Korwiniści, wolnościowcy, nacjonaliści, kibice i poplecznicy byłego prezydenta chcą odwołania prezydenta Bruskiego. I wierzą w sukces. - Grupa referendalna jest zróżnicowana, ręczę tylko za ludzi z mojego ugrupowania - mówi poseł Paweł Skutecki. Ludzi chcących odwołania prezydenta łączy krytyka jego różnych decyzji i zachowań.
Co dzień w kilku miejscach Bydgoszczy można składać podpisy pod referendum w sprawie odwołania prezydenta Rafała Bruskiego. Zbierają je zarówno członkowie komitetu referendalnego, jak i „pospolite ruszenie” złożone z jego antyfanów.
Najbardziej rozpoznawalny jest pełnomocnik komitetu, poseł Paweł Skutecki. Równie znany jest radny niezależny Bogdan Dzakanowski, organizator rozmaitych happeningów politycznych, który zasłynął ostatnio ściągnięciem funkcjonariuszy na sesję Rady Miasta Bydgoszczy, by ci przebadali alkomatem prezydenta. W czasie gdy inny komitet referendalny chciał odwołania prezydenta Konstantego Dombrowicza, był jednym z największych krytyków pomysłu, uważając całe przedsięwzięcie za polityczną hucpę. Dziś referendum uważa za kwintesencję demokracji i sam zbiera podpisy, by zrzucić ze stołka prezydenta miasta.
Żydowscy agenci w rządzie
Wśród szeregowych „zbieraczy” są mniej znane postaci. Wśród nich znalazł się Sławomir Jerzy Walecki, który w ostatnich wyborach startował do Sejmu z KWW Szczęść Boże Grzegorza Brauna. Na swoim fanpage’u na Facebooku udostępnia między innymi filmik zatytułowany „Beata Szydło przeszła syjonistyczne szkolenie w USA tak jak Kwaśniewski, Tusk, Komorowski”. Jeden z bydgoskich dziennikarzy udostępnił jego list do ambasadora Federacji Rosyjskiej, w którym ten zadeklarował, że w razie konfliktu zbrojnego chciałby walczyć po stronie Rosji „nawet jeśli będzie to dla mnie oznaczać walkę przeciwko siłom zbrojnym RP”. Ekipę sprawująca władzę w Polsce nazywa wprost „amerykańsko-żydowską agenturą”.
Kibice i polityczni rywale
W komitecie referendalnym znalazł się również Jerzy Mickuś, związany ze środowiskiem kibicowskim (zbierał podpisy pod wnioskiem o budowę w Bydgoszczy pomnika Żołnierzy Wyklętych), a także Robert Szatkowski, który swego czasu w PO rzucił rękawicę Bruskiemu w wewnętrznych wyborach i poniósł sromotną klęskę. Później popierał, podobnie jak Bogdan Dzakanowski, w drugiej turze wyborów Konstantego Dombrowicza.
- To nie jest tak, że mam osobisty uraz do prezydenta. Nie poruszam przecież nawet spraw, o których wiem, bo zaistniały w czasach, gdy byłem w Platformie Obywatelskiej - podkreśla Robert Szatkowski ze stowarzyszenia „Bydgoski Wyszogród”. - Środowisko związane z inicjatywą referendum jest zróżnicowane, bo różne są sprawy, które irytują mieszkańców. Część ma za złe prezydentowi, że chce nam ściągnąć do miasta islamskich imigrantów, inni winią go za upadek sportu w Bydgoszczy. Ja z kolei uważam, że powinien ponieść odpowiedzialność za powoływanie na stanowiska ludzi, którzy nie mają kompetencji do ich sprawowania, jak ma to miejsce w ZDMiKP. Czarę goryczy przelała sprawa przedsiębiorców z Glinek, którzy ponoszą straty przez złe zaplanowaną inwestycję miejską.
Idei referendum oficjalnie nie popiera PiS, największa siła opozycyjna w miejskiej radzie.
- Pomysł zbierania podpisów w wakacje uważam za nietrafiony, ludzie mają prawo do urlopów, są w wakacyjnym nastroju. Nikt się do nas również nie zwracał, byśmy ten pomysł poparli. Gdyby komitetowi na tym zależało, kontaktowałby się z nami wcześniej, a nie ogłaszał rozpoczęcie zbierania podpisów na konferencji prasowej - mówi Piotr Król, poseł PiS.
Ale w przypadku, gdy referendum się uda i prezydent miasta zostanie odwołany, to właśnie PiS, a konkretnie premier, powoła komisarza w mieście. Kto nim będzie?
- Trudno nawet spekulować na temat tego, kto mógłby zostać komisarzem. Najpierw komitet referendalny musi zebrać odpowiednią liczbę podpisów. Potem w referendum większość mieszkańców musi zagłosować za odwołaniem. Jesień przyniesie odpowiedź - podkreśla Piotr Król.
- Wszystko zależeć będzie od sprawności komisarza wyborczego, który będzie miał 30 dni na reakcję. Jeśli zareaguje odpowiednio szybko, można będzie rozpisać nowe wybory. Jeśli sprawa się przeciągnie, komisarz będzie rządził prawie rok - mówi poseł Paweł Skutecki.
Zapewnia jednocześnie, że nikt z komitetu referendalnego nie myśli o wystawieniu kandydata, gdyby odwołano Rafała Bruskiego. - Ta grupa jest tak różna, że rozpadnie się zaraz po zakończeniu referendum - nie ma wątpliwości poseł.
- Wśród zbierających podpisy jest wiele osób, nie wszystkich znam. Mogę ręczyć tylko za ludzi związanych z Kukiz '15, jednocześnie nie chciałbym oceniać obecności innych osób. Wiem, że postać Bogdana Dzakanowskiego jest różnie oceniana, ale wiele razy zweryfikowali go wyborcy, a liczba głosów poparcia jest imponująca. To może znaczyć, że jego wyborcy akceptują taki styl uprawiania polityki, jaki on prezentuje. Nie znaczy to jednak, że jest to mój sposób na polityczną ekspresję.
Podpisy zbiera wiele osób reprezentujących różne środowiska. Zbiórka idzie bardzo dobrze, tak dobrze, że jesteśmy tym zaskoczeni. Najgorsze, co teraz moglibyśmy zrobić, to być zadowolonymi i zwolnić tempo. Wiadomo, że im dalej tym trudniej, bo na początku zawsze podpisy składaj ci najbardziej zaangażowani. Gdy minie połowa czasu, którą mamy przeznaczona na zbiórkę głosów poparcia zwołamy konferencję i przedstawimy wyniki zbiórki – zapewnia Paweł Skutecki.