Wszystko jest polityką. Chmury nad Kijowem
Czy czeka nas wojna, czy powtórka z Monachium z 1938 roku? Czy Putin grożąc inwazją chce zgody na połykanie Ukrainy kawałek po kawałku, czy raczej chce zademonstrować, ze nadal uważa Ukrainę za część swojej strefy wpływów?
A może śni mu się Jałta i sukces Stalina, który wytargował wszystko co chciał od przywódców Zachodu? Ewentualny atak na Ukrainę pokaże na ile Europa potrafi być solidarna i na ile Ukraina zdążyła przywiązać się do swojej niepodległości. Stany Zjednoczone, upubliczniając alarmujące raporty swojego wywiadu, chcą uzyskać pozytywne odpowiedzi na oba pytania. Chcą wzmocnienia obronnych zdolności Europy, zagrożonych egoistycznymi interesami z Rosją, szczególnie ze strony Niemiec.
Chcą także umocnienia państwa ukraińskiego i osłabienia wciąż żywej orientacji prorosyjskiej, także na wypadek, gdyby musiało dojść do trudnych kompromisów z Rosją. Widać wyraźnie, że Amerykanie uznali Polskę za ważny element geopolitycznej gry w Europie Środkowej. Ale dla Amerykanów zawsze najważniejszym sojusznikiem w Europie będą Brytyjczycy, a ich wyjście z Unii zmusiło Waszyngton do przeorientowania swoich europejskich relacji. Dla Polski pojawia się więc okazja do dalszego wzmacniania projektu Międzymorza, a także poszerzania współpracy, również wojskowej, z Wielką Brytanią i Turcją.
Amerykański wywiad ostrzegał, że kolejny etap rosyjskiej agresji wobec Ukrainy nastąpi w środę, 16 lutego. Dlatego ten dzień wybrała delegacja polskiego Sejmu, która poleciała do Kijowa. Byliśmy tam podczas obrad Rady Najwyższej, czyli ukraińskiego parlamentu, a ponad 400 deputowanych owacją na stojąco oklaskiwało deklarację solidarności z zagrożoną Ukrainą. Podczas spotkań z Rusłanem Stefańczukiem, przewodniczącym Rady, a także wiceprzewodniczącą Konstatyną Kondratiuk, szefową polsko-ukraińskiej grupy przyjaźni, zapewniano mnie o wdzięczności za ten symboliczny gest wsparcia. Dzień w Kijowie był pochmurny i wietrzny. Na ulicach nie było widać żadnych oznak niepokoju, tylko pod Radą Najwyższą stały grupy policjantów w hełmach i kuloodpornych kamizelkach.
Przez osiem lat, od czasu okupacji Doniecka i Ługańska oraz od czasu aneksji Krymu, trwa niewypowiedziana wojna, do której Ukraińcy zdołali się już przyzwyczaić. Dziś są silniejsi, lepiej uzbrojeni i gotowi do zaciętej obrony. Ale nawet jeżeli atak nie nastąpi, to gospodarcze skutki obecnego kryzysu będą długo odczuwalne i trudne do przezwyciężenia. A może właśnie na destabilizację ukraińskiego państwa liczy Putin? Dla Polski byłby to scenariusz skrajnie niekorzystny, dlatego polski rząd zdecydował o udzieleniu konkretnej pomocy, także w uzbrojeniu, a Sejm wystąpił z apelem do Unii Europejskiej i NATO o solidarność z Ukrainą.