Wszystko jest polityką. Bez Sienkiewicza
Czy byłoby możliwe postawienie gdzieś w Europie pomnika Hitlera lub któregoś z jego kompanów? Z pewnością nie. Ślady po nazistowskim reżimie zostały słusznie zniszczone.
Z tych samych powodów zniszczyliśmy pomniki Lenina, Koniewa, sowieckiej armii czy obrońców „władzy ludowej” i sowieckich kolaborantów. Z tym nie wszędzie poszło łatwo, dopiero niedawno sowiecki pomnik rozebrano w Pradze. W Mińsku przed parlamentem do dziś stoi Lenin, podobnie jest w wielu miastach na Białorusi, nie mówiąc już o Rosji. Nie wiem, czy gdzieś w Moskwie nie stoi pomnik Ribbentropa, hitlerowskiego ministra, współautora paktu Ribbentrop-Mołotow, bo przecież przyczynił się do powiększenia terytorium Związku Sowieckiego, czego niektóre skutki pozostały do dziś.
Czy jednak po śmierci czarnoskórego Floyda w Minneapolis, który zmarł podczas brutalnej próby aresztowania go przez białego policjanta, fala przemocy i rabunków jest usprawiedliwiona? Policjant został oskarżony o zabójstwo i sąd rozstrzygnie o jego winie. Rozruchy wybuchły w wielu miastach Stanów Zjednoczonych i stały się okazją do ataków na policję, ale także do podpalania samochodów i okradania sklepów. Demonstracje pojawiły się także w Europie, lewackie organizacje wykorzystały je do oskarżeń o rasizm, najpierw USA, a później cały świat. Błyskawicznie rozlała się moda na rozliczanie niepoprawnej politycznie przeszłości, a zwolennicy rewolucji kulturalnej zaczęli domagać się zniszczenia pomników związanych z epoką kolonializmu, chociaż nie tylko.
W Londynie zburzono pomniki kupców i filantropów oskarżanych o handel niewolnikami, w Ameryce planuje się likwidację pomników Kolumba, bo przyczynił się do zagłady Indian. Władze jakiegoś miasta w Anglii planują rozebranie pomnika Roberta Baden-Powella, twórcy skautingu, we Francji żąda się usunięcia monumentu Jean-Baptistea Colberta, polityka z czasów Ludwika XIV, który stoi przed gmachem Zgromadzenia Narodowego. W Australii pisze się o likwidacji pomnika Jamesa Cooka, żeglarza i odkrywcy, a w Hamburgu o zniszczeniu pomnika Bismarcka, jednego z twórców zjednoczonych Niemiec, którego akurat my Polacy nie mamy za co lubić. W Londynie oblano farbą pomnik Churchilla, uważanego za najwybitniejszego brytyjskiego polityka, a teraz dyskutuje się o jego usunięciu. Szaleństwo nie ma granic.
Dlatego nie zdziwiłem się, gdy przeczytałem, że w Polsce jakaś idiotka, podobno nauczycielka, żąda przy tej okazji usunięcia ze szkolnych bibliotek „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza. W ramach walki z rasizmem. Czy doczekamy, że jakiś mądrala będzie domagał się zniszczenia pomnika Sobieskiego, bo zamiast wprowadzić multi-kulti pogromił najeźdźców pod Wiedniem?