Kto w dzisiejszej Europie poważnie myśli o gospodarczym i politycznym zdominowaniu naszego kontynentu?
Wielka Brytania wzruszyła ramionami na europejskie utopie i powróciła do swojej tradycyjnej „wspaniałej izolacji” (splendid isolation), wybierając związki z Ameryką i swoimi dawnymi koloniami. Francja byłaby chętna, ale brakuje jej konsekwencji i determinacji, a od dłuższego czasu także odpowiedzialnego przywództwa. Rosja wyciąga swoje gazowe macki ku Europie, ale jej ambicją jest odzyskanie strefy wpływów po wschodniej stronie niegdysiejszej żelaznej kurtyny, a przede wszystkim ponowne wchłonięcie Ukrainy. Włochy od lat pogrążone w politycznych kryzysach nie mają szans na powrót do mocarstwowych ambicji z pierwszej połowy XX wieku, a Turcja ma swoje interesy na Bałkanach, ale po porażce trwających pół wieku starań o członkostwo w Unii Europejskiej, zwróciła się ku Bliskiemu Wschodowi. Kto pozostał ze swoimi niespełnionymi marzeniami, które w przeszłości były już tak bliskie urzeczywistnienia?
Oczywiście Niemcy. Zawsze chciały podporządkować sobie Europę, co najpierw wyrażało się w planie Mitteleuropa, którego konsekwencją była I wojna światowa, a później w zbrodniczej fantazji tysiącletniej III Rzeszy, która doprowadziła do wojennego kataklizmu i politycznej katastrofy. Trzeba było dwudziestu lat, żeby Niemcy odbudowały się z gruzów i osiągnęły nadzwyczajny dobrobyt oraz kolejnych dwóch dekad, że pozbyły się moralnych kompleksów i odzyskały pruską butę. Od tego czasu rosną w siłę i bez względu na rządzące opcje realizują plan zwasalizowania Środkowej Europy i uzyskania dominującej pozycji w całej reszcie. W tym celu zabiegają o status najważniejszego partnera Stanów Zjednoczonych (co stało się możliwe po odejściu Brytyjczyków i przegranej Trumpa), a także gotowe są podzielić się – na razie – wpływami z rewanżystowską Rosją.
Największym kłopotem Niemców stała się w tym regionie koncepcja Trójmorza, którego Polska jest naturalnym liderem, a którego groźnym dla Berlina fundamentem może okazać się Grupa Wyszehradzka. Stąd usilne zabiegi o pozyskanie państw Bałkańskich i fałszywe obietnice, składane w Albanii, Bośni czy Macedonii, na temat perspektywy przyjęcia ich do Unii. Stąd też wściekłość wobec Polski i Węgier, które nie chcą unijnego superpaństwa, zarządzanego z Brukseli przez niemieckich lub filoniemieckich polityków, stąd ataki z wykorzystaniem unijnych instytucji oraz miejscowych sprzedawczyków i tzw. pożytecznych idiotów, na rządy w Warszawie i Budapeszcie. Czy niemieckie plany, realizowane z żelazną konsekwencją, mogą się spełnić w komplikującej się sytuacji międzynarodowej i czy wobec ich niepowodzenia za naszą zachodnią granicą nie pojawi się pomysł, aby po raz trzeci podpalić Europę?