wojny sytuacja się zmieniła. ZSRR stał się wielkim graczem na arenie międzynarodowej.

W Moskwie jednak nie od razu odrzucono plan Marshalla. Pragnienie zdobycia długoterminowych amerykańskich pożyczek i kredytów było silne. W końcu Stalin zrezygnował. Dlaczego? Według czeskiego historyka Karela Kaplana powiedział „nie”, by mieć pełną kontrolę nad Europą Środkową. Plan dawałby możliwość podniesienia opadającej już żelaznej kurtyny.

Jednak wstępna zgoda ze strony Moskwy na wzięcie udziału przez Warszawę czy Pragę w debacie na temat funkcjonowania planu Marshalla doprowadziła do tego, że komuniści polscy i czechosłowaccy zamierzali powiedzieć „tak” planowi.

O dziwo, niezadowolenia z decyzji władz na Kremlu nie krył nawet Bolesław Bierut. Przyznał to w rozmowie z sowieckim ambasadorem Wiktorem Lebiediewem.

Po śmierci Stalina zmieniło się stanowisko elit sowieckich w sprawie zimnej wojny. Jego następcy nie mogli pozwolić sobie na prowadzenie jej bez oglądania się na koszty.

Nikicie Chruszczowowi podobał się świat dwubiegunowy, ale podejmował takie decyzje, które zimną wojnę doprowadziły do stanu wrzenia. Nie chodzi tylko o kubański kryzys rakietowy, który mógł się przerodzić w wojnę nuklearną. Chruszczow nie znał umiaru. Prowokował Zachód, m.in. aktywnie popierając „ruchy wyzwoleńcze”, przyczynił się do upadku sojuszu z Pekinem, co położyło podwaliny pod upadek dwubiegunowego świata. Nie było jednak tak, że zimnowojenną temperaturę obniżał tylko Chruszczow. Nie ustępował mu na tym polu prezydent Dwight Eisen-hower czy jego sekretarz stanu John Dulles.

Leonid Breżniew i jego ekipa ekspansjonizm usprawiedliwiali zobowiązaniami wielkiego mocarstwa częściej niż ideologią, choć rewolucyjne hasła nadal były w użyciu. Zasłaniając się nimi, ZSRR zaangażował się m.in. w Angoli, Afryce Wschodniej, Afganistanie. Amerykanie robili w zasadzie to samo, ale z racji sprawnie działającej gospodarki na prowadzonych wojnach nie tracili. Gospodarka USA najszybciej się rozwijała w czasie wojny wietnamskiej.

Powszechnie niskie noty wystawiane są prezydentowi Jimmy’emu Carterowi, lecz to on zapoczątkował rujnowanie państwa sowieckiego poprzez celowe obniżanie cen ropy na rynkach światowych. Stan Rosji sowieckiej był mocno zależny od cen surowców strategicznych (podobnie jak Rosji Putina).

Potem Ronald Reagan dobił ZSRR jego własną, starą bronią, zmuszając władców na Kremlu do kosztownego wyścigu zbrojeń. Michaił Gorbaczow nie miał już sił na prowadzenie zimnej wojny.

Prof. Wojciech Roszkowski ocenia, że Związek Sowiecki nie potrafił wykorzystać uzyskanych w II wojnie zdobyczy terytorialnych i trzymania pod kontrolą wielu krajów, w tym Polski. Mówi: - Choć to „gdybologia”, ale sporo wskazuje na to, że ZSRR mógłby się lepiej rozwijać, gdyby nie wykazał się taką drapieżnością. W końcu łakomstwo Kremla w jakiś sposób zostało ukarane.

wlodzimierz.knap@dziennik.krakow.pl

Włodzimierz Knap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.