Grażyna Kuźnik-Majka

Wszyscy przy stolikach, kto się ruszy, kula w łeb! Wojenna historia śląskich kawiarni.

Wszyscy przy stolikach, kto się ruszy, kula w łeb! Wojenna historia śląskich kawiarni.
Grażyna Kuźnik-Majka

Kawiarnie należą do życiorysu miast i dzielą los jego mieszkańców, tak było również podczas II wojny światowej. Wiele ze śląskich i zagłębiowskich lokali chlubnie zapisało się w historii konspiracji, niektóre jednak weszły do czarnej legendy. Po wybuchu wojny nastrój w lokalach zmienił się radykalnie; mogły działać dalej, ale pod kontrolą i z przywilejami dla Niemców. Mimo to Polacy nadal bywali w lokalach, chociaż wiązało się to z dużym ryzykiem. Henryk Racki, przedwojenny dziennikarz katowickiego oddziału Polskiej Agencji Telegraficznej wspominał, że kawiarnie ,,były widownią wizyt gestapowców, którzy stawali przy którymś stoliku i ze słowami - pan pójdzie z nami, prowadzili go prosto do czekającego przed lokalem auta.” Mogło to znaczyć tylko jedno

Kawiarnie należą do życiorysu miast i dzielą los jego mieszkańców, tak było również podczas II wojny światowej. Wiele ze śląskich i zagłębiowskich lokali chlubnie zapisało się w historii konspiracji, niektóre jednak weszły do czarnej legendy.

Po wybuchu wojny nastrój w lokalach zmienił się radykalnie; mogły działać dalej, ale pod kontrolą i z przywilejami dla Niemców. Mimo to Polacy nadal bywali w lokalach, chociaż wiązało się to z dużym ryzykiem. Henryk Racki, przedwojenny dziennikarz katowickiego oddziału Polskiej Agencji Telegraficznej wspominał, że kawiarnie ,,były widownią wizyt gestapowców, którzy stawali przy którymś stoliku i ze słowami - pan pójdzie z nami, prowadzili go prosto do czekającego przed lokalem auta.” Mogło to znaczyć tylko jedno.

Przy stolikach piło się ersatz-kawę i jadło podrabiane ciastka, wojna była kosztowna. Racki pamiętał też graną w kółko ,,Lili Marlen” i piosenkę o tym, że Niemcy wybierają się do Anglii. Podawano piwo albo ,,cuchnący Weinbrand, niemiecką wódkę.” Kelnerzy palili papierosy, bo żyli w ciągłych nerwach, na współpracę z nimi naciskało tak podziemie, jak i gestapo.

Lokale były miejscem spotkań zwykłych ludzi, ale też kurierów ruchu oporu i tzw. ludzi ,,spalonych”, na przykład dezerterów z Wehrmachtu. Głównie jednak prowadzono różne transakcje. Szmuglerzy zza granicy na brynickim moście przywozili fałszywe dokumenty i ,,lewe” kartki żywnościowo-odzieżowe, handlowano też bronią. Rewolwer colt kosztował od 2 do 3 tys. zł (w obecnych przelicznikach), a karabin około 7 tys. zł.

Konspiratorzy bywali nieostrożni. Polskie Państwo Podziemne nie bez powodu ostrzegało: „Wprost karygodne jest wchodzenie do kawiarni, choćby tylko dla kupienia ciastek albo rozejrzenia się po obecnych, jeśli ma się przy sobie broń, nielegalną bibułę lub notatki z adresami.’

Racki wśród najchętniej odwiedzanych przez działaczy podziemia lokali w czasie wojny wymienia: ,,Astorię”, ,,Teatralną”, ,,U Gogoloka”,,Otto”, ,,Europę” i ,,Bagatelę” w Katowicach, ,,Pod Flotą” i ,,Deltę” w Chorzowie, ,,Roxy’ w Sosnowcu, ,,Kaiser Kaffee” w Zabrzu, ,,U Sedlaczka” w Tarnowskich Górach i,,Myśliwską’ w Gliwicach. Dzisiaj o większości z nich mało kto pamięta.

Dlaczego Polacy tak tłumnie odwiedzali kawiarnie w czasie wojny? Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce ,,Okupacja od kuchni” tłumaczy, że władza nie potrafiła stłumić ważnego społecznego odruchu, jakim jest potrzeba przebywania w towarzystwie. Stefan Korboński, ostatni Delegat Rządu RP na Kraj wyjaśniał, że działacze podziemia siedzą w lokalach i piją, bo ich życie upływa w ciągłym napięciu, pod presją, w ponurej rzeczywistości, ze świadomością, że dziś jestem, a jutro mnie nie ma. W każdym razie ówczesne lokale nie świeciły pustkami.

O ryzyku z tym związanym przekonał się Teofil Spratek z Przyszowic, żołnierz ZWZ, który miał organizacyjne spotkanie w katowickim lokalu ,,Bagatela”, w październiku 1942 roku. ,,Bagatela” mieściła się na parterze kina ,,Capitol” przy ulicy Plebiscytowej 3. Według Spratka, ten lokal ,,ze szmirowatym kabaretem, wrzaskliwą orkiestrą jazzową i wiadomymi dziewczętami”, miał również swoją drugą stronę. Spotykało się tam podziemie.

Gośćmi na ogół byli żołnierze na przepustce i paskarze, ubijający jakieś interesy, ale przy stoliku Spratka siedzieli powstańcy śląscy oraz polski oficer. Czekali na łącznika, gdy nagle usłyszeli: ,,Uwaga! Wszyscy pozostają na miejscu, tajna policja państwowa!”. Kocioł. Spratek był poszukiwany, nie miał meldunku, zaczął więc udawać pijanego, wymiotować, wycofał się do toalety i udało mu się uciec. Tymczasem w ,,Bagateli” podpici oficerowie Luftwaffe wyrzucili gestapowców z lokalu, cudem nikt nie został aresztowany,

Pozostało jeszcze 38% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grażyna Kuźnik-Majka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.