Wszyscy ludzie Jeżyc – Paweł Kwiatkowski o albumie „JEst ŻYCiE” Miejskiego Wydawnictwa Posnania
Jeżyce nie tylko nie straciły swojego charakteru, ale są bardzo trendy. Przede wszystkim dlatego, że łączą „stare” z „nowym”. Ta dzielnica rewitalizuje się z wdziękiem – Paweł Kwiatkowski, współtwórca albumu „JEst ŻYCiE”.
Trzy lata temu, wspólnie ze swoją córką Marią oraz Eweliną Koterską i Karoliną Domańską, wyruszyłeś na ulice Jeżyc. Co na nich zastałeś? Mówi się, że Jeżyce to stan umysłu...
Jeżyce są nie do ogarnięcia
Zupełnie inaczej patrzy się na nie z punktu widzenia ich nowych, napływowych mieszkańców – młodzieży, studentów, ludzi pochodzących z innych miast, a zupełnie inaczej z perspektywy „miejscowych” – ludzi, którzy mieszkają tu od wielu lat i pamiętają czasy, kiedy nie były dzielnicą, ale wsią. Jeden z naszych rozmówców, pan Jerzy Bilecki, opowiadał nam o firmie transportowej jego ojca. Kiedy go dopytaliśmy, okazało się, że ojciec po prostu miał konie, wóz i stajnię przy ulicy Grudzieniec. To były czasy!
Żródło: JEstŻYCiE/facebook
Jeżyce to dzielnica paradoksów?
Jeżyc jest bardzo wiele, ta dzielnica posiada wiele warstw. Obecnie jest bardzo modna, a jednocześnie pod wieloma względami – i w pozytywnym sensie – anachroniczna. Te dwie rzeczywistości tej dzielnicy przenikają się ze sobą i czasem bardzo trudno je uchwycić. Przekonaliśmy się o tym właśnie podczas robienia zdjęć, bo na Jeżycach wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Chcieliśmy sfotografować choćby jeżyckie zakłady rzemieślnicze, by naszymi zdjęciami ocalić je od zapomnienia. Czasami udawało się zrobić zdjęcia dosłownie w ostatniej chwili, bo tak się złożyło, że zostały zlikwidowane po ponad 100 latach działalności. W ich miejsce pojawiły się za to nowe obiekty, czasem znikające jeszcze szybciej – jak Zuom, znajdujący się przy ulicy Kościelnej. To była jedna z najbardziej charakterystycznych knajp na Jeżycach, jednak jesienią ubiegłego roku doszczętnie spłonęła. I odrodziła się, też na „dzielni”.
Czego zaskakującego dowiedziałeś się o Jeżycach podczas prac nad albumem?
Przede wszystkim zdałem sobie sprawę, jak wiele miejsc stanowiących o ich charakterze i historii, odchodzi bezpowrotnie. Każdego dnia coraz bardziej przekonywałem się, że musimy je jakoś udokumentować, zwłaszcza, że pewnie nikt za nas tego nie zrobi. Naprzeciwko miejsca, w którym stał wspomniany Zuom, znajduje się prawdziwe składowisko złomu. To zadziwiające, że działa od tylu lat, bo w takiej lokalizacji już dawno – wydawałoby się – nie ma prawa istnieć. W niektórych miejscach fyrtla jakby zatrzymał się czas.
„JEst ŻYCiE” to zbiór 59 jeżyckich historii. Które z nich najbardziej zapadły ci w pamięć? I kim są ich bohaterowie?
Tak naprawdę każda z tych historii jest wyjątkowa
Bohaterem jednej z nich jest pan Witold Stebner, legendarny szef cukierni hotelu Mercure przy ulicy Roosevelta. Z dumą wspominał, jak to w 1965 roku, mając 14 lat, zamarzył sobie, aby właśnie w tym eleganckim hotelu pracować w cukierni. Dla niego – prostego, niezamożnego chłopaka, wychowanego twardą, ojcowską ręką – ten hotel był kwintesencją luksusu. Sądził, że to za wysokie progi, jak na kogoś takiego jak on. Tymczasem tak potoczyły się jego losy, że spełnił swoje marzenie: łącznie pracował tam ponad 50 lat i to przez długie lata jako szef! Kiedy odchodził na emeryturę, w hotelu zapanował smutek, bo ten człowiek był dobrym duchem tego miejsca. Podobna historia wiąże się ze sklepem rybnym na zbiegu ulic Szamarzewskiego i Wawrzyniaka. Od wielu lat prowadzi go pani Grażyna Szabo, która opowiadała nam, że kiedy codziennie przechodziła koło tego sklepu jako mała dziewczynka, nie miała pojęcia, że to będzie jej własny sklep!
Piszecie, że „świat dawnych Jeżyc bezpowrotnie odchodzi”. Jego ludzie i miejsca tworzą nierozerwalną całość.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień