Wszyscy pomagają małej Tosi, która każdego dnia walczy o swoje życie
Tosia z Krosna Odrzańskiego mieszka w szpitalu w Warszawie. Ma poważną wadę serca oraz przeszła już trzy operacje. - Jest nam bardzo ciężko, ale mamy ogromne wsparcie - mówi matka dziewczynki, Ewelina Piechocka.
Tosia ma niewiele ponad rok, ale jest tak mała, że wygląda jakby miała dopiero cztery miesiące. - To życie w szpitalu i ciągłe operacje na nią tak wpływają - opowiada Ewelina Piechocka, mama Tosi, pokazując zdjęcia dziewczynki.
Mała krośnianka przebywa obecnie w szpitalu w Warszawie, z daleka od domu, mamy i swojej siostry bliźniaczki - Oli. - Całe dnie spędza przy niej mój mąż, który zwolnił się z pracy, aby móc przy niej być. Jeżdżę do nich w każdy weekend - przyznaje pani Ewelina.
Gdy wspomniała o małżonku, w jej oczach pojawiły się łzy. - Jestem mu niesamowicie wdzięczna. Gdyby nie on, to chyba nie dałabym sobie z tym wszystkim rady. Jest wspaniały, przebywa przy córeczce cały czas i na pewno jest mu ciężko - podkreśla. Pani Ewelina przyznaje, że przyjechała na dłużej do stolicy, żeby pobyć przy swoim dziecku. Wytrzymała tylko miesiąc. - Byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Przebywanie każdego dnia na oddziale kardiochirurgii, gdzie wszyscy rozmawiają o chorobie swoich dzieci. Co chwilę ktoś mówił, że któremuś dziecku się pogorszyło, że inne zmarło - mówi złamanym głosem kobieta, która każdego dnia drży o życie swojej córeczki.
Wielkie problemy z małym serduszkiem
Tosia ma poważną wadę serca jaką jest atrezja zastawki płucnej z masywną niedomykalnością zastawki trójdzielnej. Wydawało się, że po trzech miesiącach zabiegów kardiochirurgicznych będzie mogła normalnie przebywać w domu. Tak było przez krótki czas. Kolejne badania wykryły zmiany w sercu, lekarze musieli natychmiast operować i wszczepić jej sztuczną zastawkę. - Oczywiście spodziewaliśmy się, że trzeba będzie w przyszłości przeprowadzać kolejne operacje. Mała będzie rosła, jej serduszko też, więc zastawkę trzeba będzie wymieniać.
U Tosi zastawka serca zatrzymywała się aż trzy razy i były potrzebne kolejne operacje
Wystąpiły jednak komplikacje - opowiada pani Ewelina. Wspomniana zastawka zatrzymywała się. Konieczna była kolejna operacja. I jeszcze jedna. - Lekarze, którzy od 30 lat zajmują się podobnymi przypadkami mówili, że jeszcze nie widzieli, aby trzy razy zastawka się zatrzymywała - przyznaje matka dziecka. Mówili też, że Tosia jest nadzwyczajnie silnym dzieckiem. - Trzy otwarte operacje na maleńkim sercu. Trudno pojąć jak silna jest ta dziewczynka - mówi szwagier pani Eweliny, Bartosz Zaborowicz.
Cały świat pomaga schorowanej Tosi
Tosia i jej rodzina ma również ogromne wsparcie, nawet od... nieznajomych. A to dzięki stronie internetowej, którą rodzice Tosi założyli na Facebooku. - Wpadliśmy na ten pomysł, kiedy razem przebywaliśmy w szpitalu. Wcześniej wzbranialiśmy się przed wrzucaniem zdjęć naszych dzieci do internetu, ale w końcu się zdecydowaliśmy - opowiada pani Ewelina.
Okazało się, że mała akcja na Facebooku przerosła wszelkie oczekiwania. - To w zamyśle miała być niewielka prośba o pomoc. Zupełnie nie spodziewaliśmy się takiego odzewu - przyznaje Piechocka. - Na początku zgłaszali się tylko znajomi, np. ze szkoły podstawowej, z którymi całkiem straciłam kontakt. I w zawrotnym tempie wszystko zaczęło się rozkręcać. Kompletnie nieznajomi ludzie pisali i oferowali pomoc - opowiada. Do akcji przyłączyły się tysiące osób. - W szkole podstawowej nr 2, gdzie jestem w radzie rodziców, organizowane są słodkie piątki. Mamy pieką ciasto i sprzedają je, a zyski są przekazywane na leczenie Tosi. Zdarzają się takie dni, że ciasto znika przed godziną 9.00. - mówi Zaborowicz. Kolejna akcja, to zbiórka nakrętek. - Mówimy tutaj o ogromnych ilościach. U_siostry w piwnicy mamy aż 400 kg. Zaczyna już brakować na nie miejsca - podkreśla pani Ewelina.
Dodatkowo organizowane są specjalne wydarzenia, podczas których ludzie pomagają Tosi. Był m.in. duży bal charytatywny, a nawet koncert w... Manchesterze. - Wspomagają nas ludzie z różnych zakątków. Odzywają się znajomi z Anglii, którzy uruchamiają swoje kontakty, również z Niemiec. To niesamowite. Dziękowałam już tyle razy osobom, które tak się angażują, że chciałabym słowo „Dziękuję” czymś zastąpić. Naprawdę, to dzięki wam Tosia cały czas walczy - przyznaje mieszkanka Krosna Odrzańskiego.
Pomoc była i cały czas jest potrzebna. - Gdy Tosia wróci do domu, potrzebna jej będzie specjalistyczna rehabilitacja, ponieważ nie rozwijała się do tej pory odpowiednio. A to wszystko przez operacje, silne leki, które musiała zażywać oraz inne powikłania. Miała np. małe wylewy do mózgu - opowiada krośnianka.
Kolejne potrzebne rzeczy to sprzęt. Np. pulsoksymetr. - Chcemy kupić dwa. Jeden do łóżeczka, drugi do transportu, żebyśmy mogli obserwować, m.in. jak wygląda saturacja, abyśmy mogli wystarczająco wcześnie reagować - wyjaśnia pani Ewelina. Do tego dochodzi również specjalistyczne mleko dla dzieci, które zawiera m.in. więcej kalorii, aby mogła szybciej rosnąć. Tosia obecnie waży tylko 6 kg, mając roczek. Jest to jednak spory wydatek. Miesięcznie za samo mleko trzeba liczyć 1500 zł. Do tego dochodzą różnego rodzaju leki.
Piknik rodzinny dla Tosi już 28 maja
28 maja w Strudze odbędzie się Rodzinny Piknik Charytatywny „ ToSie Robi dla Tosi”. Szykuje się ogrom atrakcji, więc warto przyjść i pomóc. Warto też zajrzeć na stronę Pomagamy Tosi na Facebooku lub zadzwonić do pani Eweliny pod numer 691 791 177.